Szybkie prawo jazdy? Tak oszukują szkoły nauki jazdy
Jerzy Moskwa, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie:
- Zarzuty właściciela szkoły nie są dla mnie zaskoczeniem. Powiem więcej, często jest tak, że zaświadczenia lekarskie są wystawiane bez wizyty i badania przez doktora. A potem dochodzi do żenujących sytuacji. Egzaminator pyta kursanta, gdzie ma okulary, a ten mówi, że nie nosi. Tymczasem w zaświadczeniu ma zaznaczone, że powinien mieć je na nosie. Często jest i tak, że osoba w okularach nie ma ich odnotowanych w dokumentacji. No to jak była badana? Wtedy odmawiamy przeprowadzenia egzaminu. Co do przyspieszania kursów, też o tym słyszałem. To naganne. Problem wynika z miernego nadzoru starostw powiatowych nad szkołami. Kontroli jest za mało, a urzędnicy muszą je zapowiadać z tygodniowym wyprzedzeniem. Jeśli chodzi o krótsze kolejki dla wybranych kursantów, to wiem nawet, o który chodzi ośrodek. Takie zachowanie po prostu nie przystoi, ale to już problem dyrekcji tego ośrodka. Niedługo w życie wejdzie jednak nowa ustawa o kierujących pojazdami, która pozwoli nieco unormować sytuację. Bo zgodnie z prawem szkoła nauki jazdy będzie musiała zgłosić w urzędzie datę rozpoczęcia kursu i liczbę kursantów. To oznacza lepszą kontrolę nad nauką.