Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taksówkarz za życia pochowany. Oto wojna na rzeszowskim postoju

Andrzej Plęs
Symboliczny nagrobek dla taksówkarza, przygotowany - jak twierdzi Józef Pytko - przez wrogich mu konkurentów z postoju taksówek.
Symboliczny nagrobek dla taksówkarza, przygotowany - jak twierdzi Józef Pytko - przez wrogich mu konkurentów z postoju taksówek. Andrzej Plęs
Puste kursy, lewe zakupy, obraźliwe napisy, a nawet symboliczny nagrobek. Tak wygląda wojna między taksówkarzami na postoju przy Placu Wolności w Rzeszowie.

"Kup se wielką lodówkę" - słyszy frajer, który swoją taksówką wjeżdża pierwszy raz na postój. Frajer nie ma pojęcia, o co chodzi. Frajera frajerstwo będzie trochę kosztować, ale o tym musi przekonać się sam.

Między taksiarzami trwa wojna o klienta, wojna czasem brudna i nieuczciwa, sabotaż i dywersja, propaganda i dezinformacja. W Rzeszowie miejscem takiej bitwy jest niewielki postój na Placu Wolności.

My i oni

Józef Pytko, emerytowany funkcjonariusz więzienny, zajechał na postój po raz pierwszy przed trzema laty. Młody wiekiem, sprawny ciałem, reszty życia nie chciał spędzać w emeryckich bamboszach, zdobył koncesję taksówkarską, wsiadł za kółko opla i przycupnął na postoju na Placu Wolności. Od razu się zaczęło.

- Jest tam taka pięcioosobowa grupka taksiarzy, którzy chcą mieć wyłączność na ten punkt, więc zaczęli we mnie tłuc - opowiada.

Tych pięciu zaczęło instruować resztę, że Pytce nie wolno podawać ręki, bo to były "klawisz". Raz po raz Pytko słyszał, że ma "wyp...ać na Cienistą" i do dzisiaj nie wie, czy odsyłano go na cmentarz komunalny przy ul. Cienistej, czy na pobliski postój taksówek.

Zahartowany psychicznie w mundurowym zawodzie Pytko na Cienistą się nie wybrał i na Plac Wolności zajeżdżał codziennie. I widział, że tamtych pięciu nie tylko jemu obrabia okolice bagażnika, ale i innym. Kilku innych nie wytrzymało, zmienili postoje, on uciekać nie chciał. A nawet znalazł sojuszników. Na efekty nie musiał długo czekać.

Propaganda

Pierwszy napis czarnym flamastrem pojawił się przenośnym szalecie na placu: "Józef Pytko, ty klawiszu, ty ch...u". Trzy metry dalej budka telefoniczna, na jej ścianie kolejny napis. Ludzie tędy chodzą, nazwisko widzą, Pytko zaalarmował właścicieli toy-toya, przyjechali tego samego dnia, zmyli. Na budce napis wisiał długo.

I wkrótce pojawiły się następne, na ścianach przystanku autobusowego, na ścianach kiosku. Na reklamie Coca-Coli widniało "Pytko, ty pyto", na toy-toyu pojawiło się wkrótce nowe "Klawisz, ty szmato je…ny", a na kiosku "Józek Pytko, ty żebraku je...ny".

- Rano, zamiast śniadania, łykam trzy proszki uspokajające i jadę do roboty - mówi taksiarz. - Spodziewam się nowych, ale uciekać stąd nie zamierzam.

Ci, którzy go nie lubią na postoju, chyba docenili jego wspomaganą lekami odporność, skoro pewnego ranka mógł zauważyć, że autorzy poszli w poezję: "Józek, trzeba przyznać mocna twa psychika, ale mówią k...wy w bajzlach, że masz malutkiego cyka".

Przez trzy lata na postoju poczytał już i o sobie, o córce, i reszcie rodziny. Niedawno przeciwnicy urządzili mu nawet pogrzeb, skoro na kiosku zobaczył "Śp. Józef Pytko" opatrzone krzyżem, a na parkowym głazie widnieje "Tutaj leży Józek Pytko płytko".

Też z krzyżem, a nawet z okazałym lampionem nagrobkowym. Po drugiej stronie głazu dedykacja: "Jak chcesz uczcić jego pamięć, nasraj na ten kamień".

Taka zabawa może trwać w nieskończoność, więc sprawę zgłosił policji.

- Powiedziano mi, że naruszenie dóbr osobistych mogę ścigać z powództwa cywilnego - opowiada. - Na razie nie mam dowodów, że to właśnie tamci pisali. Ale mam pomysł...

Do poezji na ścianach toy-toya i na kiosku nikt się tu nie przyzna. Do performance na parkowym kamieniu też nie, ale Pytko chyba myli się, że to z powodu jego przeszłości zawodowej niektórzy niechętnie go tu widzą.

- Ja nie wiem, kto to maluje, to wszystko rozgrywa się w nocy, a ja na noce nie jeżdżę - mówi jeden z tych, którzy niby mają nastawać na Pytkę. - To wszystko już z pięć lat trwa. Ale pewnie chodzi o emerytów - dodaje tajemniczo i milknie.

Drugi z domniemanych "wrogów" Pytki jest ciut bardziej rozmowny.

- A dostaje taki co miesiąc emeryturę, ma co jeść, za co czynsz opłacić, a przyjeżdża tu, miejsce zabiera tym, dla których postój to jedyne źródło utrzymania - wyjaśnia. - O malunkach nic nie wiem, ja tu żadnej wojny nie widzę.

Sabotaż

Postoje taksówek usiane są zużytymi kartami doładowań telefonicznych. Takich po 5 złotych, ale takie wystarczą. Z telefonu komórkowego na kartę (żeby nie sposób było zidentyfikować numeru) dzwoni się do konkurencyjnego taksiarza i zamawia kurs.

Ten jedzie pod wskazany adres, na miejscu żywego ducha. Albo klient zamawia u taksówkarza zakupy: dwie flaszki wódki i paluszki, też pod wskazany adres. Taksiarz kupuje za własną kasę i wiezie klientowi, w końcu nasz klient nasz pan. Na miejscu - żywego ducha. To dlatego frajerom na postojach starzy wyjadacze każą kupować wielkie lodówki. Żeby pomieściły się te flaszki kupione nikomu. Pytkę wrobili w pizzerię.

- Trafili, bo zamawiali z mojej ulubionej pizzerii - opowiada. - Przyjeżdża do mnie na postój kurier z pizzą, której wcale nie zamawiałem, więc tłumaczę i odsyłam. I tak dwa, i pięć, i więcej razy, w końcu kiedy sam tam zadzwoniłem z zamówieniem, powiedzieli, że znalazłem się na czarnej liście klientów i zamówienia nie zrealizują.

Poszedł osobiście do szefa lokalu, sprawę wytłumaczył. Umówili się, że kiedy to rzeczywiście on będzie zamawiał pizzę, poda ustalone hasło. Jak za okupacji. Gorzej było z lawetą.

- W biały dzień w południe podjeżdża na postój gość z lawetą, w zleceniu ma moje nazwisko, mój samochód, z moimi numerami i zabiera się, żeby opla mi wciągnąć na lawetę - mówi taksówkarz. - Trochę trwało, zanim mu wyjaśniłem.

Kontratak

Pytko nie był pierwszy na tym postoju, którego konkurencja opisała na ścianach szalet i kiosku. Inni nie wytrzymywali, zmieniali punkty postojowe. Czterech z Palcu Wolności też poczuło się sabotowanych przez "grupę usiłującą trzymać władzę", napisali do prezydenta Rzeszowa.

O zajeżdżaniu miejsca na postoju, blokowaniu pojazdu tak, by nie mógł wyjechać spomiędzy dwóch konkurencyjnych... "Zwrócenie uwagi, że takie praktyki są niezgodne z obowiązującymi zasadami, kończą się wyzwiskami i groźbami typu "zrobimy tu porządek", "ja cię załatwię", "to nie postój dla frajerów" - piszą do prezydenta.

O wpuszczaniu w "lewe kursy" też. I ostrzegają władze miasta, że jeśli nie będzie interwencji, może dojść do eskalacji konfliktu, włącznie z uszkodzeniem samochodów. Podpisała się piątka taksówkarzy z postoju przy Placu Wolności.

- To pismo leży tam od sześciu miesięcy, w wydziale komunikacji urzędu miasta zapewniali mnie, że sprawa jest w toku - skarży się Pytko.

Echa taksówkarskich wojen na Placu Wolności dotarły także do rzeszowskiego urzędu miasta.

- Mieliśmy nadzieję, że Rzeszów ominą te brudne walki konkurencyjne, jakie charakteryzują Kraków czy Warszawę - mówi z rezygnacją Krzysztof Wadiak, dyrektor Wydziału Komunikacji. - Wzywaliśmy obwinianych taksówkarzy, rozmawialiśmy, ale nie mamy mechanizmów dyscyplinujących, cofnąć licencji na takich podstawach też nie możemy. Pokrzywdzonym radziliśmy, by skierowali sprawę do sądu. Jakiś czas był spokój, teraz to wszystko wraca.

Urząd uczulił straż miejską, żeby baczniej zwracała uwagę na to, co się dzieje na tym postoju. Może uda się dogadać ze strażą i policją i zamontować minitoring. Jeśli ktoś regularnie paskudzi szalet, kiosk, budkę telefoniczną, to powód do takiej instalacji jest.

Kolega Pytki z postoju, Rysiek, dodaje, że sam często dzwoni do Inspekcji Ruchu Drogowego ze skargą, że konkurencja jeździ bez bocznych numerów na taksówkach. Bo i on doświadczył aktów sabotażu.

- Sam jeździłem "na pustaka", odbieram telefony z pogróżkami - zdradza.

Też nie ma dowodów, kto go wrabia i wygraża. Tylko domysły. I na niego nie piszą po murach, jak na Pytkę. Doszło nawet do mordobicia, kiedy jeden z nich na chwilę odszedł od samochodu do sklepu, a kiedy wrócił, klamki pojazdu miał upaćkane smarem.

Tym razem sprawca sam się pochwalił, więc właściciel pojazdu podszedł i dał w dziób. Do napisów "antypytkowych" nie przyznaje się nikt, a co rusz i pod osłoną nocy pojawiają się nowe.

- Jak odpuścimy, to postój cały będzie ich - mówi twardo Rysiek.

- A jak będzie trzeba, to doprowadzimy w ogóle do likwidacji tego parkingu - zapowiada Pytko.

Dyrektor Wadiak mówi, że likwidacja postoju nie zlikwiduje problemu. - Bo ci sami ludzie z tym samym konfliktem spotkają się w innym miejscu - tłumaczy.

Józef Pytko nie wie, co nowego jutro rano przeczyta o sobie na kiosku, szalecie albo na budce telefonicznej. Komplementy to na pewno nie będą.

Tymczasem zjawisko pustych kursów taksówkarzy w ostatnich tygodniach stało się plagą. Do tego stopnia, że właściciele korporacji taksówkarskich zamierzają zgłosić sprawę do prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24