- Pewne kwestie sobie wyjaśniliśmy, pewne są jeszcze do wyjaśnienia - tajemniczo mówi prezes Zbigniew Hatylak. - Na pewno zawodnicy muszą jeszcze porozmawiać z trenerem.
- Część zaległości zostanie wypłacona, na resztę poczekamy - dodaje Daniel Radawiec, jeden z zawodników.
- Ja akurat trenowałem, bo mam inną sytuację niż reszta drużyny. Tu jednak problem nie jest w klubie. To władze miasta muszą zrozumieć, że sam zakład nie udźwignie finansowania i kilku drużyn i wszystkich obiektów - dodaje "Radar".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że punkt sporny pojawił się po ubiegłotygodniowym sparingu w Dukli ze Stalą Rzeszów. Zawodnicy, którzy praktycznie bez walki przegrali mecz, obrazili się na trenera i działaczy, że w drodze powrotnej nie dostali obiadu.
- Proszę sobie policzyć koszty wynajęcia autokaru, boiska i opłacenia sędziów. Mieliśmy im jeszcze fundować obiad za wyjazd na wycieczkę, bo na boisku to oni raczej nie grali - opowiada jeden z działaczy.
- Co ciekawe, to zawodnicy, którzy namawiali resztę zespołu do strajku, akurat chodzili na treningi. Reszta solidarnie opuszczała zajęcia... - śmieje się.