Szef gminy zaleca bezrobotnym naukę kamasutry

Jego zdaniem tego typu szkolenia to "pic na wodę".

Nie kryją oburzenia organizatorzy unijnych szkoleń. Żal do Żołyniaka mają bezrobotni. - Z tą nauką kamasutry to był taki żart. A to że wpisali go do protokołu z sesji to trudno - tłumaczy. Szkolenia dla bezrobotnych określa krótko: "to pic na wodę".

- Czuję się urażona. Przewodniczący rady gminy nie powinien publicznie tak mówić. Nawet jeśli tak naprawdę myśli - oburza się Anna Sajdutka. Kobieta od 17 lat nie ma pracy. Samotnie wychowuje pięcioro dzieci. Ukończyła unijny kurs który ma jej pomóc stanąć na nogi. - Jestem zadowolona, bo dzięki temu mam szansę na odmianę mojego życia. Uwierzyłam w siebie. Chcę dalej się uczyć - mocno akcentuje Sajdutka.

Z żalem komentują ocenę Żołyniaka pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Oddajemy swoje serca dla sprawy. A tu taka przykrość. Nie popisał się pan przewodniczący - komentuje Maria Tabin-Matusz, kierowniczka GOPS-u. Dodaje, że unijny projekt to efekt wielu miesięcy ciężkiej pracy całego zespołu ludzi.

Spośród 15 bezrobotnych którzy uczestniczyli w projekcie już dwie osoby znalazły sobie pracę. Skorzystał Urząd Gminy, bo dostał sprzęt na wyposażenie dwóch stanowisk pracy na dodatkowe zatrudnienie pracowników socjalnych. Ponadto Unia daje jeszcze kasę na dwa stanowiska pracy dla urzędników. Wójt gminy jest za kontynuowaniem projektu również w tym roku, bo widzi korzyści dla gminy. Nie chce potwierdzić że będzie tam wykładana sztuka miłości.