W niedzielny wieczór kierowca wracał z Niemiec busem należącym do osoby, u której był zatrudniony na okres próbny. Gdy był już niedaleko domu, zadzwonił do żony, aby szykowała obiad. Nie dotarł na niego.
- Zgłaszając napaść, 36-latek tłumaczył policjantom, że zatrzymał się przy trzech mężczyznach stojących obok zaparkowanego na poboczu, rzekomo uszkodzonego samochodu. Tamci mieli uderzyć go w tył głowy, gdy zaglądał pod maskę auta. 36-latek twierdzi, że stracił przytomność i odzyskał ją dopiero następnego dnia rankiem, w innej miejscowości. Rabusie mieli zabrać mu "komórkę" i dokumenty - relacjonuje Karolina Sot z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
Opowiadając tę historię w poniedziałkowy ranek, mężczyzna miał ponad 1,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjanci zaczęli namierzanie kradzionej "komórki", obejrzeli miejsce, gdzie miało dojść do ataku, nie do końca dawali jednak wiarę opowieści mężczyzny.
- Właściciel busa przyjechał na miejsce i pod fotelem auta znalazł telefon i dokumenty rzekomo skradzione 36-latkowi. Wtedy kierowca zaczął się przyznawać. Opowiedział, że wypił flaszkę wódki, a potem zaparkował auto na poboczu i przysnął. Ponieważ bał się reakcji żony i właściciela, któremu w porę nie zwrócił samochodu, wymyślił historię z napaścią - opowiada Karolina Sot.
Teraz 36-latka czekają kłopoty. Nie wykluczone, że przyjdzie mu odpowiadać nie tylko za bezpodstawne zaalarmowanie policjantów, ale także za jazdę po alkoholu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?