Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukam męża w internecie. Ślub - 15 września

Katarzyna Mularz
Krzysztof KapicaInternet to tak samo dobre miejsce na znalezienie drugiej połowy, jak impreza w klubie. Choć trzeba pamiętać, że czyhają tu różne niebezpieczeństwa.
Krzysztof KapicaInternet to tak samo dobre miejsce na znalezienie drugiej połowy, jak impreza w klubie. Choć trzeba pamiętać, że czyhają tu różne niebezpieczeństwa. K.Kapica
Kiedy 28-letnia Anna z Rzeszowa zamieszczała swój anons, nie spodziewała się, że w ciągu kilku dni będzie o nim mówić cała Polska. A wszystko sprawił miłosny zawód.

"Szukam kandydata na męża do zarezerwowanej daty wesela 15-09-2012, wszystko zarezerwowane i opłacone, sala w Rzeszowie na 200 osób z mojej rodziny jest 104, reszta szczegółów przy bliższym poznaniu" - taki anons pojawił się na jednym z rzeszowskich portali. Szybko zrobiło się o nim głośno, trafił na serwis Wykop, na którym internauci prezentują najciekawsze treści znalezione w internecie.

- To musi być żart. Kto na poważnie pisze takie rzeczy? - komentowali niektórzy.

O tym, że ogłoszenie jest poważne, zapewniała na łamach portalu Nowiny24, sama autorka.

- To nie jest żart - tłumaczyła nam Ania. - Ogłoszenie napisałam głównie po to, żeby wyrzucić z siebie żal po rozstaniu z chłopakiem. Bo naprawdę miał być ślub i wszystko było zarezerwowane. Data, restauracja i tak dalej. Tylko on zrezygnował.

Koniec z randkami. Boję się

Wtedy na rozmowę Ania zgodziła się, bo chciała żeby sytuacja się uspokoiła. Jednak to jeszcze bardziej zaostrzyło ciekawość internautów. Fakt, że dziewczyna odreagowuje nieszczęśliwą miłość, zamiast kpin wzbudzał sympatię i współczucie.

- O! Smutne pani Aniu, a już miałem ochotę się ponabijać - napisał na naszym forum Alek.

Inni pocieszali, lub… proponowali randkę.

- Po ukazaniu się ogłoszenia dostałam mnóstwo maili - opowiada Ania. - Na początku było miło, potem jednak zaczęłam dostawać bardzo nieprzyjemne wiadomości. Z jednym chłopakiem "z ogłoszenia" nawet się spotkałam, ale na kolejne randki raczej się nie odważę. Po internetowym szumie i obraźliwych mailach, boję się. Ktoś groził, że mnie sfotografuje, a zdjęcia umieści w sieci.

Ania cieszy się jednak, że w internecie znalazła kilka przyjaznych dusz. Chcą pogadać, pomóc, pocieszyć. W to, że znajdzie tu męża jednak raczej nie wierzy.

Internet odmienił moje życie

O skuteczności internetowych randek przekonana jest jednak nauczycielka, Joasia. Jej zdaniem, internet to tak samo dobre miejsce na znalezienie drugiej połowy, jak impreza w klubie. W ten sposób poznała kilku chłopaków, z którymi kontakt utrzymuje do dzisiaj i… przyszłego męża.

- Andrzeja poznałam na czacie w lipcu ubiegłego roku - opowiada. Już nie pamiętam, kto do kogo zagadał, ale ta jedna rozmowa wywróciła moje życie do góry nogami. Wprawdzie nie wiedziałam z kim rozmawiam, nie widziałam jego gestów, mimiki, ale czułam się tak, jakbyśmy znali się od zawsze.

"W realu" spotkali się po dwóch tygodniach wirtualnej znajomości. Dziś mają wspólne plany na przyszłość i salę weselną zarezerwowaną dla 100 osób.

- Będzie huczna impreza - cieszy się Joanna.

Na czat więcej nie zaglądnęła, ale do dziś ma do niego ogromny sentyment. W końcu gdyby nie Internet, pewnie nigdy nie poznałaby Andrzeja.

Wyobraźnia kontra rzeczywistość

Internetowe pogaduchy, oprócz niezaprzeczalnych zalet, mają również jedną poważną wadę - nigdy do końca nie jesteśmy pewni, z kim rozmawiamy. Wprawdzie wymiana zdjęć to oczywista oczywistość, ale kto w czasach Photoshopa wierzy jeszcze w zdjęcia?

- Pierwsze internetowe randki miałem na koncie już w wieku 14 lat. Kilka lat później regularnie zarywałem dziewczyny w sieci - opowiada Marian.

Najbardziej frustrowały go spotkania z dziewczynami, które w rzeczywistości wyglądały zupełnie inaczej niż na zdjęciu.

- To nagminne! - denerwuje się. Żyjemy w świecie retuszu i kiedy spodziewamy się filigranowej kobietki, a przychodzi jej dwukrotnie cięższa wersja, to można się rozczarować. Rozczarowania zresztą nie kryłem. Dziewczynie mówiłem, że nie chodzi o wygląd, a o to że zostałem oszukany i że to koniec znajomości.
Odreagowywał przy barze, podrywając "w realu". Dla niego i tak znajomości internetowe sprowadzały się do szybkiego i darmowego seksu.

- Nawet nie musiałem się specjalnie starać. Laski wręcz napierały, żeby pójść do łóżka na pierwszej randce - opisuje.

Jednak za swoją największą wpadkę w randkowaniu on-line uważa znajomość z dziewczyną z Wrocławia. Kilka miesięcy rozmawiali przez internet, potem przez telefon. W końcu ona przyjechała do Rzeszowa.

- Zaczęliśmy się spotykać "na poważnie". Zabrałem ją nawet ze sobą do pracy za granicę. Na miejscu jednak okazało się, że to był totalny niewypał - kończy, podsumowując internetowy związek kilkoma soczystymi określeniami.

To miejsce dla brzydkich kobiet?

Podobne doświadczenia z podrasowanymi zdjęciami ma internauta, podpisujący się na nowinowym forum nickiem "zawiedziony facet". Sam siebie nazywa frajerem, bo od 3 lat bezskutecznie próbuje poznać kogoś przez jeden z popularnych portali randkowych.

- Poznałem już na tym portalu 20 kobiet, ale wszystkie były nie do zaakceptowania ze względu na wygląd, a ten jak wiadomo dla faceta nie jest bez znaczenia. Ze wszystkimi dwudziestoma kobietami miałem okazję się spotkać i zawsze na takowe spotkanie szedłem uprzednio wymieniwszy się zdjęciami. Jednak w rzeczywistości okazywały się być zupełnie inne niż na swoich fotkach.

Zawiedziony nie wierzy w opowieści o miłości z internetu. Kobiety, które w ten sposób spotykał, były do tego stopnia nieatrakcyjne, że w momencie pierwszego spotkania już musiał myśleć, jak nie dopuścić do kolejnego.

Żona z internetu

Piotr wylicza, że zanim poznał swoją żonę, był co najmniej na kilkunastu randkach z dziewczynami z internetu.

- Byłem z natury nieśmiały, bałem się zaczepić dziewczynę na ulicy czy imprezie. W internecie wszystko jest prostsze, można się zastanowić co powiedzieć, ukryć emocje, no i w każdej chwili zamknąć okno kończąc znajomość - twierdzi.

Długo jednak nie przyznawał się przed znajomymi, w jaki sposób poznał Agnieszkę. Bo kiedy inni opowiadali o podbojach na imprezach i podrywach w pracy, "internet" brzmiał śmiesznie. Teraz nie ma oporów.

- Znam coraz więcej par, które poznały się w ten sposób. W gruncie rzeczy jakie to ma znaczenie, jeśli w ostatecznym rozrachunku ludzie są ze sobą najszczęśliwsi na świecie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24