Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Sekielski: - Nie robimy tego filmu żeby obalać pomniki Jana Pawła II

Roman Laudański
Tomasz Sekielski, dziennikarz, współautor filmów „Tylko nie mów nikomu” i „Zabawa w chowanego”.
Tomasz Sekielski, dziennikarz, współautor filmów „Tylko nie mów nikomu” i „Zabawa w chowanego”. archiwum domowe/Polska Press
Dzisiejszemu Kościołowi bardziej szkodzą hierarchowie. - Kościół katolicki w ciągu ostatnich kilku lat zrobił wiele, by popsuć opinię na swój temat. Dołóżmy do tego ataki niektórych hierarchów na środowiska LGBT oraz dziwne nauki płynące z ich ust, a jednocześnie zupełne bagatelizowanie przestępstw seksualnych popełnianych na dzieciach przez księży - mówi Tomasz Sekielski. Rozmowa z dziennikarzem, współautorem filmów „Tylko nie mów nikomu” i „Zabawa w chowanego”.

– Byłeś zaskoczony skalą słownej agresji wobec Kościoła podczas ulicznych protestów Strajku Kobiet?
– Kościół katolicki w ciągu ostatnich kilku lat zrobił wiele, by popsuć opinię na swój temat. Dołóżmy do tego ataki niektórych hierarchów na środowiska LGBT oraz dziwne nauki płynące z ich ust, a jednocześnie zupełne bagatelizowanie przestępstw seksualnych popełnianych na dzieciach przez księży. To wszystko zaważyło na takim, a nie innym postrzeganiu tej instytucji. Zaskoczyła mnie skala protestów. Nie pamiętam tak dużych manifestacji z anty-kościelnymi hasłami, może podobieństwa były w czasach sporu aborcyjnego z początku lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy też dochodziło do protestów, podczas których atakowano Kościół katolicki. Przez późniejsze lata Kościół cieszył się nieformalnym immunitetem nietykalności, nie był krytykowany i atakowany na taką skalę jak dziś. Tylko – podkreślam – hierarchowie – bardzo mocno na to zapracowali.

– Może ten nienaruszalny immunitet nietykalności naruszyli dziennikarze. Także i wy, bracia Sekielscy, przyczyniliście się do tego swoimi filmami.
- Coś pewnie jest na rzeczy, media w ostatnim czasie baczniej przyglądają się Kościołowi, w którym nie ma już osób nietykalnych. Dziennikarze zdjęli parasol ochronny rozpostarty nad Kościołem. Najważniejsi polscy hierarchowie są rozliczani, krytykowani. Ujawniane są ich nieprawidłowe działania, co może szokować wielu wiernych.

– W waszym filmie „Tylko nie mów nikomu”, prof. Stanisław Obirek powiedział: „Biskupi polscy zachowują się jak udzielni książęta. Idą w zaparte, negują fakty. Pomimo tego, że biskup kryje pedofila, to będzie mówił: ależ skąd!? Zero tolerancji!” Coś się zmieniło?
– Jak spojrzymy na większość polskich hierarchów, to nie, ale wygląda na to, że działania Watykanu mogą przyspieszyć proces rozliczania Kościoła w Polsce. Watykan podjął decyzję w sprawie kardynała Gulbinowicza, biskupa Janiaka. Wiadomo, że kilkanaście innych postępowań wobec polskich hierarchów toczy się w Waty-kanie, np. wobec arcybiskupa Głódzia. Takie działania mogą coś zmienić, ale większość polskich hierarchów pewnie nadal uważa, że to wszystko można przeczekać, można odwrócić uwagę szczując na mniejszości seksualne, mówiąc o zagrożeniach płynących z Europy lub wzywając do obrony chrześcijańskich kor-zeni Europy i Polski. Część polskich biskupów próbuje dookoła znaleźć wroga, ale nie dostrzega, że dzisiejszemu Kościołowi bar-dziej szkodzą hierarchowie, którzy w większości są ślepi i głusi na cierpienia ofiar księży pedofilów. Nadal biskupom brakuje zwykłej ludzkiej empatii, kompletnie nie pojmują, że wiele rzeczy wokół nich się zmieniło i dziś już nie da się spraw pedofilii zamieść pod dywan. Smutnym widokiem jest kardynał Stanisław Dziwisz. Czasem żartuję, że kardynał powtarzający jak mantrę: nie wiem, nie słyszałem, nie pamiętam, za chwilę powie publicznie, że nie wie, kim był Karol Wojtyła. Kardynał nie ma wyczucia sytuacji. Te jego pretensje do mediów, że śmią zawracać mu głowę obnażają wciąż obecną wśród hierarchów mentalność. A co z przyjacielem biskupa Janiaka i wychowankiem kardynała Gulbinowicza, czyli z bydgoskim biskupem Janem Tyrawą? Nadal nie zabrał głosu w kwestii, która jego bezpośrednio dotyczy. Nie przeprosił, nie zrobił nic, by pokazać, że cokolwiek zrozumiał z tego, co się wydarzyło.

– W sprawie ofiary księdza pedofila, czyli Arka (imię zmienione), któremu bydgoski Sąd Okręgowy zasądził 300 tys. złotych, czekamy na orzeczenie Sądu Apelacyjnego. Stanowiska biskupów wrocławskich i biskupa bydgoskiego nie uległy zmianie. Żaden nie przeprosił ofiary, a raczej ofiar byłego księdza Pawła Kani. Ba, obie diecezje odwołały się od wyroku bydgoskiego sądu. Pewnie nie mają sobie nic do zarzucenia. Byłoby dobrze, gdyby Sąd Apelacyjny zakończył koszmar ofiary. W waszym filmie był wątek lawendowej mafii; czy to mogło mieć przełożenie na to, co działo się z księdzem Pawłem Kanią?
– W przenoszeniu księdza Pawła Kani z Wrocławia do Bydgoszczy bierze udział biskup Edward Janiak, antybohater naszego drugiego filmu „Zabawa w chowanego”, i biskup Jan Tyrawa. Pojawia się kardynał Gulbinowicz, który daje księdzu Kani poręczenie. I nie pamiętają okoliczności przenosin, zapewniają, że w niczym nie brali udziału. W „Zabawie w chowanego” ujawniliśmy fragmenty zeznań biskupa Janiaka. To, co opowiadał przed sądem składając wyjaśnienia, jest kuriozalne. Ktoś, kto zajmował się sprawami personalnymi w archidiecezji wrocławskiej właściwie nic nie wie. Nie interesował się, nie zajmowało go, dlaczego ksiądz ma problemy z policją, z wymiarem sprawiedliwości. O niczym nie słyszał, a tylko przystawił pieczątkę. To pokazuje mentalność, funkcjonujący układ. A także to, co działo się później w diecezji kaliskiej, kiedy znalazł się tam biskup Janiak. Nie przez przypadek, moim zdaniem, biskup Janiak nie jest już biskupem kaliskim. Tam jest wiele ofiar księdza Arkadiusza H. Akt oskarżenia trafił do sądu. Dowody są bardzo mocne. Wygląda na to, że kolejni biskupi kaliscy woleli nie widzieć i nie słyszeć dla źle pojętego dobra Kościoła i korporacyjnej lojalności. Po prostu nie zmierzyli się z prawdą, która teraz ich dopadła. Mam nadzieję, że prawda dogoni również bydgoskiego biskupa Jana Tyrawę. W zeznaniach biskup Janiak mówił, że to nie przez przypadek ksiądz Paweł Kania trafił do Bydgoszczy, ponieważ Kania był wychowankiem jego i biskupa Tyrawy. Obaj biskupi we wrocławskim seminarium przysposabiali kleryka Kanię do bycia księdzem. A oni obaj byli z kolei wychowankami kardynała Gulbinowicza. Biskup Janiak zeznał, że po powrocie z Rzymu poznał Kanię w seminarium, a Jan Tyrawa był tam również wykładowcą i znał Kanię.

– Czy wobec ofiar księży pedofilów przedstawionych w waszych filmach ktokolwiek z hierarchów zdobył się choć na gest przeprosin?

– Te wszystkie sprawy są wymuszane. Nie ma działań pokazujących, że strona kościelna widzi i rozumie potrzebę takich gestów, że chce okazać empatię, współczucie, by nie wspomnieć o zadośćuczynieniu finansowym. Bartek i Jakub, główni bohaterowie naszego filmu „Zabawa w chowanego”, próbowali spotkać się z biskupem Grzegorzem Rysiem, który tymczasowo zastąpił biskupa Edwarda Janiaka w diecezji kaliskiej. Tylko że po stronie kościelnej nie było zainteresowania. Co więcej, na pismo Bartka domagającego się odszkodowania odpowiedź była odmowna i o ewentualnym odszkodowaniu decydować będzie sąd. Okazało się, że nikt nie jest zainteresowany polubownym załatwieniem sprawy. Dlatego stawiam tezę, że wciąż zdecydowana większość hier-archów grając na czas liczy na to, że sprawy przestępstw pedofilnych ucichną, że nadal będzie można szukać wrogów gdzie indziej, szczując ludzi np. na mniejszości seksualne. A Kościół instytucjonalny będzie miał święty spokój z pedofilią.

– Realizując oba filmy spotykaliście się z ofiarami. Jak one radzą sobie w życiu? Czy ta trauma z dzieciństwa, wczesnej młodości wciąż ich dogania?
– Ludzie zgwałceni, wykorzystani seksualnie muszą się z tym borykać przez całe dorosłe życie. Dopiero jako osoby dojrzałe są w stanie realnie się z tym zmierzyć i próbować wychodzić z tej traumy. To są bardzo skomplikowane historie. Wiele z nich popada w uzależnienia, ma problemy w budowaniu relacji międzyludzkich. Pojawiają się poważne stany depresyjne. Nikt, kto nie doświadczył wykorzystania seksualnego, nie jest w stanie tego zrozumieć. To niezrozumienie często objawia się pytaniami: no jak to? Czekał dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat zanim o tym powiedział? Tak właśnie dzieje się z psychiką tych ludzi. Najpierw wszystko wypierają, uciekają przed wspomnieniami, wstydzą się, a czasem czują się winni, bo wmawia się im, że sprowokowali księdza. Oni wszyscy potrzebują pomocy psychologicznej. My, jako społeczeństwo, potrzebujemy też edukacji.

– Powstała państwowa komisja do spraw pedofilii.
– Oprócz prowadzenia śledztw ma ona jeszcze przygotować pro-gramy edukacyjne i prowadzić działalność profilaktyczną, aby dorośli byli wyczuleni na krzywdę dzieci i potrafili dostrzegać zagrożenia, ale również żeby dzieci wiedziały, jak zachować się wobec dorosłego, który zaczyna przekraczać granice i zbliżać się do nich z zamiarem wykorzystania ich seksualnie. Zdarzają się przypadki napadów i gwałtów, ale zazwyczaj, jak twierdzą psychologowie, dziecko jest oswajane. Pedofil, krok po kroku, zdobywa jego zaufanie.

– Prokurator nazwał księdza Kanię pająkiem, który swoją siecią omotał najpierw rodziców, a potem dzieci, które wykorzystał.
– Pedofil łowi, wynajduje swoje ofiary. Zbliża się do dziecka, powoli przekraczając kolejne granice. Musimy nauczyć nasze dzieci reagowania na takie zachowania. Mam nadzieję, że ta komisja przygotuje także edukacyjny system ochrony dzieci. Daję kredyt zaufania tej komisji, choć nie za duży, bo ta komisja została wybrana z klucza politycznego.

– Reportaż „Don Stanislao” zaczął stawiać pytania nie tylko o kardynała Stanisława Dziwisza, ale również o Jana Pawła II, który dla wielu Polaków jest nadal bardzo ważny i nie podlega krytyce.
– Ta postawa również już się bardzo zmieniła. Nie wyobrażam sobie, żeby taki reportaż powstał np. pięć czy dziesięć lat temu. Mówiłem już o naszych planach trzeciej części tryptyku kościelnego. Główne zdjęcia powstaną w przyszłym roku. Chcemy zapytać o rolę Jana Pawła II w sprawie przestępstw seksualnych i poszukać odpowiedzi na pytania, co wiedział, a czego nie, i czego nie robił w sprawie ścigania przestępstw seksualnych popełnianych przez duchownych. To pytanie wisi od dłuższego czasu. Już po naszym pierwszym filmie pojawiły się dyskusje na ten temat. Pytano: jak to się stało, że Watykan nie reagował? W tle wisiało wypowiedziane lub niewypowiedziane pytanie o Jana Pawła II. Spróbujemy się zmierzyć z tymi pytaniami i poszukać na nie odpowiedzi. Niedawno opublikowano wyniki badania opinii społecznej, z których wynika, że wciąż duża część Polaków ma olbrzymi szacunek do Jana Pawła II i jego pontyfikatu, ale już Polacy pytani, czy Jan Paweł II zrobił wystarczająco dużo w sprawie ścigania przestępców seksualnych wśród duchownych, odpowiadają w przeważającej większości: nie. Ta świadomość zaczyna docierać i pewnie zmieni się po naszym filmie, który pokażemy w przyszłym roku. Od razu zastrzegam, nie robimy tego filmu żeby obalać pomniki Jana Pawła II czy pozbawiać go świętości. Uważamy, że od-powiedź na pytanie o jego odpowiedzialność należy się ofiarom i opinii publicznej, która, szczególnie w Polsce, tkwi w zawieszeniu. Artykuły i książki na temat przestępstw seksualnych duchownych na całym świecie, także za czasów pontyfikatu Jana Pawła II, pub-likowane są na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych od dziesięcioleci. Tam dyskusja jest w zupełnie innym miejscu, a my jesteśmy na jej początku.

– Półtora tysiąca profesorów podpisało się pod listem w obronie Jana Pawła II po reportażu „Don Stanislao”. Ksiądz Boniecki w Tygodniku Powszechnym napisał, że nie podpisze tego listu, bo Janowi Pawłowi II potrzebna jest nie obrona, a pełna prawda.
– Jan Paweł II jest dla mnie jednym z czworga najwybitniejszych Polaków XX wieku. To: Jan Paweł II, Józef Piłsudski, Lech Wałęsa i Maria Skłodowska – Curie – kolejność przypadkowa. Nie jest tak, że życie człowieka jest tylko czarne albo białe, krystalicznie czyste. Nawet święci czasami grzeszą. Można wiele zarzutów postawić Piłsudskiemu, Wałęsie. Także nie wszystko, co robił Jan Paweł II, było idealne, wspaniałe i wielkie. Rozumiem, że mit Jana Pawła II przez lata budował narodową tożsamość i wspólnotę Polaków. Ty-lko że budowanie wspólnoty na nie do końca prawdziwych mitach może przynieść więcej szkody niż pożytku. Czasem trzeba zmierzyć się z prawdą, która może być bolesna, ale lepsza taka prawda niż życie w ułudzie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tomasz Sekielski: - Nie robimy tego filmu żeby obalać pomniki Jana Pawła II - Gazeta Pomorska

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24