Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tego widoku paszczy niedźwiedzia nie zapomnę!

Beata Terczyńska
Wiele razy spotykałem niedźwiedzie, ale nigdy mnie nie zaatakowały. Nikomu nie życzę takiej przygody.
Wiele razy spotykałem niedźwiedzie, ale nigdy mnie nie zaatakowały. Nikomu nie życzę takiej przygody. Paulina Bajda
- Gdy niedźwiedź wypadł z rykiem i otwartym pyskiem, już wiedziałem, że mnie zaatakuje - opowiada Kazimierz Kwiatkowski z Buku. - Schowałem się za drzewo, ale zdzielił mnie łapą w głowę.

To była niedziela. - Gdzieś po 8 rano poszedłem do lasu "na rogi" - opowiada nam Kazimierz Kwiatkowski z niewielkiej wioski Buk niedaleko Terki w Bieszczadach. - Wiedziałem, gdzie idę. Znałem miejsca bardzo dobrze, bo chodziłem tam nieraz. Szedłem wzdłuż młodnika. Celowo go omijałem, bo wiadomo, że w nim można spotkać niedźwiedzia. Nie pomyślałem jednak, że może mieć on gawrę w grubej, suchej jodle. Usłyszałem głośny ryk. Wyskoczył - jakieś osiem metrów przede mną - z otwartą paszczą. Już wiedziałem, że zaatakuje.

Kwiatkowski przyznaje, że nie miał pojęcia, co robić. - Zacząłem krzyczeć, w nadziei, że może się przestraszy i odwróci. Schowałem się za drzewo, ale gdzie tam... Uderzył mnie łapą w głowę. Przewróciłem się. Nakryłem rękoma, bo słyszałem, że to jest najlepszy sposób na niedźwiedzia. Złapał mnie wtedy zębami za prawy bok i jeszcze za kolano. Potrząsnął i rzucił tak, jak pies potrafi rzucić kotem. Jakby się mną bawił.
Skulony Kwiatkowski jeszcze przez chwilę słyszał groźne pomruki. Aż nagle miś przestał warczeć, zrobiła się cisza.

- Podnoszę głowę, patrzę, a on ucieka w dół. Jest jakieś 15 metrów ode mnie. Pozbierałem się, podniosłem. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem, gdzie jestem, tak mi się w głowie wszystko poprzestawiało. Zadzwoniłem do żony, a ona do syna.

Znalazł stary zrywkowy szlak i kierował się do głównej drogi. Syn chciał goprowców prosić, by znaleźli ojca, ale Kwiatkowski, choć poturbowany i zakrwawiony, sam dał radę dojść. Do głównej drogi maszerował prawie godzinę, co jakiś czas kontaktując się z synem.

- Wie pani, w szoku człowiek bólu nie czuł - wspomina . - Syn po mnie wyjechał i przywiózł najpierw do domu. Przebrałem się i do szpitala.
Akurat dyżur na szpitalnym oddziale ratunkowym leskiego szpitala pełniła anestezjolog Małgorzata Dąbrowska. Mówi, że największe obrażenia zaatakowany przez niedźwiedzia miał na głowie.

- To była rana cięto-darta na szczycie. Musieliśmy założyć około 20 szwów. Pewnie gdyby niedźwiedź mocniej zaatakował pazurami, doszłoby do oskalpowania. Widoczne były też niewielkie, ale głębokie rany po prawej stronie klatki piersiowej i na podudziu. Tu wystarczyły pojedyncze szwy. W sumie i tak mężczyzna miał sporo szczęścia jak na ofiarę misia - dodaje lekarka, która kilka lat temu widziała innego pacjenta po bliskim spotkaniu z niedźwiedziem, z cięższymi obrażeniami.

Więcej szczęścia niż rozumu

Pan Kazimierz, mocno obolały, leży w łóżku. Dokucza mu ból nogi. Obawia się, że zwierzę mogło złamać mu żebra, bo ciężko mu kaszleć. Łyka silne leki przeciwbólowe. Przyznaje jednak, że z takiej opresji wyszedł w miarę obronną ręką. - Chyba więcej miałem szczęścia niż rozumu - śmieje się, potakując.

Opowiada, że niedźwiedzie i ślady ich łap spotykał w bieszczadzkim lesie wiele razy. Misie obserwował z daleka. Nigdy żaden go nie zaatakował. A co tego osobnika sprowokowało do ataku? Może go obudził? Może trafił na niedźwiedzicę z małymi?

- Nie mam pojęcia, czy miś miał małe, bo jak się oddalił, to ja od razu dałem dyla w drugą stronę. Może by i nie zaatakował, jakbym nie wszedł na jego gawrę. Za blisko podszedłem. Ale skąd mogłem wiedzieć, że w jodle będzie siedział? Nikomu nie życzę takiego spotkania - mówi mężczyzna od ponad 30 lat mieszkający w Bieszczadach.

Na pytanie, czy będzie jeszcze chodził "na rogi", po krótkim namyśle odpowiada, że - póki co - na pewno nie. - Mam dość. Tego widoku paszczy niedźwiedziej nie da się zapomnieć - przyznaje.

Choć jak wyzdrowieje, to się zobaczy... Może w przyszłym roku?

Edward Marszałek z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie ostrzega poszukiwaczy poroży.

- Marzec i kwiecień to okres, kiedy notuje się najwięcej ataków. Zawsze z winy człowieka, który zapuszcza się w ostoje zwierzyny. Niedźwiedzie już nie śpią, a jeszcze nie są na tyle najedzone, żeby były zadowolone z życia - stwierdza.

Których miejsc zatem unikać? - To zależy od okresu - mówi Grzegorz Łukacijewski, nadleśniczy z Nadleśnictwa Cisna. - Doświadczony leśnik może sobie takie miejsca z grubsza nakreślić, natomiast ktoś, kto się na tym nie zna, tego nie zrobi. Unikać jednak można miejsc potencjalnie stanowiących okresowe żerowisko niedźwiedzi. W lecie trzeba omijać miejsca, gdzie dojrzewają jagody, a jesieną - stare sady. Na niedźwiedzie możemy się także natknąć w młodnikach, które mogą stanowić ich ostoje, miejsca spoczynku, gdzie szukają ciszy.
Bieszczadzcy turyści często zadają pytanie, czy można natknąć się na misia na szlaku turystycznym.

- Teoretycznie ryzyko jest mniejsze, niedźwiedź generalnie unika miejsc często odwiedzanych przez ludzi - tłumaczy nadleśniczy. - Trudno jednak zagwarantować, że na pewno go tam nie spotkamy. Nieraz turyści opowiadali o spotkanych na szlakach niedźwiedziach czy wilkach.
Grzegorz Łukacijewski sam też doświadczył kilku spotkań z drapieżnikami, na odległość zaledwie paru metrów.

- Zawsze niedźwiedź czuł się zagrożony w takim przypadku. Na szczęście, albo mnie ingnorował, albo uciekał - mówi.
Jedna ze szkół zachowań w takich okolicznościach to położyć się, skulić i zasłonić głowę rękami. - To wtedy, gdy niedźwiedź atakuje, bo nic nam już innego nie pozostaje - instruuje nadleśniczy. - Przed niedźwiedziem nie uciekniemy. Dogoni nas bez trudu. Starsze osobniki, z racji gabarytów, nie są dobrymi wspinaczami, można więc spróbować uciekać na drzewo, o ile jest taka możliwość.

A jeśli nas nie atakuje, ale widzimy go w bliskiej odległości, to lepiej nie uciekać, tylko delikatnie się wycofywać. Nie krzyczeć, żeby go nie sprowokować. Można coś powiedzieć, żeby niedźwiedź nas zobaczył i nie był zaskoczony.

Są małe misie, więc jest i matka

Na przełomie grudnia i stycznia przyszły na świat niedźwiedziątka. Matki właśnie je wyprowadzają z gawr. Widząc małe, trzeba być szczególnie ostrożnym.

- Niedźwiadki dokazują jak dzieci, biegają, mogą się nam zaplątać pod nogami. Na "płacz" małych niedźwiedzica na pewno zareaguje agresją - wyjaśnia.

Bywały takie przypadki, kiedy turyści, widząc rozkoszne misie, zatrzymywali się, zachwycali, podchodzili blisko.
- To bardzo nieodpowiedzialne zachowanie, bo matka zawsze jest w pobliżu. Nie odstępuje małych. Jeśli spotka się gdzieś niedźwiadka, to nieuchronnie niedźwiedzica jest blisko i nas wyczuwa.

Laik często wyobraża sobie, że niedźwiedzia zimowa gawra to wydrążona jama, do której miś wchodzi, by zasnąć.

- Jeśli coś takiego odpowiedniej wielkości znajdzie, to się położy i będzie mu wygodnie - opowiada nadleśniczy. - Tymczasem gawry są przeróżne. To zależy od inwencji osobnika. Może się umościć pod drzewem, które upadło z korzeniami i pod spodem zrobiło się jakieś wgłębienie. To może być jednak coś bardzo prowizorycznego. Często niedźwiedź spotka większą kupę gałęzi, wlezie pod nie i zaśnie. Zdarza się też, co sam widziałem, gawra w starym, stojącym, spróchniałym pniu drzewa. Bywa w rozpadlinie skalnej, pod kępą chrustu. A nawet w gęstym młodniku miś potrafi się położyć.

Panuje przekonanie, że misia można wyczuć z daleka, bo po prostu śmierdzi.

- To też nie do końca - zastrzega nadleśniczy. - Niedźwiedź potrafi się wytarzać w padlinie, czymś zgniłym. On to uważa za swego rodzaju perfumy. A nawet jak się nie wysmaruje, wcale nie tak łatwo go wyczuć.

Miś, choć - wydawałoby się - duży i niezgrabny, zachowuje się w lesie cicho. - Potrafi iść jak duch - opowiada Łukacijewski. - Nie robi rumoru, nie łamie drzew, nie przewraca kamieni. Jego stąpanie możemy usłyszeć jesienią czy zimą, gdy ma pod łapami suche, nastroszone liście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24