Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal Rzeszów ma dyrektora od robienia pieniędzy

Tomasz Ryzner
Marek Pieniążek wierzy, że Stal stanie się magnesem dla kibiców i sponsorów.
Marek Pieniążek wierzy, że Stal stanie się magnesem dla kibiców i sponsorów. Krzysztof Kapica
Ksywka "El Moneta" pasuje do niego jak ulał. Z jednej strony nawiązuje do nazwiska, z drugiej do charakteru pracy. Marek Pieniążek, nowy dyrektor do spraw marketingu w Stali Rzeszów, zapowiada, że powiększy budżet klubu, a także przyciągnie na stadion więcej kibiców.

Sympatykom Stali po raz pierwszy zaprezentował się w poprzednim tygodniu, kiedy wspólnie z Markiem Porębą, wiceprezesem klubu, prowadził uroczystą przedsezonową prezentację drużyny "biało-niebieskich".

- Pobiliśmy pewnie jakiś rekord. Na przygotowanie wszystkiego mieliśmy góra 72 godziny, brakło odpowiedniej promocji, plakatów na mieście, a mimo to na stadion przyszły setki kibiców - mówi Pieniążek.

- Pan Marek, to nasz najnowszy transfer. Wiele sobie po nim obiecujmy - oceniał nowego dyrektora Poręba.

Pieniążek to facet z Podkarpacia. Pochodzi z Przeworska, w Przemyślu kończył Wyższą Szkołę Administracji i Zarządzania, a w Rzeszowie uprawiał sport.

- Do piłki miałem dwie lewe nogi, lepiej mi szło z koszykówką. Z dziesięć lat temu grałem LABie, rzeszowskiej amatorskiej lidze. To wtedy pozyskałem pierwszego w życiu sponsora, a był nim Jacek Szczepaniak - mówi nowy dyrektor Stali.

Szczepaniak to od dekady prezes futbolowej sekcji Stali. Parol na Pieniążka zagiął już dawno. W końcu dopiął swego.

- Jacek od dwóch lat co jakiś czas dzwonił i próbował namówić mnie na pracę w Rzeszowie. Tego lata miałem różne oferty. Chcieli mnie w Białymstoku, w siatkówce. Piłkarską propozycję miałem między innymi z Bydgoszczy. Jednak zdecydowałem, że dość tułaczki. Chcę być blisko rodziny, stąd moja obecność w Stali - wyjaśnia powody przenosin do Rzeszowa.

Niektórzy działacze, kibice twierdzą, że Pieniążek to omalże czarodziej, bo mimo kryzysu, potrafi zapełnić i trybuny, i klubową kasę.

- Czarodziejem nie jestem, ale w klubach, w których dotychczas działałem, pracodawcy na mnie nie narzekali. Przyciąganie kibiców to jedno, moim głównym zadaniem jest znajdowanie sponsorów - podkreśla.

Stal gra na razie w II lidze (de facto w III), ale pan Marek podkreśla, że to nie problem.

- Awans do wyższej ligi zawsze pomaga, ale nie jest potrzebny, aby klub się rozwijał. Jeśli Stal będzie walczyć, gryźć trawę, tworzyć ciekawe widowiska to i w drugiej lidze znajdą się dla niej sponsorzy. Tym bardziej, że stadion wypiękniał - zaznacza.
Nowa, efektowna trybuna na Hetmańskiej stanowi spory atut w negocjacjach z potencjalnymi sponsorami.

- Jak duży? Odpowiem anegdotą. Gdy pracowałem Bytomiu firma, z którą negocjowaliśmy, poprosiła o zdjęcia stadionu Polonii. Wysłaliśmy i dostaliśmy zwrotnego maila "chodziło nam o fotografie głównego stadionu, nie treningowego". Firmy nie chcą się reklamować na obiektach udających stadiony - stwierdza.

Działacze Stali oceniają budżet na ten sezon na milion złotych. Nowy dyrektor Stali zamierza go powiększyć o 30-40 procent.

- Dotąd nie zdarzyło mi się, abym pozyskał dla klubu mniej, niż 800 tysięcy. W Stali na początku poprzeczkę stawiam sobie trochę niżej.

Najlepsze wyniki w pracy osiągnął jak dotąd w Białymstoku. Fajnie mu się pracowało w Cracovii. O pieniądze najtrudniej było na Śląsku, gdy szukał środków dla Polonii Bytom.

- Jagiellonia to specyficzny klub. Nie ma w Białymstoku rywala. Jak się wchodziło do siedziby firmy, rzucało hasło "Jaga", zawsze się z czymś wychodziło - wspomina pobyt na Podlasiu.

- W Cracovii też miałem niezłe wyniki. Do tego tam dorobiłem się ksywki. Chyba ktoś z kibiców nazwał mnie El Moneta, co nawet mi się podoba - śmieje się Pieniążek.

Na pierwszy mecz Stali w nowym sezonie przyszło ponad tysiąc osób. To nie tak mało, ale ambicje klubu, działaczy i piłkarzy są daleko większe. Pieniążka nie przekonuje argument, że na trybunach jest pustawo, bo region biedny, ludzie od lat zarabiają na podobnym poziomie i obracają w palcach każda złotówkę.

- W Cracovii słyszałem, że wojna z Wisłą odstrasza kibiców i sponsorów, a jednak sporo udało mi się zdziałać. Na Śląsku przekonywali mnie, że nic nie zrobię, bo tam, gdzie rzucić kamieniem, to trafi się jakiś klub. Na małym terenie jest spora konkurencja, ale nie dałem plamy. W Białymstoku mówiono, że nic nie wyjdzie, bo to Polska B, C i tak dalej. A jednak poszło mi i tam. W Rzeszów też wierzę. Skoro ktoś ma zapłacić, musi wiedzieć, że nie będzie się nudził na stadionie. Trzeba w miarę możliwości korzystać z wzorców amerykańskich. Wychodzę z założenia, że mecz to nie tylko 90 minut. Atrakcje powinny trwać około 4 godzin. Wtedy kibic znajdzie parę złotych na bilet - uważa pan Marek i zapowiada atrakcje na Hetmańskiej także w dni, gdy piłkarze nie walczą o ligowe punkty.

Dyrektor Stali wierzy w kibiców, a także hojność rzeszowskich biznesmenów. Pukał już do drzwi kilkunastu firm i nie stracił zapału.

- Jestem mile zaskoczony reakcją szefów firm. Oczywiście nie wszystkie negocjacje skończą się sukcesem, podpisaniem umowy sponsorskiej, ale co do niektórych jestem dobrej myśli. Czuję, że w Stali wspólnymi siłami, działaczy i piłkarzy uda się nam dokonać fajnych rzeczy - zapewnia Pieniążek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24