Sukces ma matkę i ojca - to praca zespołowa

Przyjmując statuetkę Kobiety Przedsiębiorczej powiedziała pani, że chociaż mieszka w Rzeszowie dopiero od trzech lat, już zdążyła zakochać się w tym mieście.

To prawda. Prowadząc hotele w różnych miejscach w kraju i za granicą, przeprowadzałam się wiele razy. Mieszkałam w Krakowie, Poznaniu, Sopocie i w Omanie. Jednak to Podkarpacie skradło mi serce.

Miłość wydaje się odwzajemniona, skoro tutejsze środowisko postanowiło panią wyróżnić tytułem Kobiety Przedsiębiorczej.

To dla mnie jedna z najważniejszych nagród. Tym bardziej że poznałam na Podkarpaciu wiele kobiet, które imponują przedsiębiorczością. Cieszę się, że jestem jedną z nich. Sukces zawsze ma matkę i ojca. To praca zespołowa i nieważne, czy szefem jest kobieta, czy mężczyzna.

Kobieta zarządzają inaczej?

Zazwyczaj wymagamy więcej od siebie samych. Naszą cechą jest to, że poprzeczkę stawiamy sobie wysoko. Ale, jak już mówiłam, sukces nie przychodzi jednoosobowo. Mój dzielę z pracownikami hotelu. Bez nich nie byłoby mnie.

Pani sposób na zarządzanie hotelem?

Kieruję się jedną, podstawową zasadą - każdy gość ma zostać tak przyjęty jak przyjmuje się znajomych i bliskich w swoim domu. Mamy służyć, gościć, dobrze karmić i czekać na nich w drzwiach, gdy wrócą.