Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tamar Segal: Polska rodzina z Markowej uratowała mojego teścia

Małgorzata Froń
Tamar Segal: Jestem bardzo wdzięczna za to, że pamięć o zamordowanych jest tutaj żywa, że budujecie to muzeum po to, żeby nasze i wasze wnuki pamiętały o tej tragedii.
Tamar Segal: Jestem bardzo wdzięczna za to, że pamięć o zamordowanych jest tutaj żywa, że budujecie to muzeum po to, żeby nasze i wasze wnuki pamiętały o tej tragedii. Krzysztof Kapica
Tamar Segal przyjechała do Markowej z grupą licealistów z Jerozolimy, by złożyć hołd rodzinie Ulmów, która w czasie wojny ratowała Żydów i zapłaciła za to życiem.

Muzeum im. Ulmów to skromny budynek usytuowany na zboczu niewielkiego wzniesienia. Przed wejściem, na podświetlanej posadzce, będą umieszczone nazwiska ponad 130 osób, które zostały zamordowane przez hitlerowskich oprawców. Efekt będzie najlepiej widoczny po zmroku, kiedy teren zostanie odpowiednio oświetlony. Powstanie też sala wykładowa i wystawiennicza. Prace przy powstawaniu muzeum z ramienia Muzeum-Zamku w Łańcucie i samorządu województwa nad-zoruje doktor Mateusz Szpytma. Zawiązał się również komitet organizacyjny uroczystości otwarcia muzeum. To zaplanowano na wczesną wiosnę 2016 roku.

Wtym roku mija 71. rocznica tragicznej śmierci Ulmów, którzy zostali zamordowani przez Niemców. W Markowej, rodzinnej wsi Ulmów, powstaje muzeum pamięci zarówno ich rodziny, jak i Żydów, którym ratowali życie. Muzeum zostanie oficjalnie otwarte w marcu przyszłego roku, w 72. rocznicę ich śmierci. Ale już teraz Markową odwiedzają grupy z Izraela.

Jedna z takich wycieczek przyjechała w ubiegłym tygodniu. Wśród gości była Tamar Segal, synowa Abrahama Segala, polskiego Żyda uratowanego przez polską rodzinę z Markowej. Abraham Segal był wraz z rodziną w Rzeszowie rok temu. Chciał pokazać córce, zięciowi i 5 wnukom (ma ich 19) miejsca, które znali do tej pory z opowieści. 85-letni wówczas Abraham mówił, że obawia się, iż nie dożyje otwarcia muzeum, ale bardzo się cieszy, że takie miejsce powstaje. Rodzina Abrahama Segala była zachwycona Podkarpaciem, a jego najstarszy wnuk - Natan - zapowiedział, że chce po maturze zamieszkać chociaż na rok w Markowej.

Synowa Abrahama Segala przyjechała z licealistami

Tamar Segal przyjechała do Markowej z grupą prawie dwustu licealistów z Jerozolimy. Uczniowie złożyli kwiaty na grobie Ulmów, przed pomnikiem upamiętniającym zbrodnię i obejrzeli powstające muzeum.

- To dla mnie wielkie przeżycie, że mogę być w miejscu, gdzie kiedyś mieszkała rodzina mojego teścia - mówi Tamar Segal. - Jestem bardzo wdzięczna za to, że pamięć o zamordowanych jest tutaj żywa, że budujecie to muzeum po to, żeby nasze i wasze wnuki pamiętały o tej tragedii. Przyjechali tutaj młodzi obywatele Izraela i zobaczyli, że Polacy nie tylko pomagali Żydom w czasie wojny, ratowali ich od zagłady, często ginęli, jak rodzina Ulmów, ale także dbają o upamiętnienie mordów na ludności żydowskiej. Złożyliśmy hołd rodzinie Ulmów, obejrzeliśmy powstające muzeum. Będziemy się starali przyjechać na jego otwarcie.

Tamar Segal historię swojego teścia opowiedziała licealistom z Jerozolimy.

- To ważne, żeby oni o takich rzeczach wiedzieli, żeby odwiedzali miejsca, gdzie to się działo - tłumaczy.

Wśród uczniów z Jerozolimy była Roni, licealistka. - Moi dziadkowie pochodzili z Krzemienicy, zginęli podczas Holocaustu - opowiada dziewczyna. - To jest dla mnie ogromne przeżycie, że mogłam tu przyjechać, odwiedzić grób tej bohaterskiej rodziny. Nie umiem sobie wyobrazić tej strasznej tragedii, nie umiem tego zrozumieć. Przecież tam były małe dzieci - dodaje ze smutkiem.

Po muzeum oprowadzał gości dr Mateusz Szpytma, pracownik krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, koordynator projektu budowy muzeum, badacz losów rodzimy Ulmów i dziejów Markowej. - Tragedia wydarzyła się 24 marca 1944 r. w Markowej - opowiada dr Szpytma. - Za przechowywanie Żydów została rozstrzelana polska rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów wraz z ukrywanymi Żydami z rodzin Szallów i Goldmanów. Zginęło wtedy siedemnaścioro ludzi, w tym ośmioro dzieci. W ostatnich latach władze województwa zdecydowały o budowie w ich rodzinnej miejscowości muzeum ich imienia.

To była porządna rodzina

Jak pisze dr Szpytma w swojej publikacji na temat Markowej i rodziny Ulmów, w okresie międzywojennym Markowa była jedną z największych wsi w Polsce. W 1931 roku liczyła 931 domów, w których zamieszkiwało 4442 mieszkańców. Olbrzymią większość stanowili katolicy. W Markowej żyło także około 120 Żydów (blisko 30 rodzin).

W czasie wojny Markowa podlegała placówce żandarmerii w Łańcucie. Na jej czele stał porucznik Eilert Dieken, a jednym z podległych mu żandarmów był szeregowy Joseph Kokott. Latem i jesienią 1942 roku Niemcy wymordowali większość żydowskich mieszkańców Markowej. Przy życiu pozostali tylko ci Żydzi, którzy wcześniej ukryli się w chłopskich domach. Jedną z rodzin, która ukrywała Żydów, była rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów.

Józef, urodzony w 1900 roku, znany był doskonale w całej wsi. Wszechstronnie utalentowany, jako pierwszy w Markowej prowadził szkółkę drzew owocowych. Propagował nierozpowszechnione jeszcze wówczas uprawy warzyw i owoców.

Jak czytamy w publikacji Mateusza Szpytmy, Józef nie stronił od działalności społecznej. Angażował się w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, później działał w Związku Młodzieży Wiejskiej "Wici", w którym był bibliotekarzem, a jego największą pasją było fotografowanie. Wykonał tysiące zdjęć, w znacznej mierze zachowanych do dziś, przechowywanych w wielu szufladach, nie tylko markowskich domów. Pięknie fotografował swoją żonę i dzieci. Zachowały się także zdjęcia samego Józefa.

Żoną Józefa była urodzona w 1912 roku najmłodsza córka Jana i Franciszki Niemczaków - Wiktoria. Małżeństwo było bardzo udane. W ciągu siedmiu lat urodziło się Ulmom sześcioro dzieci: Stasia, Basia, Władzio, Franuś, Antoś, Marysia. W momencie tragedii Wiktoria była w zaawansowanej ciąży, dziecko miało się urodzić wiosną 1944 roku.

Wydał ich granatowy policjant?

Do tragedii doszło rankiem 24 marca 1944 roku. Dowódcą grupy ekspedycyjnej był szef posterunku żandarmerii niemieckiej w Łańcucie, porucznik Eilert Dieken. Inni żandarmi to: Joseph Kokott, Michael Dziewulski i Erich Wilde. Z policjantów granatowych udało się ustalić dwa nazwiska: Eustachy Kolman oraz Włodzimierz Leś. To własnie Leś mógł być osobą, która wydała Ulmów. To on obiecywał, w zamian za pieniądze, pomoc jednej z żydowskich rodzin ukrywanych przez Ulmów. Nigdy tej obietnicy nie spełnił, a ponieważ żydowska rodzina domagała się pomocy lub zwrotu pieniędzy, postanowił ich wydać.

W dniu zbrodni żandarmi przyjechali pod zabudowania rodziny Ulmów konnymi furmankami. Furmanki zostały kilkaset metrów od domu, a Niemcy z obstawą złożoną z granatowych policjantów poszli pod dom. Wkrótce rozległy się strzały, najpierw zginęli Żydzi. Potem rozstrzelano Józefa i Wiktorię. Niemcy zastanawiali się, co zrobić z dziećmi, ostatecznie je także rozstrzelano. Świadkowie tych zdarzeń mówią, że trójkę lub czwórkę dzieci własnoręcznie rozstrzelał Joseph Kokott, zgermanizowany Czech. W ciągu kilkudziesięciu minut zginęło siedemnaście osób.

Po wojnie, we wrześniu 1944 roku, pod-ziemie wykonało wyrok na granatowym policjancie - Lesiu. Został zastrzelony. Szef masakry - porucznik Eilert Dieken - uniknął sprawiedliwości, zmarł w RFN w 1969 roku. Nie wiadomo, co się stało z Dzie- wulskim i Wildem. Osądzony został natomiast Joseph Kokott. W 1958 roku sąd w Rzeszowie skazał go na karę śmierci. Na wniosek Kokotta Rada Państwa PRL zamieniła mu karę na dożywocie, a następnie - na 25 lat pozbawienia wolności. Zmarł w więzieniu w 1980 roku.

Sprawiedliwi wśród narodów świata

Ulmowie w 1995 roku zostali uhonorowani medalami "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". W 2003 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny rodziny, który toczy się teraz w Watykanie. A w Markowej dobiega końca budowa muzeum. Budynek już stoi, na zewnątrz zbudowano ścianę, na której znajduje się ponad 830 nazwisk osób, które ratowały Żydów w czasie wojny.

Przed wejściem, na podświetlanej posadzce, będą umieszczone nazwiska ponad 130 osób, które zostały zamordowane. W środku znajduje się instalacja domu rodzinnego Ulmów, ze sprzętami, które się z tego domu zachowały. Otwarcie muzeum zaplanowano na połowę marca przyszłego roku.

Korzystałam z pracy dra Mateusza Szpytmy "Sprawiedliwi i ich świat. Markowa w fotografii Józefa Ulmy", Warszawa-Kraków 2007.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24