Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była powódź, ale Warta nie chce zapłacić odszkodowania

Wojciech Tatara
Janusz Kisiel: - Woda doszła aż do tej wysokości, a Warta twierdzi, że nie było powodzi.
Janusz Kisiel: - Woda doszła aż do tej wysokości, a Warta twierdzi, że nie było powodzi. Fot. Dariusz Danek
Julia Kisiel za zalane podczas czerwcowej powodzi gospodarstwo nie dostała odszkodowania od Warty. Ubezpieczyciel uznał, że budynek został podtopiony z jej winy, bo w pobliżu jest składowany obornik.

25 czerwca w Łączkach Kucharskich po gwałtownych ulewach wylała rzeka Wielopolka. Woda wdarła się do budynku gospodarczego pani Julii.

- To były koszmarne chwile. Bałam się, że jeszcze moment i fala zaleje nasz dom. Na szczęście, stoi na niewielkim wzniesieniu i ocaleliśmy - opowiada czytelniczka. Po kilku dniach, kiedy woda zaczęła opadać, Kisielowie zobaczyli skalę zniszczeń. Wszędzie było pełno mułu, ściany przesiąknięte wodą na wysokości metra.

Nieszczęścia chodzą parami

Z pomocą sąsiadów udało się uprzątnąć podtopiony budynek. Niestety, osuszanie nic nie dało. Zaczął odpadać tynk ze ścian. Obawiali się, że podmyty budynek może runąć. Mieszkanka Łączek zgłosiła się do oddziału Warty w Ropczycach po odszkodowanie.

- Panie, które tam pracowały powiedziały mi, że jak mury stoją i jest dach, to odszkodowanie się nie należy - opowiada Julia Kisiel.

Niedługo po powodzi ciężko zachorował jej mąż. Nie miała czasu, aby potykać się z Wartą. Wierzyła, że ubezpieczyciel poważnie potraktuje zgłoszone przez nią zniszczenia. Mijały dni, ze strony Warty nie było żadnej reakcji.

Sprzeczne decyzje

[obrazek2] (fot. Archiwum państwa Kisielów)Mąż zmarł. Pani Julia postanowiła zrezygnować z usług ubezpieczyciela. Dopiero wówczas przedstawiciel Warty doradził jej zgłoszenie szkody do Centrum Alarmowego. Po tygodniu u poszkodowanej zjawił się pracownik Warty.

- Zrobił kilka zdjęć i powiedział, żebym czekała na decyzję - relacjonuje czytelniczka.

Dostała pismo z odmową wypłaty odszkodowania: Z zebranej dokumentacji wynika, że uszkodzenie mienia nie nastąpiło wskutek powodzi.

Napisała odwołanie. Odpowiedź z Warty wprawiła ją w osłupienie.

- Gdyby miało miejsce zdarzenie, jakim jest powódź, zalana zostałaby cała posesja wraz ze wszystkimi budynkami znajdującymi się na jej terenie - czytamy w uzasadnieniu.

Wszystko przez obornik

Zdaniem Warty winna jest woda zgromadzona w składowisku obornika, w sąsiedztwie budynku gospodarczego.

- Przecież to absurd - irytuje się syn Janusz Kisiel. - W jaki sposób woda ze składowiska miałaby się przemieścić kilkanaście metrów pod górkę zalewając cały budynek.

Zalanie potwierdza sołtys wsi Marek Mucha: - Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że cały budynek gospodarczy państwa Kisielów został podtopiony, nawet nie ma, o czym dyskutować.

Wbrew prawom grawitacji

Zapytaliśmy "Wartę", dlaczego uznano, że budynek nie uległ zniszczeniu przez powódź. Ubezpieczyciel nie podał konkretnej odpowiedzi, tylko ogólne wyjaśnienia.

- Dla określenia okoliczności zdarzenia wykorzystujemy wszelkie dostępne informacje i dokumenty, w tym również zdjęcia zrobione przez rzeczoznawcę oraz te, przekazane przez klienta - informuje enigmatycznie Iwona Mazurek z TUiR Warta S.A.

Artur Kondrat, rzecznik konsumentów w Rzeszowie: - Trzeba sprawę kierować do sądu. Trudno będzie obronić ubezpieczycielowi tezę, że woda samoistnie idzie do góry, wbrew prawom grawitacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24