Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Fortuna: Czas powiedzieć pas

Tomasz Ryzner
Tomasz Fortuna.
Tomasz Fortuna. Krzysztof Kapica
Rozmowa z Tomaszem Fortuną, byłym koszykarzem Znicza Jarosław i Sokoła Łańcut.

Jak to się wszystko zaczęło?

Chciałem się zapisać na szermierkę, ale zanim to zrobiłem, pojawił się trener Machała i kilku solidniej zbudowanych chłopaków, w tym mnie, zabrał na trening Znicza.

Jest pan bardziej historią Znicza Jarosław czy Sokoła Łańcut?

Znicz zawsze zostanie mi w sercu, ale teraz czuję większą więź z Sokołem. Z drugiej strony próbujemy reanimować basket w Jarosławiu. Ciężko to jednak idzie. W mieście skończył się dobry czas dla tej dyscypliny.

Zostały fajne wspomnienia.

Oj, tak. Awans na zaplecze ekstraklasy, potem dwukrotny awans do niej. Nie zapomnę, jak wygraliśmy z wielkim Prokomem czy Śląskiem, który prowadził trener Urlep.

Najlepszy przeciwnik?

Może Andrzej Pluta. Było dla mnie wyróżnieniem, że mogłem go kryć. To znaczy próbowałem (śmiech).

Słynął pan z obrony. Tego można się nauczyć?

W jakimś sensie nie miałem wyboru. Gdy zaczynałem trenować, byłem raczej wysoki i grałem dużo pod koszem. Z czasem schodziłem na obwód, ale nie do końca udało się nadrobić kozioł, panowania nad piłką. Wirtuozem nigdy nie byłem, ale zawsze dawałem z siebie sto procent. Liznąłem ekstraklasy, a przy odrobinie szczęścia mogłem tam dłużej pograć.

Swego czasu niespodziewanie opuścił pan Znicz.

Rozstanie miłe akurat nie było. Działacze szukali oszczędności i chcieli mi obciąć połowę wynagrodzenia. Nie zgodziłem
się na to i trzeba było szukać innego klubu. Cóż, wychowankowie często są tak traktowani.

Jak pan trafił do Sokoła?

Byłem bez klubu, więc zadzwoniłem do trenera Kaszowskiego. Nie grałem parę miesięcy, ale trener mi zaufał. Po przerwie w treningach brakowało jeszcze pary w płucach, mocno sapałem i dostałem wtedy od nowych kolegów ksywkę “Dziadek”.

W Sokole okazało się, że wcale niezły z pana specjalista w rzutach za trzy.

W Zniczu byli od tego inni. W ataku trochę się otworzyłem, gdy studiowałem w Krakowie i grałem w Cracovii. W Sokole dostałem więcej wolnej ręki w ataku i były sezony, że wpadało sporo trójek.

Sokół to swoisty fenomen.

Jak najbardziej. Budżet jest zwykle skromny, ale trener Kaszowski potrafi tworzyć zespoły, które mają charakter, swój styl. Spędziłem tu siedem fajnych lat.

Nie było szans na więcej?

Chciałem dograć sezon, powalczyć o awans, ale w trzecim meczu play off z Legią zerwałem więzadła krzyżowe
w kolanie. Mam 35 lat. Uznałem, że czas powiedzieć pas.

Co dalej?

Pracuję w łańcuckim Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Zresztą razem z Bartkiem Dubielem, były koszykarzem Sokoła.

Z trudną młodzieżą łatwo się nie pracuje.

Ci młodzi ludzie pochodzą z trudnych domów, swoje w życiu zdążyli już przeżyć. Trzeba mieć do nich cierpliwość. Na początku lekko nie było, ale myślę, że z czasem się dotarliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24