Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefania Szal tragedią wojny jednoczy narody

Norbert Ziętal
Stefania Szal.
Stefania Szal. Archiwum Pro Memoria
Przeszła przez Gross - Rosen, najcięższy z hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Tuż po wojnie doświadczyła ataków UPA. Pomimo tego powojenne lata poświęciła na budowanie pojednania polsko - niemieckiego i polsko - ukraińskiego.

O pani Stefanii zaczęło się głośno robić jakieś dwa lata temu. W mediach co jakiś czas pojawiały się komunikaty o kolejnym odznaczeniu dla niej, wyróżnieniu, dyplomie czy honorowym tytule nadanym przez któregoś z marszałków województwa lub prezydenta czy burmistrza miasta.

Gdy proszę o przesłanie listy wyróżnień otrzymuję dwie kartki zapisane drobnym drukiem.

Wyróżnienia marszałków polskich województw przeplatają się z dyplomami ministra kultury Republiki Federalnej Niemiec, poszczególnych landów niemieckich. Bawaria, Saksonia, Hesja, Brandenburgia. Dyplom ministra kultury Czech. Polskich wojewodów. Oczywiście władz Przemyśla i Podkarpackiego również.

Do tego imponująca kolekcja medali. Krzyż Walecznych 1939, Krzyż Oświęcimski 1956, Krzyż Partyzancki 1980, Złoty Medal za Zasługi dla Obronności Kraju 2005 czy odznaka honorowa Zasłużony dla Praw Człowieka.

Nastolatka w partyzantce

- Pani Stefania jest po ciężkim wylewie. Nie da rady spotykać się z dziennikarzami - przekazuje z Elżbieta Nowak ze Stowarzyszenia Społeczno - Kulturalnego Pro Memoria.

Informacje o niej pochodzą z jej zapisków i przekazów rodziny.

Stefania Szal, wówczas Stecyk, urodziła się w 1925 r. w Brześcianach, w powiecie samborskim, w województwie lwowskim. Dzisiaj miejscowość znajduje się na terytorium Ukrainy.

Do 1937 r. mieszkała w Radochońcach, również w pow. samborskim. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Stecykowie przenieśli się do powiatu przemyskiego, do wsi Boratyczne. Dzisiaj również ta miejscowość znajduje się na Ukrainie. Tydzień po wybuchu II wojny światowej skończyła 14 lat.

- Niemal od razu zaczęła u nas działać partyzantka. Złożona głównie z ludności wiejskiej, młodzieży polskiej i żydowskiej - wspomina pani Stefania.

Pomimo młodego wieku zaangażowano również ją. Zmobilizował ją polski policjant. Do dzisiaj pamięta, że nazywał się Ździobek. Mieszkał w sąsiedniej wsi. Tak trafiła do Polskiej Organizacji Samoobrony Terytorialnej "Świt". Do zgrupowania przemyskiego "Przepiórki", dowodzonego przez pułkownika Samborkiego.

Jako nastolatka wykonywała drobniejsze, choć nie mniej niebezpieczne zadania. Roznosiła patriotyczne ulotki, np. podczas 11 listopada. Rozklejała plakaty antyhitlerowskie. Była łączniczką, przenosiła rozkazy pomiędzy różnymi zgrupowaniami.

Wpadka przy sabotażu torów

Wówczas Przemyśl był miastem granicznym. Rzeka San dzieliła go pomiędzy dwóch okupantów. III Rzeszę i Związek Sowiecki. To utrudniało działalność konspiracyjną, ale pocztę trzeba było dostarczać do ludzi znajdujących się po obu częściach miasta.

Nastolatka Stefania pomagała w sabotażu na linii kolejowej z Przemyśla do Lwowa. Wpadli podczas jednej z ostatnich nocy 1939 r. W trakcie akcji na torowisku zostali otoczeni przez Niemców. Doszło do strzelaniny. Sporo osób zginęło. Resztę aresztowano.

- Gestapo zawiozło nas ciężarówkami do swojej siedziby na Zasaniu w Przemyślu (budynek przy ul. Krasińskiego istnieje do dzisiaj - przyp. nz.). Tutaj byliśmy przesłuchiwani przez wiele godzin. Chcieli się dowiedzieć, kto nas zwerbował, kto jest naszym dowódcą, chcieli kontakty na innych - wspomina pani Stefania.

Bicie, torturowanie były na porządku dziennym.

W styczniu 1940 r. została przewieziona do Rzeszowa na rozprawę. Została oskarżona o przynależność do zgrupowania antyhitlerowskiego, co akurat było prawdą. Tylko wiek zdecydował, że nie otrzymała kary śmierci. Wyrok: 2 lata więzienia. Wróciła do Przemyśla. Do więzienia.

- Niedługo potem mój ojciec wystarał się u znanego sędziego Baldiniego, aby z więzienia gestapo skierowano mnie do pracy, w zamkniętym ośrodku przy ul. Dolińskiego. Przetrwałam tam rok. W czerwcu 1941 r. Niemcy zaatakowali Rosjan. Mnie przewieziono do obozu w Krakowie - opowiada.

Robiono na niej eksperymenty medyczne

Po trzech dniach ruszyła dalej na zachód. Trafiła do Breslau, czyli obecnego Wrocławia.

- Mieszkaliśmy w barakach nad Odrą. Najpierw, niczym tam trafiliśmy, kazano się nam rozebrać do naga i zagoniono pod prysznice z zimną wodą. Jedliśmy zupę z brukwi - twierdzi.

Niedługo potem został przewieziona do obozu koncentracyjnego Gross - Rosen. Najcięższego z hitlerowskich.

- Obóz przypominał przemyski Kopiec Tatarski. Dookoła niego drewniane baraki, teren otoczony drutem kolczastym. Piętrowe, zmurszałe prycze, żarłoczne wszy i pluskwy. Codzienne egzekucje, widok trupów, krzyk torturowanych i niekończący się głód. Swoje potrzeby załatwialiśmy w kącie baraku, toteż panował okropny brud i fetor. Ludzie padali jak muchy - wspomina miejsce.

Jakoś się trzymała. Ale to oznaczało dla niej zgubę. Testowano na nie różne lekarstwa.

- Dostawałam jakieś zastrzyki, po których od razu zasypiałam. Budziłam się cała opuchnięta z silnym bólem całego ciała. Prawdopodobnie wstrzykiwano nam zalążki tyfusu i malarii. Potem leczono - opowiada.
Większość nie przeżywała eksperymentów medycznych.

- Prawie każdego dnia o 22.30 rozpalano piece. Palono w nich ciała. Przy akompaniamencie polskiej orkiestry - rozpamiętuje.

Po wojnie znowu napady

W lutym obóz wyzwoliła Armia Czerwona. Wcześniej pani Stefania z ocalałymi więźniami została przez Niemców ewakuowana do lagru w mieście Zatec, obecnie Czechy. Tutaj doczekała końca wojny. Dla niej wyzwolenie przyszło dopiero 9 maja 1945 r.

Trzy tygodnie później wróciła do Przemyśla. Odnalazła rodzinę, zamieszkali na Bakończycach. Obecnie to dzielnica miasta. Chwilę potem Urząd Repatriacyjny przydzielił im mieszkania w pobliskich Korytnikach. Mieli konia, krowę. Musieli je wyżywić. W maju byli w nowym domu. Nie nacieszyli się długo.

- W nocy z 26 na 27 października na polskie domy w Korytnikach napadli członkowie Ukraińskiej Armii Powstańczej -wspomina.

Wrócili do Przemyśla, trafili do podmiejskiej wsi Przekopana. Obecnie ul. Okrężna w Przemyślu. W maju 1946 r. wyszła za mąż za Michała Szala.

Jakiś czas po wojnie poświęciła się pomocy jej ofiarom, zwłaszcza byłym więźniom obozów koncentracyjnych. I była oddana całym sercem tej pracy społecznej, dopóki jej sił starczyło.

Tragedia wojny w służbie pojednania

Prowadziła też badania naukowo - dokumentacyjne. W szczególności interesowały ją miasta, do których trafiła z powodu wojny. Rodzinny Przemyśla, a także Wrocław, Oleśnica, czeski Zatec, Gross - Rosen, czyli obecna Rogoźnica. Gromadziła zdjęcia i archiwalne dokumenty. Korzystały z nich później różne instytucje kulturalne i archiwalne.

W latach 2002 do 2007 uczestniczyła w sprawach sądowych dotyczących represjonowanych przez hitlerowców. Prowadziły je sądy różnych instancji w Niemczech.

Postanowiła, że tragiczne wojenne przeżycia wykorzysta do działalności na rzecz pojednania polsko - niemieckiego i polsko - ukraińskiego. We współpracy ze stowarzyszeniem Kolbe Maximian Werk oraz Claims Conference współfinansuje przekazywanie darów, głównie sprzętu ortopedycznego i środków pielęgnacyjno - medycznych, domom pomocy społecznej w województwach mazowieckim i podkarpackim.

- Wspomagała byłych więźniów obozów koncentracyjnych. M.in. udzielała porad prawo - informacyjnych - informuje Pro Memoria.

Repatrianci i wypędzeni

W 2004 r. podjęła się niezwykłej inicjatywy. Odnalazła i nawiązała kontakt z byłymi mieszkańcami Oleśnicy. Po wojnie zostali wypędzeni do Niemiec, większość trafiła do miasta Hechingen w zachodniej części kraju.

- Szczery gest pojednania i wybaczenia przyczynił się do ocieplenia kontaktów w sferze narodowościowo - społecznej pomiędzy obecnymi mieszkańcami a "wypędzonymi". Ci drudzy przez wiele lat po wojnie mieli głęboko w sercach zadrę do Polaków i Rosjan, wypędzających ich w 1945 i 1946 z ich rodzinnych domów - informuje Pro Memoria.

Pani Stefania zajmowała się również wieloma innymi rzeczami, choćby badaniami nad deportacją ludności ukraińskiej z Przemyśla i okolic na obszar Dolnego Śląska.

Dzisiaj pani Stefania dobiega dziewięćdziesiątki. Pomimo, że właśnie teraz spada na nią deszcze różnych wyróżnień, to nie ma zdrowia, aby się nimi cieszyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24