Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymek umrze za dwa lata, jeśli mu nie pomożemy

Małgorzata Motor
Tylko skomplikowana i kosztowna operacja daje sympatycznemu Szymkowi szansę na przeżycie.
Tylko skomplikowana i kosztowna operacja daje sympatycznemu Szymkowi szansę na przeżycie. Archiwum
Szymka może uratować skomplikowana operacja serca. Jej koszt to aż 150 tys. zł

Szymkowi można pomóc wpłacając pieniądze na konto Fundacji na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis, ul. Nałęczowska 24, 20-701 Lublin, 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150, koniecznie z dopiskiem: "Szymon Stasiak". Dla wpłat zagranicznych: USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024 "Szymon Stasiak" lub EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022 "Szymon Stasiak". Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk.

Poruszająca historia 2,5-letniego Szymon Stasiaka zaczyna się w dniu, w którym przyszedł na świat. Jego mama nosiła go pod sercem przekonana, że rozwija się prawidłowo. Wszystkie badania z okresu prenatalnego pozwalały jej wyczekiwać zdrowego chłopczyka.

Kiedy w pierwszej dobie życia Szymka dowiedziała się, że synek ma chore serduszko, to był dla niej szok. Ale to nie był koniec złych informacji. Od lekarzy usłyszała, że wykryta wada jest poważna i na dodatek wystąpiła w najbardziej skrajnej postaci. Kolejne badania przyniosły kolejne smutne wieści - okazało się, że chłopczyk ma też wrodzony problem z odpornością.

- A wiadomo, że jak przyjdzie choroba, to atakuje najsłabsze organy. Od lekarzy w Polsce usłyszeliśmy, że przy tego rodzaju wadzie, nie uda się już stworzyć warunków zabezpieczających serce Szymka na całe życie - mówi łamiącym się głosem pani Joanna Stasiak, mama chłopczyka.

Lekarze wyczerpali możliwości

I chociaż badania prowadzone w pierwszym roku życia dawały nadzieję na uratowanie dziecka, to niestety kolejne trzy operacje serca nie powiodły się. W ostatniej karcie wypisowej poraża adnotacja: "Ze względu na brak możliwości skutecznej interwencji przezskórnej oraz kardiochirurgicznej odłożono decyzję o leczeniu." - Lekarze uznali, że wyczerpali możliwości leczenia Szymka. To oznacza, że mój synek za dwa lata może już nie żyć - mówi zrozpaczona kobieta.

I chociaż jest operacją, która może mu pomóc, żaden lekarz jej się nie podejmie w Polsce. Wszystko przez to, że niesie za sobą bardzo duże ryzyko zgonu. "Lepiej nic nie robić i cieszyć synkiem przez dwa lata niż narażać go już teraz na śmierć" - radzą mamie chłopca, ale ta nie zamierza się poddawać. - Ta operacja daje nam przynajmniej cień szansy, że Szymek będzie żył. Nie możemy jej zmarnować i czekać bezczynnie na jego śmierć - mówi.

Szymek mimo tak poważnej choroby, jest niezwykle sprytnym dzieckiem. Gdy nie miał siły raczkować, to wymyślił sobie swój styl "raczka". Gdy nie maił sił dmuchać w harmonijkę, to pogrywał sobie na bębenku. Ujmuje tym, że stale się uśmiecha. Przestaje tylko wtedy gdy traci oddech.

Jest światełko w tunelu

Rodzicom Szymka udało się znaleźć lekarza, który zachciał podjąć się tej skomplikowanej operacji. Ma ją przeprowadzić prof. Edward Malec w Klinice Uniwersyteckiej w Munster w Niemczech. Zaplanowana jest na przełomie stycznia i lutego. Problem w tym, że jest bardzo kosztowna, bo wyceniono ją na... 150 tys. zł.

- Oboje pracujemy, żeby mieć pieniądze na leczenie i rehabilitację Szymka. Pomaga nam rodzina, przyjaciele i bliscy. Jednak suma jest tak duża, że bez pomocy Czytelników nie damy rady jej zebrać. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie naszej walki o życie syna - apeluje pan Arkadiusz, tata chłopczyka.

Ze względu na to, że pani Joanna jest wykładowcą na UMSC w Lublinie, a pan Arkadiusz na KUL, ich studenci postanowili w tak trudnej sytuacji ruszyć im z pomocą. Błyskawicznie zorganizowali się i w ciągu tygodnia udało im się zebrać prawie 31 tys. zł. Planują koncerty charytatywne, kwesty, kiermasze.

- To co robią dla nas studenci jest niebywałe. Tym bardziej że nie prosiliśmy ich o to. Oni sami się skrzyknęli. I robią to wszystko, zachowując niezwykły takt. Wykazują przy tym jeszcze ogromną empatię - mówią wzruszeni rodzice Szymka.

Ale nie tylko w Lublinie ruszyli im z pomocą. Ze względu na to, że chłopczyk urodził się w Strzyżowie, a mama pochodzi spod Rzeszowa, jej rodzina, znajomi i przyjaciele rodziny organizują również tutaj zbiórkę pieniędzy. - Jeden podaje informację drugiemu. Zachęcamy wszystkich do pomocy, bo czasu jest niewiele - operacja jest już za kilka tygodni - mówi nam pan Dariusz, przyjaciel rodziny Stasiaków.

- Za każdy gest wsparcia i za każdą wpłatę z serca dziękujemy! - mówią Joanna i Arkadiusz Stasiakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24