Terminal - bubel

Nie ma środków na napoje chłodzące, które trzeba kupować za własne pieniądze. Podróżni są bliscy omdlenia, a rentgen do prześwietlania bagaży typu "Heiman" przy takiej temperaturze nie działa. - Konstrukcja tego terminalu jest dla mnie niepojęta - przyznaje kierownik Oddziału Celnego w Przemyślu, Władysław Żmuda. - W obiekcie nie ma głównego wejścia i wyjścia, lecz tylko boczne "awaryjne". O jakimkolwiek przewiewie nie ma więc mowy. Nie wyobrażam sobie, żeby tak to wymyślił projektant.
Pawilon, wybudowany z funduszu Phare, oddany do użytku w styczniu 1998 r., posiada szklany dach w kształcie piramidy, który w upalne dni tak się nagrzewa, że nie pomaga klimatyzacja. Ponadto dach ostatnio przeciekał, w związku z czym musiano przeprowadzić remont. Komisja Polskich Kolei Państwowych, które są właścicielem terminalu, dokonała pogwarancyjnego odbioru dachu, po czym PKP muszą ostatecznie rozliczyć się z funduszem Phare. Terminal miał odpowiadać wymogom UE, a tymczasem coraz częściej nazywany jest bublem. Jak więc dojdzie do rozliczenia?
Już wkrótce po przekazaniu go do użytku, odprawy w lecie odbywały się nadal na peronie, gdyż panujący wewnątrz tropikalny upał uniemożliwiał pracę i był zagrożeniem dla zdrowia zarówno pracowników, jak i podróżnych. Kolej zainstalowała klimatyzację dopiero pod koniec ubiegłorocznego sezonu, ale i to nie poprawiło w znaczący sposób warunków odpraw paszportowo-celnych. - Na szczęście nie ma teraz dużego ruchu - dodaje na pocieszenie kierownik Żmuda.