Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten obóz śmierci trzeba upamiętnić

Władysław Borowiec
Andrzej Reguła, zastępca wójta, pokazuje plan niemieckiego obozu w Pustkowie. - To miejsce trzeba upamiętnić. Na razie mamy pomysł, ale jeszcze bez konkretnej wizji - mówi.
Andrzej Reguła, zastępca wójta, pokazuje plan niemieckiego obozu w Pustkowie. - To miejsce trzeba upamiętnić. Na razie mamy pomysł, ale jeszcze bez konkretnej wizji - mówi. Fot. Wojciech Zatwarnicki
Nie będzie repliki obozu pracy w Pustkowie. Co najwyżej kilka baraków podobnych do tych, w jakich umierali przymusowi robotnicy w czasie II wojny światowej.

Pomysł władz gminy w Dębicy, by w Pustkowie zbudować replikę obozu pracy i to w celach komercyjnych, obiegł wszystkie ogólnopolskie media. Wójt Stanisław Rokosz powiedział wprost, że replika ma być atrakcją turystyczną.

- Liczymy, że przyciągnie turystów - mówił w Radiu Rzeszów.

Piotr Żybura, sołtys Pustkowa, oczami wyobraźni widział już drugi etap projektu. A więc baraki, bramę, ogrodzenie, plac apelowy.

- Jeden barak będzie naturalnych rozmiarów, z odtworzonymi pryczami, pozostałe budynki zaś mniejsze niż w rzeczywistości. Mieścić się w nich będą sale multimedialne - mówił dziennikarzom.

To robienie Disneylandu z miejsca śmierci

Projekt podzielił mieszkańców gminy. Jedni uważają to za barbarzyństwo, by w miejscu śmierci tysięcy jeńców budować "pamiątkę, która ma przynosić zyski". Inni są zdania, że skoro obóz w Oświęcimiu działa i przyjmuje odwiedzających, to dlaczego nie zrobić tego w Pustkowie.

- Ale Oświęcim istniał od czasów wojny, a nie budowano od nowa - złoszczą się oponenci pomysłu.

Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, projekt uznał za "chory i idiotyczny". To "robienie Disneylandu z miejsca kaźni" - grzmiał na łamach ogólnopolskich dzienników. Jego zdaniem, miejsca martyrologii należy upamiętniać, ale nie odtwarzać. Zapowiedział zablokowanie pomysłu.

Nad pomysłem pastwili się też internauci. "Żeby robić atrakcje regionu z cierpienia ludzi to już jest przesada i brak sumienia" - napisał jeden z mieszkańców powiatu.

- "Obozy pracy mogą się stać naszym hitem eksportowym" - kpi internauta o imieniu Adam. - "Ponieważ w Polsce było ich sporo, powinniśmy je produkować masowo, w elementach do samodzielnego montażu. Jeśli będą specjalne wymagania techniczne, można zwrócić się o pomoc do Niemców, jako najbardziej doświadczonych".

Obóz pracy w Pustkowie powstał w 1940 r. Najpierw dla jeńców belgijskich i robotników żydowskich. Mieścił się na stacji kolejowej Kochanówka. W październiku 41 r. u podnóża Królowej Góry założono obóz dla jeńców radzieckich, Żydów i Polaków. Zginęło tutaj 15 tysięcy osób. Ok. 7,5 tys. Żydów, 5 tys. jeńców radzieckich i 2,5 tys. Polaków.

To miejsce trzeba upamiętnić

Medialną wrzawę przyjął na swe barki zastępca wójta, Andrzej Reguła. To on oprowadzał ekipy telewizyjne i dziennikarzy po Górze Śmierci, jak nazwano po wojnie tzw. Królową Górę, (od nazwiska właściciela Króla).

- Gdy ktoś nie zna tutejszych terenów, to nie wie, co tutaj niegdyś było - tłumaczy Reguła. - Stąd narodził się pomysł wybudowania j e d n e g o baraku, podobnego do tych, które istniały w obozie. Mogła by się w nim znajdować izba pamięci, albo sala z pamiątkami z tamtego okresu. Na pewno coś należy zrobić, by to miejsce upamiętnić. Na razie mamy pomysł, ale jeszcze bez konkretnej wizji.

Wójt nie wyraził się jasno

- Skąd więc w mediach taki szum o budowie repliki całego obozu pracy?
- Być może wójt rzucił hasło o budowie repliki obozu, mając na myśli tylko m a l e ń k i f r a g m e n c i k, a nie cały obóz, który zajmował kilkadziesiąt hektarów. Stąd to całe zamieszanie.

- To prawda. Możliwe, że nie wyraziłem się jasno - przyznaje wójt Rokosz. - To nie ma być replika obozu, tylko muzeum jako obiekt dydaktyczno-patriotyczny. Dalecy jesteśmy od tego, żeby robić atrakcję turystyczną nastawioną jedynie na komercję. Jednak nie wstydzimy się określenia "turystyka historyczna". Przecież w naszym regionie nie ma żadnego obiektu, który by dokumentował tragiczną i złożoną przeszłość tych ziem.

Wójt Rokosz ma żal do Andrzeja Przewoźnika: - W tak ważnych sprawach powinien dowiedzieć się bezpośrednio od nas, co zamierzamy, a nie ferować ostre wyroki w oparciu o przypuszczenia. Wiele razy zapraszaliśmy do nas pana Przewoźnika, ale niczym nas nie wspomógł. Koszt utrzymania Góry Śmierci spoczywa na gminie. Kombatanci są oburzeni, bowiem Góra Śmierci nie jest uznawana jako cmentarz, a zginęło tam tysiące ofiar. Stąd brak dofinansowania.

Multimedia w baraku

Góra śmierci. Bunkier, w którym zagazowywano jeńców. Na drzwiach ślady kul. Nie wiadomo, kto strzelał. Może żołnierze radzieccy, którzy w 44 roku wyswobodzili obóz?

- Tutaj palili zwłoki, a popioły wsypywano do dołów w lesie - pokazuje Reguła. - Mój ojciec też tu pracował. Tylko tydzień. Polacy umierali z wycieńczenia, Rosjanie i Żydzi skazani byli na pewną śmierć.

Wójtowi Rokoszowi marzy się wybudowanie kilku baraków.

- Jeden byłby urządzony identycznie, jak czasie wojny. Z pryczami, siennikami. W drugim zwiedzający mogliby zapoznać się z historią za pomocą środków multimedialnych. W trzecim byłaby makieta bunkra, gdzie palono zwłoki. W czwartym - makiety obozu pracy i obozy SS-manów, a w piątym - makiety V-1, V-2.
- Do tego Droga Krzyżowa na Górze Śmierci, Muzeum Pojednania, a także ścieżka historyczna wiodąca przez obóz SS-manów do Bliznego, gdzie były wyrzutnie V-1 i V-2 - planuje wójt Rokosz.

Hrabia Dieduszycki był dobrym kapo

- Takie muzeum to dobry pomysł - twierdzi Stanisław Ładziak ze Zdziłowic w powiecie Janów Lubelski, który w pustkowskim obozie spędził pięć miesięcy.

Miał 17 lat. Z jego wioski do Pustkowa trafiło około 90 mężczyzn w wieku od 14 do 40 lat.

- Połowa z nich zmarła w obozie z wycieńczenia i chorób - wspomina były więzień. - Pracowaliśmy przy budowie drogi pilnowani przez Niemców i polskich kapo. Kapo byli gorsi niż Niemcy.

Najgorszym kapo był Polak o nazwisku Świetlik. Po wojnie został powieszony. Funkcje kapo w Pustkowie pełnił też hrabia Wojciech Dzieduszycki.

- Ale on ludzi nie krzywdził, był sprawiedliwy - wspomina Ładziak. - W latach 90. odwiedziłem go we Wrocławiu. Przyjął mnie bardzo dobrze.

O dziwo, dobrym okazał się też komendant obozu, Niemiec Karol Czapla.

- On za darmo nie bił - wspomina Ładziak. - Widziałem, jak raz pomógł zejść z wysokich schodów pociągu choremu więźniowi. Ale polskie kapo, to był koszmar. Niemcy pokazywali sobie palcami, jak Polacy gnębią swoich rodaków.

Także brat Stanisława przeżył obóz, zmarł dwa lata temu.

- Byłem już w Pustkowie kilka razy na rocznicowych uroczystościach Ale jak powstanie obóz-muzeum, to na pewno przyjadę - zapewnia Ładziak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24