Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taka szczęśliwa rodzina! Dlaczego więc wójt strzelił żonie w plecy?

Dorota Mękarska
Wtorek, 11 września. Ekipa śledcza zabezpiecza ślady w domu małżeństwa S.
Wtorek, 11 września. Ekipa śledcza zabezpiecza ślady w domu małżeństwa S. Dorota Mekarska
Co takiego się stało we wtorkowy poranek, że wójt Sanoka Mariusz S. - mimo że w domu była trójka dzieci - wyciągnął pistolet i strzelił żonie w plecy? Co o wójcie sądzą jego znajomi? I wreszcie - co tak naprawdę mogło być przyczyną tragedii?

Co ta dziewczyna krzyczy do słuchawki? Dyspozytor straży pożarnej w Sanoku, który we wtorkowy poranek odebrał telefon alarmowy, w pierwszej chwili nie miał pojęcia, o co chodzi. Wreszcie zrozumiał. Spośród okrzyków przerażenia i płaczu wyłowił słowa: - Rodzice są postrzeleni!

Piękni, młodzi, bogaci

Mariuszowi S. mógł zazdrościć każdy mężczyzna. Natura nie poskąpiła mu urody, przebojowości i energii. Już wieku 18 lat założył firmę, która całkiem dobrze radziła sobie na rynku.

Pochodzący z maleńkich Zabłociec chłopak ukończył studia na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Absolwentką tej samej uczelni była jego żona Aleksandra, młodsza od męża o 3 lata.

Wydawało się, że to małżeństwo zawarte zostało pod szczęśliwą gwiazdą. Piękno, młodość i bogactwo były jakby do małżonków przypisane. Aleksandra pracowała w bankowości, a Mariusz S. z powodzeniem robił karierę nie tylko jako biznesmen. Pod koniec lat 90. postanowił spróbować swoich sił w lokalnej polityce.

W samorządzie, jak we wszystkim, czego się dotknął, zaczął odnosić sukcesy. Gdy został wójtem, przepisał firmę na żonę, ale dalej nią zarządzał, nie stroniąc od fizycznej pracy. Ludzie nieraz widzieli, jak sam odśnieżał pługiem drogi, bo m.in. tym zajmowała się jego firma.

Sukcesy w polityce szły w parze z sukcesami w życiu rodzinnym. Mariusz i Aleksandra dochowali się trójki dzieci.

"Życie rodzinne nie jest dla mnie jedynie bezpiecznym azylem. W miarę możliwości staram się poświęcać każdą wolną chwilę mojej rodzinie i wychowaniu trójki moich pociech. Dzielnie wspomaga mnie w tym żona - Aleksandra, która dzieli swój czas pomiędzy rodzinę a pracę zawodową. Czasami zastanawiam się, jak ona to robi. Skąd bierze czas i energię, by pogodzić to wszystko - to dla mnie nadal zagadka. Wiem, że czasem nie dostrzegam, ile trudu kosztuje ją podtrzymywanie naszego domowego ogniska, ale to właśnie jej miłość i zrozumienie dają mi siłę, by podołać trudom każdego dnia. Nasze dzieci codziennie wysoko stawiają nam poprzeczkę. Zapanować nad taką gromadką, której energia i ciekawość świata zdają się nie mieć końca, to prawdziwe wyzwanie. Ale wysiłek się opłaca - przecież dzieci są najważniejsze!" - tak dwa lata temu pisał o swoim rodzinnym życiu Mariusz S.

Małżonkowie wybudowali w Sanoku okazały dom, do którego przeprowadzili się 6 lat temu. Nie szczędzili grosza na jego wyposażenie, co widać w gustownie urządzonych wnętrzach.

Sam wójt też zawsze wyglądał jak z żurnala. Do tego miał słabość do drogich gadżetów. Sprawił sobie jacht, jeździł na "wypasionym" motocyklu, ubrany w skóry niczym "easy rider", i chadzał na polowania.

- Ptasiego mleka im nie brakowało. Widać było, że są zamożni - mówi jedna z sąsiadek.

Ludzie i tak na niego głosują

Nie wszystko szło jednak jak z płatka. Mariusz S., który po ostatnich wyborach zasiadł po raz czwarty w fotelu wójta, w dwóch poprzednich kadencjach miał sporo kłopotów. W 2005 roku Prokuratura Okręgowa w Krośnie oskarżyła go o przekroczenie uprawnień, w wyniku którego gmina poniosła straty w wysokości prawie 1,9 mln zł.

Oprócz tego zarzuciła wójtowi popełnienie 15 innych przestępstw, związanych m.in. z inwestycjami oświatowymi i poświadczeniem nieprawdy w dokumentach. W 2011 roku Mariusz S. został uniewinniony, ale prokuratura wniosła apelację.

- Ta sprawa na pewno nie miała wpływu na jego postępowanie - uważa Anna Hałas, sekretarz gminy Sanok, która od 12 lat współpracuje z Mariuszem S. - Nie były to również problemy związane z funkcjonowaniem gminy, bo nie mamy problemów finansowych ani innych.

Proces nie wpłynął na spadek poparcia dla wójta. W 2010 roku zdobył on prawie 71 procent głosów.

- Jako wójt był kontrowersyjny - ocenia Marian Struś, redaktor naczelny "Tygodnika Sanockiego“. - Z jednej strony, ludzie go ogromnie podziwiali i szanowali za zaangażowanie i pracę. Ale miał też wielu przeciwników, którzy uważali, że działa w sposób bezpardonowy, wyrachowany i dla poklasku. Były też wątpliwości, czy postępuje w sposób uczciwy i prawidłowy. Ja go podziwiałem za pracowitość, energię i zaangażowanie. On w pracy nie patrzył na zegarek. Miał też dobre serce. To było widoczne, gdy komuś stawała się krzywda. Zawsze był z tymi ludźmi i starał się pomagać.

Marian Struś podaje konkretny przykład: - Pamiętam pożar domu w Lalinie, w którym bardzo ucierpiała mała dziewczynka. Wójt postanowił, że dom dla tej rodziny zostanie odbudowany. Sam ruszył po firmach budowlanych, prosząc o wsparcie, i efekt był ogromny. Miesiąc później wylano fundamenty. Raz pojechałem z nim na tę budowę. Nie przeszkadzało mu, że był w garniturze. Jak zobaczył, że coś jest nie tak z zaprawą, ściągnął marynarkę i wkroczył do akcji. To nie było pod publiczkę. On na tej budowie bywał prawie codziennie, nie tylko wtedy, kiedy jechali tam dziennikarze. Tak samo było w czasie powodzi. Był z ludźmi na okrągło. Dzień i noc.

Po ostatniej wygranej wójt ugruntował wyraźnie swoją pozycję i "wykosił" opozycję. Wtedy spełnił swoje ambitne plany naukowe. W tym roku uzyskał stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Tak cieszył się z tego osiągnięcia, że pochwalił się tym faktem na portalu internetowym, co przyjęte zostało z mieszanymi uczuciami.

Ale ciacho!

Przez cały ten czas Mariusz S. był niezmiernie wyczulony na swój publiczny wizerunek. Szczególnie w zakresie spraw męsko-damskich. Jak twierdzą jego współpracownicy, dla kobiet był zawsze szarmancki, ale nic ponad to.

Choć z dziennikarzami starał się utrzymywać życzliwe stosunki, zdarzało się, że reagował niewspółmiernie nerwowo na materiały, które - jego zdaniem - mogły przedstawić go w złym świetle jako męża i ojca.

Tak było np. w zeszłym roku, gdy "Tygodnik Sanocki“ zamieścił jego zdjęcie w humorystycznej rubryce z żartobliwym komentarzem. Na zdjęciu uwidoczniono wójta w towarzystwie tancerek tańczących kankana.

Przy jednej z kobiet umieszczono dymek z hasłem: "Ale ciacho", a druga mówiła: "Ja go dziś biorę".

Z reguły bohaterowie tej cyklicznej rubryki podchodzili do sprawy z dość dużym pobłażaniem. Ale nie Mariusz S.

- Reakcja wójta nas zszokowała - opowiada Marian Struś. - Kilka dni po ukazaniu się zdjęcia dostałem pismo przedprocesowe od jego prawnika, że naruszyliśmy dobra osobiste Mariusza S., bo była to forma jego ośmieszenia, a w związku z tym sprawa ma być skierowana do sądu.

- Nie zgadzałem się z tym całkowicie, dlatego odpisałem panu mecenasowi, że naszym zamiarem nie było ośmieszenie wójta. Jednak jeśli on to tak traktuje, mogę go przeprosić. Mecenas odpisał, że pan wójt zgadza się na takie rozwiązanie. Przeprosiny w tygodniku się ukazały i temat procesu się zakończył.

Życie niczym sport ekstremalny

Dbałość wójta o wizerunek nie położyła jednak tamy plotkom, które co jakiś czas obiegały tutejsze środowisko. Dotyczyły one przede wszystkim jego prywatnego życia i wierności małżeńskiej.

- Takim ludziom jak on różne rzeczy się przypisuje - uważa Anna Hałas. - Jednak my, pracownicy urzędu, nigdy nie widzieliśmy, żeby wójt niestosownie się zachowywał. Nigdy nie stwarzał też dwuznacznych sytuacji.

Te plotki na pewno nie pozostały bez wpływu na małżeństwo Mariusza S., które nie wiadomo, czy to z powodu wzajemnych podejrzeń i nadmiernej zazdrości czy prawdziwych problemów przeżywało kryzys.

Na dodatek w tym roku Mariusza S. dopadło jakieś fatum. Dwa razy w krótkim czasie uległ poważnym wypadkom. Z pierwszego wyszedł z 28 szwami. Po raz drugi otarł się o niebezpieczeństwo w lecie tego roku.

Zepchnięty z drogi przez inny pojazd bus prowadzony przez wójta przekoziołkował kilka razy i zatrzymał się na latarni. Co prawda, do wypadku doszło nie z winy Mariusz S., ale skutki kolizji odbiły się mocno na jego samopoczuciu. Po tym wydarzeniu wójt zamienił się w strzępek nerwów.

- Jego życie to był sport ekstremalny. Gmina, firma, rodzina, doktorat, jacht, ścigacz - to za dużo jak na jednego człowieka - uważa znajomy Mariusza S. - Jak człowiek jest cały czas zaganiany, to zwykły konflikt z żoną urasta do wybuchu.

Strzał w plecy

W poniedziałek wójt uczestniczył w uroczystości poświęconej żołnierzom września w podsanockich Bykowcach. Nazajutrz rano między małżonkami wybuchła kłótnia. Dzieci były w domu, wybierały się do szkoły.

Do dramatycznego finału doszło około godz. 7. Jego przebieg można odtworzyć na podstawie pozostawionych śladów i nieoficjalnych relacji.

Mariusz S. sięgnął po starą poniemiecką broń jeszcze sprzed II wojny światowej. Przetrzymywał ją nielegalnie. Gdy żona była w kuchni, podszedł do niej od tyłu. Stanął w odległości zaledwie 1 metra i strzelił.
Kula przeszła przez twarzoczaszkę, ale nie uszkodziła żadnego ważnego wewnętrznego narządu. Gdy zraniona kobieta pochyliła się, oddał do niej dwa strzały w plecy. Te były śmiertelne. Żona Mariusza S. upadła tam, gdzie stała.
Wtedy on przyłożył pistolet do prawej skroni i pociągnął za spust.
Mariusz S. przeżył próbę samobójczą, doszło jednak do trwałego uszkodzenia mózgu. Walczy o życie w szpitalu. W czwartek lekarze określali jego stan jako ciężki, ale stabilny.
***
Mieszkańcy Sanoka nie rozumieją tego, co się stało. Trudno im się otrząsnąć z szoku.
- A wyglądali na tak zgodną i szczęśliwą rodzinę - sąsiadka małżeństwa S. kręci z niedowierzaniem głową. - Ale może to były tylko pozory…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24