Te psy spod Przemyśla są "w zawieszeniu". Nie można ich adopować

- Problem polega na tym, że takie psy, do czas orzeczenia sądu o tym czy zwierzę ma być oddane właścicielowi czy ostatecznie odebrane, przebywają w schronisku jakby w zawieszeniu. Nawet przez wiele miesięcy nie można takiego zwierzęcia wydać do adopcji, gdyż sądy w takich sprawach nie działają zbyt szybko - mówi Przemysław Grządziel, kier. miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Orzechowcach koło Przemyśla.

Twierdzi, że sprawa jest trudna z dwóch powodów. Pierwszy to malejąca z każdym dniem szansa na adopcję psa.

- Zdarzają się przypadki, że komuś się ten piesek spodoba, ale ja go nie mogę wydać. Przedłużanie takie sprawy może oznaczać dla zwierzęcia wyrok dożywocia w schronisku - mówi Grządziel.

Druga sprawa to finanse. Wszelkie, niemałe koszty związane z leczeniem, szczepionkami a także wyżywieniem ponoszone są przez przytulisko.

W Orzechowcach są dwa takie psy. Pierwszy to Piegusek. Trafiła tutaj jako szczeniak, a teraz jest już dorosłym psem. Psa znaleziono przywiązanego do drzewa w parku. Właścicielka tłumaczyła, że dzieci o nim zapomniały. Sprawa utknęła na policji. Drugi przypadek to Makles, pies w typie pitbulla, odebrany właścicielowi w Jarosławiu z powodu niewłaściwego nadzoru.