Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak wyglądała akcja zabezpieczenia lufy armatniej w Rzeplinie [ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
Przeprowadzona na zlecenie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu akcja transportu lufy.
Przeprowadzona na zlecenie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu akcja transportu lufy. Archiwum WUOZ Przemyśl
70 lat temu Kajetan Potoczny z Rzeplina na niemieckiej lufie umieścił pasyjkę z ukrzyżowanym Jezusem Chrystusem. Prawdopodobnie w podziękowaniu Bogu za przegonienie okupantów niemieckich. Latami ludzie przychodzili się tutaj modlić.

Ktoś chciał ukraść naszą kapliczkę. Niech pani poinformuje kogo trzeba, bo ją ukradną - ktoś anonimowy zaalarmował Jolantę Piórkowską, sołtys wsi Rzeplin w gm. Pruchnik.

Pani sołtys zadziałała. Na miejscu pojawili się nie tylko policjanci i pracownicy Urzędu Miejskiego z Pruchnika, ale również z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu.

- Dzięki odpowiedniej reakcji mieszkańców udało się udaremnić próbę kradzieży tej lufy - cieszy się Małgorzata Schild, z WUOZ w Przemyślu.

- Prawdopodobnie to lufa z niemieckiego działa przeciwpancernego PAK 40, kaliber 75 mm. Tak została opisana w zgłoszeniu o próbie kradzieży - dodaje Janusz Gremski z WUOZ w Przemyślu.

- Leżała pośród pól. Ci, co ją wykopali, chyba przeliczyli się co do ciężaru. Zapewne nie zdawali sobie sprawy, że waży bardzo dużo. My potrzebowaliśmy kilku osób, aby zapakować ją na łyżkę koparki - dodaje pani Małgorzata.

Mieszkańcy pamiętają o rozbitym, niemieckim czołgu

Lufa leżała przy sporym dole. Obok wbity w ziemię krzyż z Jezusem. On nie był potrzebny niedoszłym złodziejom.
Bardzo prawdopodobne jest również, że lufa pochodziła nie z działa, lecz niemieckiego niszczyciela czołgów. Potwierdzeniem tego może być historia, która przetrwała w Rzeplinie, o rozbiciu niemieckiego „czołgu”.

Trudno dotrzeć do miejsca, w którym znajdowała się nietypowa kapliczka. Najpierw z asfaltowej drogi trzeba skręcić w polną. A potem kilkaset metrów przejść pieszo. Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań wreszcie docieramy we właściwe miejsce. Po śródpolnej kapliczce posadowionej na lufie armatniej pozostał już tylko dół. Krzyża też nie ma.

O kapliczce, a szczególnie miejscu, w którym się znajduje, wiedzieli nieliczni. Głównie miejscowi, dla których często była miejscem zmówienia modlitwy czy innych spotkań.

- Przed laty byłam zastępową drużyny. Pamiętam, że prowadziłam tam harcerzy. Paliliśmy w tym miejscu znicze i traktowaliśmy je jako grób nieznanego żołnierza - opowiada pani sołtys.

O nietypowej kapliczce na lufie wiedzieli za to pasjonaci militariów. Ale, choć próbowali, nie potrafili odnaleźć miejsca. „Gdzieś koło Pruchnika” - mówili pomiędzy sobą.

- Kiedyś oferowano mi spore pieniądze, abym tylko wskazał, gdzie znajduje się ta lufa. Miałem jedynie pokazać, choćby na mapie. Ale nie powiedziałem nic, bo zdawałem sobie sprawę, że szybko zostałaby ukradziona - mówi pan Paweł.

Z wdzięczności za ocalenie od niemieckiej zagłady

Pasyjkę ufundował mieszkaniec Rzeplina Kajetan Potoczny. Stało się to niedługo po przejściu frontu, choć dokładnie nie wiadomo kiedy. Niemcy wycofali się stąd latem 1944 r. Kapliczka mogła stanąć jeszcze w tym albo następnym roku, ale mogła również już po zakończeniu wojny. Poświęcił ją wtedy ks. Winiarz, z parafii w Rozborzu Okrągłym.

To nie była pierwsza kapliczka powstała w Rzeplinie z inicjatywy Potocznych. Przy drodze z Rozborza stoi inna, ufundowana przez innego Potocznego, w 1912 r. Może przez ojca Kajetana?

- Kiedyś badałem historię lufy. Miejscowi mówią, że to był czołg, ale bardziej prawdopodobne, że pojazd pancerny, niszczyciel czołgów. Takie były tutaj używane i faktycznie uzbrajano je w takie lufy, jak ta z Rzeplina. Z opowieści wynika, że na miejscu zginęło trzech, czterech Niemców. Czy są pochowani gdzieś w polach? Trudno powiedzieć. Zachował się przekaz, że kapliczkę ustawiono jako okazanie wdzięczności Panu Bogu za ocalenie i przepędzenie hitlerowców - opowiada pan Paweł.

Lufę próbowano ukraść w nocy z 21 na 22 stycznia. Choć sprawy nikt nie rozgłaszał, to od razu pojawili się chętni na zagospodarowanie elementu uzbrojenia.

- Dzwonili do mnie ludzie z różnych muzeów i miast. Chcą lufę. Jednak ja nie wiem, co się z nią dalej będzie działo - opowiada sołtyska.

Przypomina sobie, że kilka miesięcy temu zadzwonił do niej mężczyzna. Przedstawił się, reprezentował jakieś muzeum. Zaproponował, że chętnie weźmie lufę, a w zamian przekaże wierną replikę.

- Zastanowiliśmy się we wiosce. Mieszkańcy doszli do wniosku, że skoro tyle lat u nas stała, to niech stoi dalej - opowiada pani sołtys.

O usiłowanie kradzieży podejrzani są młodzi mężczyźni

Rozmawiamy jeszcze przed ustaleniem przez policję sprawców usiłowania kradzieży. Wtedy jeszcze policja z Pruchnika prowadzi czynności pod kątem wykroczenia. Po kilku dniach od ukazania się tekstu w Nowinach policja chwali się namierzeniem sprawców usiłowania kradzieży lufy. Wszyscy są z niedalekiej miejscowości w gm. Pruchnik, 20, 30 i 32-latek.

Najmłodszy usłyszał już zarzut usiłowania kradzieży. Pozostali dwaj wkrótce usłyszą podobne. Grozi im kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

- Funkcjonariusze ustalili, że na pomysł kradzieży wpadł 20-latek, który początkowo chciał sprzedać mundur swojego dziadka. Nawiązał kontakt z kolekcjonerem militariów, a jednocześnie potencjalnym nabywcą. Gdy pojawiło się zainteresowanie nabycia pamiątek z okresu II wojny światowej, 20-latek wpadł na pomysł wykopania zabytkowej lufy i sprzedaży jej - informuje podkom. Marta Gałuszka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Przemyślu.

Policja zaprzecza, aby militarysta zainteresowany kupnem munduru był zleceniodawcą kradzieży lufy. Wskazuje, że to raczej inicjatywa młodego mężczyzny, który być może dopiero po kradzieży, chciał się zastanawiać jak lufę sprzedać.

Być może lufa wkrótce odsłoni swoje tajemnice

Policja, po konsultacji z pracownikami Muzeum Wojska Polskiego, wartość lufy oszacowała na 6 tys. złotych. Zdaniem kolekcjonerów i militarystów, których poprosiliśmy opinię w tej sprawie, ze względu na jej doskonały stan można ją wycenić nawet na 30 tys. złotych. Jednak trudno coś takiego sprzedać, ot tak po prostu, na aukcji internetowej. Po wystawieniu wizyta policji murowana.

Co dalej z lufą? Wiadomo, że chętnych do jej przygarnięcia nie brakuje. Czy trafi do któregoś z regionalnych muzeów? Nie wiadomo. Formalnie jej właścicielem jest skarb państwa, w tym przypadku reprezentowany przez starostę jarosławskiego.

Być może wkrótce uda się lepiej poznać historię lufy i wydarzenia z nią związane. Udało się dotrzeć do dwóch numerów umieszczonych na niej. Fl 2670 bcd wyryty w dwóch miejscach. Przy jednym niemiecki orzeł, popularna gapa, nie pozostawia wątpliwości do kogo należała lufa.

- Po numerach być może dojdziemy, gdzie została wyprodukowana i na stanie jakiej jednostki była używana - mówi pan Paweł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24