"Dulszczyzna" pozostała miarą hipokryzji, ciasnoty umysłowej i za nic nie chce się stać pojęciem historycznym. Wręcz przeciwnie, stale odradza się w nowej, może nawet groźniejszej postaci. Prostactwo, zakłamanie, tuszowanie skandali i dbanie o zewnętrzne pozory, usta pełne szlachetnych słów i świństwa wyrządzane innym po cichu, przekonanie, że pieniądz nie cuchnie i wszystko może - to zjawiska i postawy bynajmniej nie przebrzmiałe.
Dlatego Henryk Rozen nie musiał "uwspółcześniać" "Moralności...". Wystarczy, że jego spektakl rozgrywa się w niepokojąco pustej i zimnej przestrzeni scenograficznej Macieja Preyera, który słusznie ucieka od secesyjnych pluszów, aksamitów, ciężkich kostiumów, dusznej atmosfery dawnego salonu.
Skąd znamy tego potwora
W teatrze, w każdej kolejnej realizacji "Moralności..." robiono z Anieli Dulskiej coraz groźniejszego potwora. W końcu przestaliśmy się jej bać, stała się tak groźna, że śmieszna.
Ale gdy w spektaklu Henryka Rozena na scenie pojawia się Katarzyna Słomska znowu zaczynamy się bać Anieli Dulskiej. I zastanawiamy się, skąd znamy tego potwora? Bo znamy skądś na pewno, z bliska, po sąsiedzku, z telewizji.
Najbliższa premiera to...
Najbliższa premiera to...
"Wszystko o kobietach" Miro Gavrana, 13, 14 i 15 bm. na Małej Scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej.
Każda z grających w niej aktorek zmienia charakter równie często jak wygląd, przyjmuje rolę matki lub córki, zmienia się ze starej kobiety w dziewczynę, z przyjaciółki w śmiertelnego wroga. Bilety po 20 złotych w kasie teatru lub biurze obsługi widzów, tel. 017 853-22-52.
Katarzyna Słomska z twarzą niewiniątka gra na pozór taką sobie kobitkę z odrobiną domowego ciepełka. Drażniącą piskliwym, przesłodzonym głosikiem. Przygarbiona, w luźnej koszuli i pretensjonalnym szlafroku wyrzuca z siebie skrzekliwe komendy, którymi zastrasza domowników.
Patrzy czujnie, podejrzliwie świdruje oczkami. Mówi, a raczej przemawia, butnie i opryskliwie. Ta kreacja przerasta ją, jej kobiecość i umiejscawia jej Dulską gdzieś poza Zapolską i jej sztuką. Gdzie?
Święta świętość i pieniądze
Spektakl Henryka Rozena w zasadzie jest koncertem dla dwóch aktorek. Jedna z nich, Katarzyna Słomska gra rolę tytułową. Druga, Anna Demczuk właściwie epizod - jest to rola praczki Tadrachowej, opiekunki i matki chrzestnej Hanki, służącej uwiedzionej przez Zbyszka, syna Dulskiej.
Ale już samo wejście Anny Demczuk na scenę elektryzuje publiczność i ponad miarę jej roli nadaje przedstawieniu nieoczekiwanie nowe tempo i barwę. Z przymilnym uśmiechem obłudnej lisicy, jako Tadrachowa twardo i drapieżnie umie upomnieć się o zadośćuczynienie dla swojej podopiecznej. Gra świętą świętość, która bez zawahania sięgnie po brudne pieniądze dla zatuszowania nieczystej sprawy. Skąd to znamy?
Wspaniałość "dulszczyzny"
Ciekawie gra uwiedzioną Hanke Agnieszka Smolak. Zamknięta w sobie, z dystansem wobec otoczenia godnie przeżywa zranione uczucie. Chociaż jest bardziej heroiną, aniżeli prostą dziewczyną ze wsi. Świetna w scenie, gdy bierze pieniądze za utraconą cześć i tym samym dołącza do zepsutego świata.
W ich tle, Robert Chodur poprawnie tworzy postać Felicjana Dulskiego, a Kornel Pieńko - Zbyszka, Beata Zarembianka - Juliasiewiczowej, Małgorzata Machowska - Lokatorki. Bez pomysłu na mniej papierową postać Meli gra tę rolę Małgorzata Jakubiec - Hauke. Z kolei za ekspresyjnie z pomocą całego ciała zmaga się z rolą Hesi Magdalena Kozikowska.
Niemniej wszystkie te postacie przekonują nas, ze "dulszczyzna" nadal wiedzie wspaniały żywot, jak każda hipokryzja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Bieniuk w PRZEŚWITUJĄCYCH spodniach na ściance. Tak wystroić mogła się tylko ona
- 19-letnia Emilia Dankwa odsłania brzuch i wygina śmiało ciało w cekinach i szpilkach
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc
- Marcin Miller chudnie w zastraszającym tempie. Lider Boysów to teraz niezłe ciacho!