W Rzeszowie jeździ w tej chwili ok. 600 taksówek. Prawie połowa to samochody zrzeszone w czterech dużych korporacjach realizujących głównie usługi na telefon. Aby przewozić pasażerów taksówkarz musi zdobyć licencję oraz przystosować do pracy samochód. Jedyne wymogi to tzw. kogut z napisem taxi montowany na dachu oraz taksometr współpracujący z kasą fiskalną.
Zdaniem urzędników to jednak za mało. Od kwietnia rzeszowskie taksówki mają wyglądać jednakowo.
- Pracujemy nad jednolitym wzorem naklejek, którymi każda taksówka będzie musiała być oklejona. Chcemy, aby nawiązywały do kolorystyki i logo Rzeszowa.
Taki sposób oznaczenia samochodów ma być obowiązkowy. W tym celu zwrócimy się do radnych o podjęcie stosownej uchwały - tłumaczy Krzysztof Wadiak, dyrektor wydziału komunikacji Urzędu Miasta Rzeszowa.
W sprawie ujednolicenia taksówek urzędnicy i przedstawiciele korporacji spotkali się już dwa razy. W tej kwestii strony są zgodne. W żadnym wypadku taksówkarze nie chcą się zgodzić za to na drugą z propozycji, zakładającą malowanie samochodów na srebrno. Skąd taki pomysł?
- W takim kolorze są wszystkie nasze nowe autobusy. Chcielibyśmy w ten sposób zunifikować kolorystykę pojazdów zajmujących się transportem osobowym. Kierowcy także by na tym skorzystali, bo skończyłoby się podbieranie kursów przez osoby jeżdżące bez licencji, podszywających się pod taksówkarzy - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Urzędnicy zwracają uwagę, że samochody w jednolitym kolorze ma wiele zagranicznych miast. W Londynie są czarne, w Nowym Jorku żółte, a w Niemczech kremowe. Ale przewoźników to nie przekonuje. Wiesław Buż, właściciel sieci Radio Taxi odpowiada, że tam kierowcy nie są właścicielami samochodów.
- Wykonują jedynie pracę dla dużych firm, które dysponują swoimi flotami pojazdów. U nas taksówki to prywatna własność taksówkarzy i nie można tak po prostu nakazać im malowania samochodów. To zbyt daleko idąca propozycja - uważa Buż.
Kierowcy narzekają przede wszystkim ze względu na wysokie koszty malowania samochodów.
- Dla średniej wielkości auta to ok. 5 tys. zł. Dla wielu moich kolegów to równowartość samochodu. A przy rosnących cenach paliw, składek ZUS i spadającej liczbie kursów to wręcz niewyobrażalna kwota - mówi Bronisław Winiarz, który jeździ beżową skodą.
Burzą się także właściciele młodszych aut, którzy lakierowanie nadwozia nazywają wprost - niszczeniem samochodu.
- Jaki jest sens paplania farbą lśniącego, nowego lakieru? - pyta pan Bronisław.
W ratuszu kwestia finansowa była już rozważana.
- Myśleliśmy o dotacjach dla kierowców na lakierowanie pojazdów, ale to niemożliwe. Przepisy nie dopuszczają możliwości finansowania prywatnych przedsiębiorców. Dlatego nie mamy zamiaru nikogo przymuszać do zmiany koloru od zaraz - uspokaja rzecznik Chłodnicki.
- Myślimy raczej o długoletnim programie. Chcielibyśmy, aby kierowcy z biegiem czasu zmieniali auta na srebrne i podobne. Będziemy ich do tego wyłącznie namawiać - dodaje dyrektor Wadiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak żyje Ogórek po wylocie z TVP. Desant na stoisko porcelany i torby od projektantów
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS