Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Terlecki, piłkarz, który więcej dał, niż dostał od życia

Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
Niedawno minęła pierwsza rocznica śmierci Stanisława Terleckiego. Piłkarza ŁKS i reprezentacji Polski. Bardzo zdolnego, ale też niepokornego, który lubił chodzić własnymi ścieżkami. Końcówka jego życia była bardzo trudna.

Pod koniec 2018 r. ukazała się książka „Terlecki”. Jacek Bogusiak, kustosz pamięci ŁKS i przyjaciel piłkarza, który wiele pomagał mu w ostatnich latach życia, mówi wprost, że nie tak powinien być opisany jeden z najlepszych lewoskrzydłowych w historii reprezentacji Polski.

- Wywleczono różne brudy, rzeczy niepotrzebne - tłumaczy Jacek Bogusiak. - Staszek na to nie zasłużył, choć muszę przyznać, że ostatnie lata jego życia nie były łatwe.

Jacek Bogusiak poznał Stanisława Terleckiego w 1975 r., wtedy kiedy piłkarz został zawodnikiem ŁKS. Jacek przychodził na treningi, obserwował nowego skrzydłowego. Terlecki trenował z nowym klubem, ale nie mógł grać. Do Łodzi trafił, gdy miał 19 lat. Wcześniej występował w Gwardii Warszawa. To klub milicyjny, jego prezesem był wiceminister spraw wewnętrznych. Były to czasy, gdy piłkarz nie mógł swobodnie zmieniać barw klubowych. Powodem transferu mogły być np. służba wojskowa, studia. Działacze ŁKS wymyślili więc, że Terlecki zacznie studia na kierunku... zajęcia praktyczno-techniczne. Zajęcia odbywały się w Zgierzu. Piłkarz dojeżdżał tam tramwajem. Mimo znalezienia przez ŁKS furtki w przepisach transferowych działacze Gwardii robili wszystko, by zablokować jego przejście do łódzkiego klubu. Terlecki kilka miesięcy trenował z ŁKS, ale nie mógł występować na boisku. Gwardia cały czas dawała mu się we znaki. Bywało, że w mieszkaniu pojawiali się milicjanci. Kazali mu się ubierać i iść ze sobą. On wtedy dzwonił do działaczy ŁKS. Oni udzielali instrukcji, co ma robić. W sprawę włączali się ówcześni łódzcy notable i Terlecki zostawał w Łodzi. Z czasem Gwardia zrozumiała, że może na nim sporo zarobić, i zdecydowała się go sprzedać. Pojawiły się oferty Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze i Zagłębia Sosnowiec, z osobistą gwarancją Edwarda Gierka.

- Z Zagłębiem Sosnowiec byłem już dogadany, oferowali mi pięć razy więcej niż ŁKS - opowiadał nam przed laty Stanisław Terlecki. - Miałem już przygotowane mieszkanie. Pakowałem się, gdy dostałem wiadomość, że jestem w ŁKS. Okazało się, że w czasie spotkania Edwarda Gierka z łódzkim włókniarkami jedna z nich powiedziała, że jest sprawa Terleckiego. Mężowie skarżyli się, że nie może grać w ich ukochanym klubie. Postulat został zapisany i na drugi dzień byłem już piłkarzem ŁKS.

Jacek Bogusiak podziwiał Stasia. Mimo że nie grał, to ciężko trenował. Treningi zaczynały się rano. Potem piłkarze ŁKS szli na obiad. Jedli w barze Trampek albo jechali do restauracji NOT.

- Stasiu zawsze po obiedzie wracał na stadion i dalej trenował - wspomina Jacek Bogusiak. - Strzały, dośrodkowania. Z czasem przeszliśmy na ty, byliśmy przecież prawie rówieśnikami.

Jacek jeździł często autokarem z piłkarzami ŁKS na mecze wyjazdowe. Zapamiętał, że wszyscy grali w karty, a Stasiu leżał rozłożony na trzech fotelach i czytał książkę. Były to pozycje historyczne, związane z II wojną światową. Albo uczył się do egzaminu. Nie studiował już zajęć praktyczno-technicznych, a historię na Uniwersytecie Łódzkim.

- Pamiętam, że gdy przed wyjazdowym meczem Staszek spotkał kibiców ŁKS, to zawsze się z nimi przywitał, pytał, czy czegoś nie potrzebują, czy nie są głodni - opowiada Jacek Bogusiak. - Bywało, że mówił do nich, by poszli do baru, bo tam wykupił dla nich zupę. Nie były to czasy, gdy kibice byli tak zaprzyjaźnieni z piłkarzami jak teraz.

Po słynnej aferze na Okęciu Terlecki został na rok zdyskwalifikowany. Przepadł mu kolejny mundial, tym razem w Hiszpanii w 1982 r. Cztery lata wcześniej nie pojechał do Argentyny, bo doznał kontuzji kolana. W Polsce nie mógł grać w piłkę, więc zdecydował się wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Osiedlił się w Pittsburghu. Grał w piłkę w hali. Miał też na swoim koncie występy w słynnym nowojorskim Cosmosie, między innymi z Pele i Beckenbauerem. Do Stanów wyjechał z żona Ewą i dwojgiem małych dzieci - 4-letnim Maćkiem i 5-letnim Tomkiem. Za oceanem urodzili się Ania i Staś - junior. Gdy w Polsce trwał stan wojenny, przesyłał do kraju leki, aparaturę medyczną do dzisiejszego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Do kraju wrócił w połowie lat 80. Znów grał w ŁKS. Potem wrócił do rodzinnej Warszawy. Grał jeszcze w piłkę w Legii i Polonii Warszawa, gdzie w II lidze występował razem z synem Maćkiem. Po zakończeniu kariery zajął się biznesem. Był między innymi przedstawicielem amerykańskiej firmy zajmującej się systemami antykorozyjnymi. Próbował prowadzić szkółkę piłkarską, był trenerem, a nawet prezesem klubu z Nadarzyna. Chciał zostać menedżerem, wyszukiwać futbolowe talenty. Próbował sił w polityce. Bezskutecznie kandydował do Sejmu z Ligi Polskich Rodzin, potem z PSL.

Gdy dobrze mu się powodziło, to ufundował ŁKS sztuczną trawę, dawał komplety piłkarskich strojów.

- Stasiu nie tylko doskonale grał w piłkę, ale był bardzo dobrym człowiekiem - mówi o swoim przyjacielu Jacek Bogusiak. - Więcej dał ludziom, niż od nich dostał.

Powoli życie Stanisława Terleckiego zaczęło się komplikować. Zaczął przeżywać wewnętrzne dramaty. Dzieci układały swoje życie. Anna została śpiewaczką operową, Tomasz prawnikiem, Maciek znanym piłkarzem, a Stanisław junior przez krótki czas jak ojciec grał w ŁKS. W wywiadzie dla Onetu Terlecki opowiedział, jak zaczął się początek zła. Było to już w połowie lat 90.

- Wieczorem, kiedy już wszyscy spali, ja robiłem podsumowanie dnia, układałem plan zajęć na kolejny dzień - mówił. - Wypijałem przy tym kilka piw. Po trzecim przestawałem układać plan, a zaczynałem bujać w obłokach. Zawsze to lubiłem, a piwo w tym pomagało. Marzyłem więc i wypijałem kolejnych kilka piw. Przed snem jeszcze brałem tabletkę. Tak to się ciągnęło dzień po dniu, rok po roku. W końcu wszystko przestało mnie bawić. Spotkania rodzinne, czas spędzony z wnukami. Później to najchętniej już z domu bym nie wychodził.

Znów zamieszkał w Łodzi, w wieżowcu przy ul. Marysińskiej, w mieszkaniu po rodzicach. Z żoną Ewą, miłością z licealnych czasów, i psem owczarkiem niemieckim.

Kiedyś biegał w parku i go pobito. Bandyci wybili mu zęby. Pomógł wierny kibic ŁKS, którego żona jest dentystką...

Nie płacił czynszu, rosły zaległości. Potem Stanisław Terlecki zamieszkał w bloku w Piasecznie ze swoją ponad 80-letnią matką. Jacek Bogusiak mówi, że jego przyjaciel powoli zaczął wychodzić na prostą. Postanowił sprzedać mieszkanie w Piasecznie i wrócić do Łodzi. Przyjechał do Konstantynowa i zatrzymał się u Jerzego Leszczyńskiego, właściciela hotelu, oddanego sympatyka ŁKS. Odwiedzili go Jacek Bogusiak i Adam Kopczyński, były hokeista reprezentacji Polski, ŁKS, olimpijczyk. Poprosił ich, by znaleźli mu mieszkanie w Łodzi, pokój z kuchnią. Miał tam zamieszkać z matką. Miał 130 tys. zł ze sprzedaży mieszkania w Piasecznie. Adam Kopczyński znalazł kawalerkę w blokach.

- Stasiu był szczęśliwy - wspomina Jacek Bogusiak. - Ale po kilku dniach zadzwonił załamany, że nie ma już tych pieniędzy. 86-letnia mama przekazała je jego synowi Maćkowi. Zamieszkał z matką w wynajętym mieszkaniu w Pruszkowie. Po pół roku, w kwietniu 2015 r. zadzwonił i powiedział, że nie chce już żyć... Stracił kontrolę nad sobą. Któregoś dnia znów zatelefonował i prosił, bym do niego przyjechał, bo chce sobie podciąć żyły.

Jacek Bogusiak pomógł. Dzięki pomocy dr. Wiesława Hudzika Stasiu znalazł się w szpitalu psychiatrycznym w łódzkiej Kochanówce. Ze szpitala był wypisywany, wracał. W międzyczasie udało mu się załatwić mieszkanie komunalne, pracę. Nie mógł pogodzić się z tym, że odsunęły się od niego dzieci. Znajomi twierdzą, że przez lata był najlepszym ojcem na świecie. Dla dzieci zrobiłby wszystko. Nie rozumieją, dlaczego tak się to ułożyło.

Stanisław Terlecki zmarł nagle 28 grudnia 2017 r. Miał 62 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stanisław Terlecki, piłkarz, który więcej dał, niż dostał od życia - Dziennik Łódzki

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24