Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Student Uniwersytetu Rzeszowskiego: potraktowano mnie jak worek ziemniaków

Wojciech Malicki
Wojciech Mycek: - Szukałem pomocy u dziekana, ale nic nie wskórałem.
Wojciech Mycek: - Szukałem pomocy u dziekana, ale nic nie wskórałem. Fot. Krzysztof Potaczała
- Zapisałem się na studia magisterskie na Uniwersytecie Rzeszowskim w przekonaniu, że będę studiował "Agronomię z agrobiznesem" - mówi Wojciech Mycyk. Bez jego woli dziekan przepisał go jednak na zupełnie inną specjalność.

RZESZÓW Wojciech Mycek musi studiować niechcianą specjalność
Wojciech Mycyk jest studentem I roku zaocznych (płatnych) studiów magisterskich na kierunku Rolnictwo.

- Gdy składałem aplikację w dziekanacie poinformowałem, że chcę studiować specjalność "Agronomia z agrobiznesem". Pracownica dziekanatu poinformowała mnie jednak, że wyboru specjalności będę mógł dokonać po pierwszym semestrze - opowiada Wojciech.

Student zarzeka się, że nikt wówczas nie uprzedził go, że liczba miejsc jest ograniczona i nie wszyscy chętni będą mogli studiować "Agronomię".

Protesty nic nie dały

Po zakończeniu pierwszego semestru Mycyk zapisał się na "Agronomię". Ale zanim zaczął ją studiować został skreślony z listy i przepisany na specjalizację "Kształtowanie rolniczej przestrzeni produkcyjnej". Zaskoczony próbował interweniować u pani prodziekan.

- Usłyszałem, że o zakwalifikowaniu na "Agronomię" decydowała średnia ocen. Pani dziekan dała mi też do zrozumienia, abym nie grymasił, bo wykładowcy innych specjalizacji też muszą mieć pracę - opowiada Wojciech Mycek. Interwencja nie przyniosła żadnego efektu.

- O przyjęciu na atrakcyjne specjalizacje decyduje średnia ocen i student na pewno był o tym wcześniej poinformowany - tłumaczy dr Henryk Pietrzak, rzecznik prasowy Uniwersytet Rzeszowskiego.

A właśnie, że nie

Wojciech Mycyk zarzeka się, że wtedy, gdy składał aplikację, nikt o średniej ocen go informował. Twierdzi, że ma na to świadków.

- Czuję się oszukany, ponieważ opłaciłem i zaliczyłem pierwszy semestr, a każe mi się studiować przypadkowo wybraną specjalizację, która w ogóle mnie nie interesuje. Potraktowano mnie, jak worek z ziemniakami, który może przerzucić, gdzie się chce - opowiada Wojciech Mycyk.

Student poprosił o interwencję dziekana wydziału biologiczno-rolniczego. Nic nie wskórał.

- Dziekan nie mógł nic poradzić, bo obowiązują go limity miejsc na poszczególnych specjalizacjach - mówi Henryk Pietrzak. - Studentowi pozostaje jeszcze odwołanie do prorektora ds. studenckich.

- Oczywiście, że się odwołam. Wykorzystam każdą możliwość walki os woje prawa - zapowiada Wojciech Mycek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24