Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Kalita spod Mielca przez pięć lat wodził za nos ubeków

Magda Gembal
Fot. Magda Gembal
Pół roku kopał bunkier pod stodołą. Pierwszą bibułę wydrukował w nim na wiosnę 1985 roku. Tajni agenci nigdy nie natrafili na ślad jego wydawnictwa. Podziemnego wydawnictwa.

72-letni Stanisław Kalita, prosty chłop - jak mówi o sobie - mieszka dziś w Trzcianie pod Mielcem. Pisze wspominki o tamtych czasach, zajmuje się upadającym gospodarstwem, hoduje kozy i w wolnej Polsce nadal walczy o wolność słowa.

Od strychu do podziemi

Za komuny też walczył. Ale była to inna walka.

- W 1982 roku zaproponowałem na jednym ze związkowych spotkań konspiracyjnych, że zacznę wydawać pismo: "Ziemia Mielecka" - opowiada. - I wydawałem je przez dwa lata na poddaszu. Pisałem, ale cały czas w nerwach, bałem się. Z daleka było słychać stukanie na maszynie. Wiedziałem, że długo nie pociągnę, aresztują mnie. Zacząłem więc kopać pod budynkiem stodoły bunkier.
Kopał od października 84. roku do marca. Tym, co miał pod ręką.

- Ziemię wynosiłem wiaderkami pod osłoną nocy, przez stodołę, sad na pola. Im głębiej, tym ziemia była cięższa, tym trudniej było wynosić. Wydarłem tysiące wiader - wspomina zamyślony. Stoi z założonymi rękami w rozwalającej się stodole. Ręce spracowane, poorane żyłami, chude, z dużymi dłońmi i tatuażem na lewym przedramieniu. I opowiada o swej walce. Dumny, że się nie złamał, dumny - jak mówi - nawet z tego, że przez lata upokarzała go wolna Polska.

- Towar na bunkier kombinowała mi moja rodzina i pewien magazynier z Dębicy. Płaciłem mu, brał pieniądze na lewo i tak też wszystko załatwiał. Bo na przydział nie mogłem. Naczelnik od razu by sprawdził, co buduję.

Jak powstawała bibuła

Z technologią druku radził sobie dobrze. Potrzebna była ramka, wałek, farba, kalka hektograficzna. Matrycę wycinał na maszynie. Każde uderzenie czcionki kaleczyło kalkę białkową, przepuszczało farbę i widać już było litery. Należało tylko dobrze dobrać farbę.

- Redakcyjnie było trudniej - przyznaje Kalita. - Chociaż miałem rozbudowane struktury. Nazywałem ich korespondentami wojennymi. Przynosili mi masę informacji z wiosek, z terenu.

Stanisław Kalita ur. w 1937 roku. Ukończył szkołę chemiczną w Pustkowie. Zmienił zawód na kierowcę zawodowego. Przez 50 lat jeździł w pekaesie autobusami liniowymi. W latach 70. założył warsztat rzemieślniczy. Wysiedlony (gospodarstwo przecięła nowo budowana droga) przeniósł się do Trzciany i tam mieszka do dziś.
Od 1981 roku do stanu wojennego działał w chłopskich związkach zawodowych. Internowany w Załężu między innymi za zorganizowanie strajku okupacyjnego w Urzędzie Gminy w Czerminie. Odsiedział 3 miesiące w więzieniu, a po wyjściu zajął się działalnością podziemną.
W wolnej Polsce rząd zapomniał o wieloletnim działaczu solidarnościowym. Kalita żył w skrajnym ubóstwie. Lata działalności podziemnej nie zostały wliczone do emerytury. Dopiero w 2007 roku dostał rentę specjalną, a rok później z rąk Prezydenta RP otrzymał Krzyż Kawalerki Orderu Odrodzenia Polski. Dziś jest głównym bohaterem powstającego filmu dokumentalnego o ludziach podziemia, realizowanego przez TVP 2.

Korespondenci dopiero się uczyli, robili błędy językowe. On zaś dużo czytał, więc najwięcej pisał i najlepiej budował zdania. Tematów szukał u działaczy z Mielca. Jeździł po okolicy, wypytywał, zbierał informacje.

Jak podkreśla, najlepiej wychodziły mu jednak przedruki z prasy z różnych regionów Polski.

Bywało, że podczas wydruku wychodziły błędy. Wtedy Kalita brał biały lakier żony i zamazywał nim litery.

- Mozolna praca - mówi z uśmiechem. - Ale wciągałem się w nią, choć stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Literacko moje wydania nie miały szczególnej wartości, ale psuły krew esbekom, dodawały też wiary i otuchy rolnikom, chłopom, związkowcom, działaczom.

Bunkier

Głębokość dwa metry pod ziemią. Szerokość 3 metry. Wchodzi się do niego przez wąski właz w posadzce. Omszały, wilgotny, z podchodzącą wodą. Na środku pomieszczenia podest, na nim stołek, dziś ledwo się trzymający, brudny, zmurszały.

To na nim Stanisław Kalita przez wiele nocy drukował bibułę. W środku duszący zapach stęchlizny. Światło daje mała żarówka. Właz po wejściu do bunkra zamaskowany ruchomą ścianą ze schodami od wewnątrz.

Do ścian bunkra Kalita przytwierdził drewniane półki, dziś zbutwiałe, porosłe mchem. To na nich przygotowywał matryce, farbę drukarską, również naświetlał w późniejszym czasie matryce sitodrukowe, drukował bibułę. Na nich stawiał zimną kawę, przygotowywał posiłki, a czasami znużony zasypiał podparty na łokciach.

Film o bibule

Teraz o Kalita stoi przed kamerą. Telewizyjna dwójka kręci film o ludziach, którzy walczyli o wolność słowa.

- I pomyśleć, że scenariusz leżał kilka lat gotowy i czekał aż znajdzie się odpowiedni czas i odpowiedni ludzie skorzy go wydać - mówi Jan Strękowski, reżyser i scenarzysta filmu. - Pierwotny tytuł filmu miał brzmieć: "Drugi obieg". Zmieniłem jednak nazwę na "Bibuła".

Z operatorem Andrzejem Adamczykiem i dźwiękowcem Markiem Głowińskim jeździli po Polsce i szukali bohaterów podobnych Kalicie. - Od początku roku odwiedziliśmy Wrocław, Kraków, Lublin, Warszawę, Gdańsk, Trzcianę, Łańcut - opowiada reżyser.

- Wszędzie w urywanych wywiadach przybliżamy sylwetki tych, którzy narażali życie swoje i własnych rodzin, by walczyć z systemem, władzą, z ograniczeniami.

Zdjęcia zakończą się we wrześniu, montaż potrwa do końca roku. 4-odcinkowy dokument TVP2 pokaże najprawdopodobniej na początku przyszłego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24