Szef Ósemki wygrał u siebie

Jak już informowaliśmy, formuła poniedziałkowych zawodów jest taka, iż zawodnicy rywalizują w bilard i darta. Jeśli po dwóch pojedynkach notowany jest remis, rozgrywana jest dogrywka (dyscyplina jest losowana).

- Na początku szło mi średnio - przyznaje bohater wieczoru, który wprawdzie w pierwszej rundzie miał wolny los, ale już w drugiej uległ 3:5 Sławomirowi Pasternakowi.

Na lewej stronie Janusz rozegrał dwa pojedynki; Z Robertem Karpiem wygrał 6:2 z Witoldem Hajdukiem 6:3.

- Z Witkiem w bilard wygrałem trzy do jednego, w darta trzy do dwóch - komentuje Janusz, który po powrocie na prawą stronę wziął w półfinale pełny rewanż na Pasternaku (6:2).

Jurek po wolnym losie w pierwszej rundzie, w drugiej wygrał wojnę nerwów z Tomaszem Moskwą (4:3), następnie stoczył nie mniej zacięty mecz Witkiem Hajdukiem (6:5), by w półfinale nieoczekiwanie szybko i łatwo rozprawić się z Robertem Pecką (6:0).
W meczu wieczoru "Jerry" nie poszedł jednak za ciosem i nie miał wiele do powiedzenia w starciu z Januszem. Inna rzecz, iż ten dawał czadu, szczególnie w meczu bilardowy.

- W bilard z meczu na mecz grałem coraz lepiej. W finale sam byłem w szoku, gdy udawały mi się ciężkie ścięcia i wpadały niektóre trudne bile - przyznał zwycięzca. - W darta po latach też zacząłem trochę więcej rzucać i w kolejnych turniejach lotki powinny mnie jeszcze lepiej słuchać.

Jack Pot rozgrywany był tym razem w darta. Trzej wylosowani zawodnicy trafiali kolejno w jedynkę, dwójkę, trójkę i dalej. Każdy miał do dyspozycji 10 serii. Kto zaszedł najdalej zdobywał nagrodę. Najbardziej dokładny okazał się Sławek Pasternak i mógł skosztować czegoś mocniejszego na koszt klubu.

W najbliższy poniedziałek turniej numer 3. Początek - godzina 19. Zapraszamy.