Sztucznej ślizgawki w Rzeszowie jednak nie będzie

Pomysł budowy całorocznej ślizgawki pojawił się w ubiegłym roku. Urzędnicy przygotowali kosztorys inwestycji, a następnie wspólnie z radnymi zarezerwowali w budżecie miasta 400 tys. zł na jej realizację. Na wiosnę miasto ogłosiło przetarg. Stanęły do niego trzy firmy, jednak ich oferty wahały się między 830 a 981 tys. zł. Urzędnicy postanowili powtórzyć przetarg. Liczyli, że tym razem oferty będą niższe.

Niestety i tym razem żadna z firm nie zmieściła się w kwocie zarezerwowanej na lodowisko przez miasto. Początkowo władze Rzeszowa zastanawiały się, czy nie dołożyć na ten cel pieniędzy. Zamiast tego podczas ostatniej sesji radni przegłosowali jednak uchwałę o zdjęciu wszystkich pieniędzy z budowy lodowiska.

W uzasadnieniu urzędnicy tłumaczyli rezygnację z budowy wysokimi kosztami utrzymania lodowiska. Czy wcześniej nie zdawali sobie z nich sprawy?

- Ze specyfikacji takich tafli podawanych przez producentów wynika, że są trwałe i bardzo śliskie. W oparciu o te informacje podjęliśmy decyzję o budowie lodowiska. Ale dla pewności wysłaliśmy do naszych urzędników do Radomia, gdzie działa taka ślizgawka. Okazało się, że bardzo szybko się niszczy, a w dodatku nie jest wystarczająco śliska. Z tego powodu mało kto z niej korzysta - tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Czy nie można było tego sprawdzić przed ogłoszeniem przetargu?

- Pewnie tak i tu popełniliśmy błąd. Na szczęście w porę go naprawiliśmy - dodaje rzecznik.

Miasto zapewnia jednocześnie, że pieniądze wydane na dokumentację lodowiska nie zmarnują się.

- Wykorzystamy je, ale poczekamy na nowszą technologię. Wówczas zbudujemy lodowisko na Olszynkach - zapewnia Maciej Chłodnicki.