Świadkowie byli zaskoczeni, że to Lesław S. napadł na bank w Wielkich Oczach

Przed Sądem Okręgowym w Przemyślu, odbyła się druga rozprawa w sprawie napadu na bank w Wielkich Oczach w marcu br. Zeznawali świadkowie oraz, w charakterze oskarżyciela posiłkowego, dyrektor banku w Wielkich Oczach.

- Z początku przez myśl mi przeszło, że to żart. Ogromny mężczyzna, w masce na głowie, z dużym nosem, w ręku trzymał pistolet. Nic nie mówił. Gdy po chwili zorientowałam się, że to napad, byłam przerażona. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam - zeznała wczoraj dyrektor banku. Dodała, że bardzo się zdziwiła, gdy napastnik został pozbawiony maski.

- Poznałam go to nasz klient. Mówiłam, panie Leszku, spokojnie, co się stało? Ale on gwałtowanie zareagował i rzucił "k... zabiję cię" - opowiadała wczoraj sądowi.

Bardzo przeżyła napad. Przez dwa miesiące była na zwolnieniu lekarskim, z powodu stresu. Do dzisiaj korzysta z pomocy psychologa.

- Pierwszy napastnika próbował obezwładnić pracownik banku. Szybko dołączyła do niego klientka, która akurat weszła do środka. Nie dali rady. Napastnik zdołał uciec z budynku. Dopadł do policyjnego radiowozu, wsiadł za kierownicę. Wówczas do auta doskoczyło dwóch przypadkowych mężczyzn, ojciec z synem. Wkrótce potem dołączył policjant wezwany na pomoc, a także pracownik banku. W czwórkę zdołali wyciągnąć Lesława S. z samochodu, i zakuć w kajdanki.