Stanowcza reakcja władz WTA w sprawie zniknięcia Shuai Peng. Turnieje w Chinach zawieszone

Shuai Peng (albo Peng Shuai) - przypomnijmy - opublikowała 2 listopada post na chińskiej platformie społecznościowej Weibo. Oskarżyła w nim byłego wicepremiera chińskiego rządu Gaoli Zhanga o to, że przed laty zmuszał ją do seksu.

Jej wpis chińska cenzura usunęła po niespełna pół godzinie, ale to wystarczyło do tego, by wiadomość rozeszła się po Internecie. Ślad zaginął za to po tenisistce, która długo nie dawała znaku życia, a jeśli już dawała wyglądały one na "ustawki" chińskich władz. Losem koleżanki przejęli się inni tenisiści, tworząc w social mediach hashtag #WhereIsPengShuai.

W sprawę zaangażował się również Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Na tyle skutecznie, że szefowi MKOl Thomasowi Bachowi udało się nawet odbyć wideorozmowę z tenisistką. Peng zapewniła go w niej, że jest bezpieczna i przebywa w swoim mieszkaniu w Pekinie.

- Odetchnąłem z ulgą, widząc, że z Shuai Peng wszystko jest w porządku. Wydawała się być zrelaksowana. Zaoferowaliśmy jej wsparcie oraz to, że możemy pozostać w kontakcie na wszelki wypadek - zapewniał Bach i wydawało się, że sprawa jest już zamknięta.

Jak się okazuje, nie dla WTA. "Choć wiemy już gdzie jest Peng, mamy poważne wątpliwości, czy jest wolna, bezpieczna i nieskrępowana cenzurą, czy nie jest zastraszona, czy nie działa pod przymusem. WTA od początku jasno zaznaczała, co należy zrobić. Powtarzamy nasze wezwanie do przeprowadzenia pełnego i transparentnego śledztwa - bez cenzury - w sprawie oskarżeń wysuniętych przez Peng Shuai o napaść seksualną - czytamy w oficjalnym komunikacie szefa WTA Steve’a Simona.

Dowiadujemy się również z niego, że w związku z zamieszaniem wokół tenisistki federacja zdecydowała się zawiesić wszystkie turnieje, które w 2022 roku miały odbyć się w Chinach (i Hong Kongu). "Nie wiem, jak z czystym sumieniem mógłbym poprosić nasze zawodniczki o występy tam, gdzie Peng Shuai nie może się swobodnie komunikować i wygląda na to, że została zmuszona to wycofania swoich zarzutów o napaść seksualną" - tłumaczy Simon.