Pismo szefa MON ma związek z ujawnieniem protokołu zniszczenia dziennika dyżurnego Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP. Ujawnienie tej informacji było jednym z powodów wznowienia badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak mówił sam Macierewicz, zniszczono 400 stron ważnych dokumentów.
Kopię protokołu pokazała w sobotę TVP Info. Dokument datowany jest na 21 lutego 2012 roku. Wynika z niego, że dziennik dyżurnego trafił do nisz- czarki przemysłowej. Jak informuje Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON, prokuratura zostanie zapytana, czy wiedziała o zniszczonym dzienniku dyżurnego wojskowego i czy zapoznała się z nim przed jego zniszczeniem.
TVN 24/X-News
Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin mówił w Telewizji Republika, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do największej tragedii narodowej po II wojnie światowej, dlatego dokumenty dotyczące wydarzeń, które miały miejsce tego dnia, powinny być świętością. - Trzeba wyjaśnić, kto podjął taką decyzję i dlaczego je niszczono - ocenił Jarosław Sellin. Według niego, nawet jeśli zapisy w dzienniku były banalne, to powinny być pod szczególną ochroną.
Zniszczenie tego dziennika bagatelizuje ppłk rez. Sławomir Komisarczyk, emerytowany pracownik Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP. W liście do Wirtualnej Polski stwierdził, że „w 400-stronicowym dokumencie tylko wpis z jednego dyżuru (10.04.2010 r.) dotyczył katastrofy smoleńskiej i był zapisany maksymalnie na 3-5 stronach”. Podkreślił, że codzienne wpisy dotyczyły przyjęcia służby i dokumentów niejawnych, składu zespołu dyżurnego, udzielonych instrukcji, przebiegu służby, a w szczególności przyjęcia i przekazania informacji mających wpływ na przebieg służby.
„W dniu katastrofy zapisy dotyczyły głównie chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie w ramach istniejącego schematu powiadamiania. Cała Służba Dyżurna wiadomości na temat katastrofy zdobywała głównie z mediów i nic szczególnego w zniszczonym dokumencie nie było, bo być nie mogło. Żadne tajne, czy mniej tajne służby nie informowały nas o katastrofie, bo nie miały takiego obowiązku” - napisał ppłk Komisarczyk.
Według niego zniszczony dziennik nie mógł wnieść nic nowego do śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Choć równocześnie przyznaje, że „z dokumentu można było się dowiedzieć, kogo powiadomiono i ko- go próbowano bezskutecznie powiadomić”. A decyzję o zniszczeniu tłumaczy tym, że podejmujący mógł nawet nie wiedzieć, że są tam jakieś wpisy o katastrofie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?