Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święta spędzą w szałasie nad rzeszowskim zalewem

Małgorzata Froń
Pani Bożena razem z przyjacielem i psami od ponad 10 lat mieszka nad rzeszowskim zalewem. Okoliczni mieszkańcy już przyzwyczaili się do tej niezwykłej pary.
Pani Bożena razem z przyjacielem i psami od ponad 10 lat mieszka nad rzeszowskim zalewem. Okoliczni mieszkańcy już przyzwyczaili się do tej niezwykłej pary. Krzysztof Łokaj
Bożena i Wiesław od 10 lat koczują nad Wisłokiem w Rzeszowie. - Wybraliśmy takie życie. I nie narzekamy.

Wczoraj odwiedziliśmy bezdomnych znad rzeszowskiego zalewu. Zawieźliśmy ciepłe ubrania, które przynieśli do redakcji nasi Czytelnicy i trochę żywności, którą zebrali dziennikarze. Z prezentami przekazaliśmy też świąteczne życzenia dla pani Bożeny i pana Wieśka.

Nie jesteśmy przecież sami

Mieszkają od 10 lat w szałasie. Sami go zbudowali. Szałas zrobiony jest z gałęzi i rurek, pokryty grubą warstwą folii i czymś w rodzaju linoleum. W środku mają ubrania, kołdry, buty, wszystko, co potrzebne do życia. Jest butla gazowa i radio. Razem z nimi mieszka pięć psiaków.

- Wszystkie wysterylizowane i zaszczepione - opowiada pan Wiesław. - Pomogła nam znajoma pani. Zawiozła mnie z psami własnym samochodem do weterynarza i opłaciła wszystkie zabiegi. Są ludzie, na których można liczyć. Nie jesteśmy sami, mamy psy, odwiedzają nas znajomi. A Bożenki teraz nie ma, poszła nogi rozprostować. Zaraz powinna przyjść.

Witam Nowiny

Psy szczekają głośno, widać, że nie lubią obcych.

- One nie ugryzą - przekonuje pan Wiesław. - A szczekać muszą, żeby zaznaczyć, że to ich teren.
Wraca pani Bożenka. Poznaje nas z daleka. - A Nowiny, dzień dobry. Przespacerowałam się trochę - uśmiecha się kobieta.

Pytamy o przygotowania do świąt. - Choinkę już mamy, o wisi tam na rowerze - pokazuje pan Wiesław. - Na razie jeszcze złożona, ale lada dzień ją postawimy. Właściwie wszystko mamy, co trzeba. Będziemy świętować w naszym domku.

Pan Wiesław zbiera aluminiowe puszki po napojach i sprzedaje w skupie złomu. - Za kilogram płacą 3 zł, na kilogram trzeba około 60 puszek - wylicza mężczyzna. - Wiele rzeczy znajduję na śmietnikach. Ludzie wyrzucają praktycznie wszystko.

- Jak żyjemy? Dostajemy zasiłek z opieki społecznej. Nie ma jeszcze mrozów. Nie ma, co narzekać.

Czytam "Zaklinacza koni"

I nie narzekają. Mówią, że wybrali takie życie i jest im z tym dobrze.

- Mam Wiesia, mam wiernych przyjaciół, czyli pięć piesków. Wiesiek zajmuje się zaopatrzeniem, zbiera puszki, przynosi jedzenie - opowiada kobieta. - Ja sobie tutaj siedzę z pieskami i dużo czytam. Wiesiek mi dużo książek ze śmietnika przynosi - kobieta wyciąga z szałasu nowiutkie dwie książki. - Niech pani patrzy, co ludzie wyrzucają, a książki przecież teraz bardzo drogie.

Pan Wiesiek też czyta. Teraz akurat kończy "Zaklinacza koni. - Dobra książka - ocenia.

Psy nie są głodne. Stoją przy pełnych miskach, ale nie jedzą, czujnie obserwują obcych. Kiedy odchodzimy, życząc "naszym bezdomnym" wesołych świąt, żegnają nas straszliwym ujadaniem. - My też życzymy wszystkiego dobrego - żegnają nas z uśmiechem ludzie znad zalewu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24