Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To jest po prostu odlot

Sylwia Śmigiel
W powietrzu panuje specyficzna cisza. Czuje się podmuchy wiatru na twarzy. Obok przelatują ptaki. Wszystkie problemy znikają. A my widzimy z góry niezwykły świat...
W powietrzu panuje specyficzna cisza. Czuje się podmuchy wiatru na twarzy. Obok przelatują ptaki. Wszystkie problemy znikają. A my widzimy z góry niezwykły świat... Fot. Piotr Krupa
Rzeszowianie, Magdalena Dziok i Piotr Krupa, będą walczyć w Chinach o złoto na Mistrzostwach Świata Paralotni z Napędem.

- Zamiast przebijać się samochodem w korkach, można wzbić się w powietrze - mówi Piotr Krupa. - Latałem już do Krakowa. Kiedy brakowało paliwa, lądowałem na stacjach benzynowych.

Magda - 18 lat. Chodzi do rzeszowskiego II LO. Chce studiować architekturę krajobrazu.

Piotr - 41 lat. Mieszka i pracuje w Rzeszowie. Zajmuje się pracami budowlanymi na wysokościach, pasjonuje go fotografia, wspinaczka wysokogórska.

Spotkali się pięć lat temu w Bezmiechowej. Szybko stworzyli zgrany zespół. On jest pilotem, ona nawigatorem. Latają na motoparalotni od pięciu lat. W sierpniu będą reprezentować Polskę na mistrzostwach w Shi Saling pod Pekinem. Zapowiadają walkę o złoto.

Skoki spadochronowe to za mało

Piotr najpierw skakał na spadochronie. Skoczył już 47 razy, kiedy w Bezmiechowej znajomi zaproponowali mu lot paralotnią. Wprawdzie wylądował w krzakach, ale od razu go ten sport zafascynował. I tak lata już ponad osiem lat. Zmienił tylko paralotnię na motoparalotnię.

Sprzęt zawsze czeka w samochodzie Piotra. Kiedy tylko znajduje wolną chwilę, wzbija się w powietrze. Mówi, że wtedy naprawdę jest wolny.

Latanie łączy z drugą pasją - fotografowaniem. Jego zdjęcia wykonane z lotu ptaka ukazywały się już w czasopismach, zdobywał wysokie miejsca na konkursach (druga nagroda w konkursie "Zielone Płuca Polski").

[obrazek2] Piotr: - Jeśli ktoś choć raz tego spróbuje, to najczęściej zostaje paralotniatniarzem.
Magda: - Mam problemy z wejściem na drabinę. Ale wysoko latać się nie boję. (fot. Fot. Archiwum)Na motoparalotni do Krakowa

Największa prędkość, jaką osiągnął motoparalotnią, to 119 km/h. Średnia prędkość jego lotu - 70-80 km/h. Największą wysokość - 3600 m.

- Kiedy są korki, zamiast jechać samochodem można wzbić się w powietrze. Leciałem już z Rzeszowa do Krakowa czy w kierunku Warszawy - opowiada Piotr.

Nie jest dla niego problemem brak paliwa, bo ląduje na stacjach benzynowych. Czasami zatrzymuje się gdzieś w polach.

- Często przybiegają do mnie ludzie. Zapraszają do domów człowieka, który spadł do domów, częstują, wypytują się o wszystko.

Lęk wysokości nie przeszkadza

W przypadku Magdy wszystko zaczęło się inaczej. Jej tata, Michał Dziok, który pracuje w policji, często wysłuchiwał od znajomych w pracy opowieści o lotach paralotnią. Pięć lat temu postanowił sam spróbować. Zabrał ze sobą Magdę. Po pierwszym locie tandemowym z instruktorem obydwoje wiedzieli, że chcą to dalej robić. Szybko wciągnęli do grona paralotniarzy swoją rodzinę i znajomych.

Magda jest jedną z niewielu kobiet uprawiających ten sport wyczynowo. Licencję pilota paralotni dostała, kiedy miała 14 lat. Rok później przepisy się zmieniły i musiała czekał pół roku aż do ukończenia 16 lat, żeby samodzielnie latać.
Pasja do latania zadziwia u Magdy tym bardziej, że ma ona lęk wysokości.

- Mam problemy z wejściem na drabinę czy na taboret. Ale wysoko latać się nie boję - śmieje się Magda. Jak to możliwe? - W powietrzu czuję się zupełnie inaczej. Nie odczuwam strachu. Otacza mnie ogromna przestrzeń. A ja im jestem wyżej, tym czuję się bezpieczniej.

Sytuacje niebezpieczne zdarzają się rzadko.

- Raz leciałam w bardzo ciężkich warunkach. Źle wylądowałam i rozcięłam sobie rękę. Ale po 15 minutach znów wystartowałam.

Problemy zostają na ziemi

Co tak przyciąga ludzi do tego sportu?

- W powietrzu panuje specyficzna cisza. Czuje się podmuchy wiatru na twarzy. Obok przelatują ptaki. Wszystkie problemy znikają. A my widzimy z góry niezwykły świat - opowiadają Magda i Piotr.

A tata Magdy dodaje: - Lot motoparalotnią niektórzy porównują do szybkiej jazdy motorem czy nawet seksu. To jest po prostu odlot! Jak się wyląduje, hormon szczęścia jest na najwyższym poziomie.

Wszyscy zgodnie twierdzą, że lotów nie da się opisać. Je trzeba po prostu przeżyć.

Podstawowy kurs lotów na paralotni trwa około tygodnia. Ważne by szkolić się certyfikowanej szkół paralotniarstwa.

Koszt sprzętu dla amatora - około 12 tys. zł. Zawodowcy wydają na profesjonalny komplet ok. 35 tys. zł. Dodatkowe koszty to paliwo, regeneracje silnika.

Marzą o złocie

Magda i Piotr, jako jedyni z Podkarpacia, trafili do kadry Polski. Właśnie intensywnie trenują. Oprócz latania ważne także różne ćwiczenia fizyczne, m.in. jazda na rowerze. W tym sporcie przydają się silne nogi do startów i lądowania. Poza tym im mniej ważą zawodnicy, tym większe szanse na sukces.

- Tutaj mocnym punktem jest szczupła Magda. Ze mną jest trochę gorzej - przyznaje się Piotr.

Ale w ostatnich miesiącach schudł pięć kilogramów. Do mistrzostw planuje zrzucić jeszcze trzy. W końcu takie zawody to nie przelewki.

Potrzebny sponsor

Wyjazd na mistrzostwa do Chin będzie sporo kosztował, dlatego szukają sponsorów. Sporo ich będzie kosztowało samo przewiezienie sprzętu. W mistrzostwach będzie rywalizować ok. 150 osób. Kategorii jest kilka. Magda i Piotr będą startować w tandemie. Będą musieli m.in. strącać słupki pokonując skomplikowane trasy, wylądować w określonym punkcie mimo wyłączonego silnika, a także jak najdłużej lecieć na jednym litrze paliwa.

- Normalnie wystarcza on na 15 minut lotu, ale jeśli wykorzystuje się prądy powietrzne można się unosić w powietrzu kilka godzin - wyjaśnia Piotr.

Przeleć mnie

Po wakacjach Magda i Piotr razem znajomymi planują założyć na Podkarpaciu stowarzyszenie propagujące paralotniarstwo. Na razie udało się w czerwcu zorganizować pierwsze w regionie zawody paralotniarzy. W Tryńczy rywalizowało 11 osób. Teraz chcą zarazić tą pasją jak najwięcej ludzi.

- Wiele osób nawet nie wie, co to jest paralotnia - mówi Magda. - Często mylą ją z lotnią - Ale jak już ktoś tego spróbuje, to zazwyczaj jest już ugotowany.

Piotr dodaje, że wtedy co druga osoba zostaje paralotniarzem. I opowiada o swojej żonie, która długo się broniła przed spróbowaniem tego sportu. Pierwszy raz namówił ją w Wigilię. Dosłownie oderwał ją od klejenia pierogów.

- Do dziś tego żałuję - opowiada. - Teraz tylko słyszę: przeleć mnie - śmieje się Piotr i dodaje: - Chyba jestem jedynym facetem na świecie, do którego dzwonią koledzy z pytaniem: kiedy zechcesz przelecieć moja żonę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24