Mała Kinga, o czy pisaliśmy w szerzej w środę, w kiepskim stanie trafiła do Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Konieczna była natychmiastowa operacja, bo zablokowała się zastawka wszczepiona w jej główkę. Zastawka ta jest niezbędna, żeby dziecko mogło żyć. Kinga cierpi, bowiem na czterokończynowe porażenie mózgowe i wodogłowie. Jej zablokowanie spowodowało, że w główce dziecka zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy. Wywołane tym rozsadzające głowę ciśnienie w głowie powodowało ogromny ból.
Kinga, zanim trafiła do rzeszowskiego szpitala byłą pacjentka tarnobrzeskiej lecznicy. Tam zdiagnozowano u niej... zapalenie gardła i po kilku dniach wypisano ją ze szpitala.
- Dziecko wciąż czuło się źle. Gdyby nie lekarze z Rzeszowa, nie wiem, co by się stało z naszym dzieckiem - mówi Marcin Śniadecki.
Razem z żona zdecydowali, że zainteresują całą sprawą rzecznika praw pacjenta. Czekają tylko na moment, aż Kinga wróci z rzeszowskiego szpitala do domu, co nastąpi najwcześniej po niedzieli.