Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Siemoniak: Nazwisko szefa klubu PO nie jest ważne. Ważne, żeby się wszyscy na nie zgodzili

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Adam Guz
Jeżeli kierownictwo klubu będzie budowane w konsensusie, w zgodzie, w założeniu współpracy z przewodniczącym Borysem Budką, Rafałem Trzaskowskim, to jestem gotowy podjąć się zadania bycia szefem klubu parlamentarnego PO. Natomiast nie mam najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakimś konflikcie, to ostatnia rzecz, jakiej potrzeba klubowi Koalicji Obywatelskiej – mówi Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO, były minister obrony narodowej

Ma pan ochotę zostać szefem klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej?
To nie jest kwestia ochoty. Mam spore doświadczenie w sprawowaniu różnych funkcji, więc żadnej funkcji się nie boję. Natomiast dla mnie, mówię o tym publicznie i niepublicznie od samego podatku, to jest kwestia potrzeby i okoliczności. Jeżeli kierownictwo klubu będzie budowane w konsensusie, w zgodzie, w założeniu współpracy z przewodniczącym Borysem Budką, Rafałem Trzaskowskim, to jestem gotowy podjąć się tego zadania. Natomiast nie mam najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakimś konflikcie, to ostatnia rzecz, jakiej potrzeba klubowi Koalicji Obywatelskiej. Nie zapominajmy jednak, że póki co przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej jest Borys Budka, który zapowiedział, że nie będzie łączyć tych funkcji, ale to on sam zdecyduje, kiedy to powinno nastąpić.

Zgodzi się pan jednak ze mną, że szef klubu parlamentarnego, to bardzo ważna postać, bo może ten klub jednoczyć, albo wręcz przeciwnie?
Dlatego, choć brzmi to jak kokietowanie ze strony polityków, ale akurat w tym przypadku tak jest, nazwisko nie jest najważniejsze, tylko to, żeby się wszyscy na nie zgodzili. Potrzeba zgody, łączenia, współpracy jest najważniejsza. Do wyborów zostały trzy lata, pewnie będzie jeszcze wiele trudnych sytuacji w partii, wiele polityki będzie się działo w parlamencie i najważniejsze, moim zdaniem, jest to, żeby pójść do tych wyborów w zgodzie, żeby ludzie mieli zaufanie do kierownictwa klubu, żeby funkcja przewodniczącego klubu nie była powodem do jakiejś wewnętrznej rywalizacji. Żaden inny wariant mnie nie interesuje.

O walkach frakcyjnych w Platformie mówi się od dłuższego czasu: jest frakcja Grzegorza Schetyny, do której ponoć pan należy, frakcja młodych, frakcja Borysa Budki, a i jeszcze frakcja Donalda Tuska. Sporo się u was dzieje ostatnio!
Nie należę do frakcji Grzegorza Schetyny, nie wiem, czy mogę zaliczać się do frakcji młodych, dla wielu pewnie jestem młody, dla samego siebie też, chociaż mam już pewien zasób i lat i doświadczeń. Najmocniej czuję się związany z kilkudziesięcioma osobami w klubie, które nie należą do żadnych frakcji, które nie chcą być identyfikowane jako ludzie kogoś. Platforma zawsze była szeroka, byli w niej ludzie o różnych wrażliwościach, te wrażliwości także w przeszłości ze sobą rywalizowały. Natomiast nie chcę się wpisywać w żadną walkę frakcji, bo w żadnej frakcji nie jestem.

To z kim się pan czuje najbardziej związany w klubie?
Mam wymieniać nazwiska?

Tak, wtedy wszystko będzie jasne.
Na pewno kogoś ważnego dla mnie pominę, ale spróbuję. Najdłużej i najlepiej znam Małgorzatę Kidawę-Błońską, Rafała Grupińskiego, Grzegorza Schetynę i Cezarego Grabarczyka. Najwięcej o polityce rozmawiam z Borysem Budką i Marcinem Kierwińskim. Najbliżej współpracuję z Joanną Kluzik, Martą Golbik, Kingą Gajewską, Sławomirem Neumannem i Arkadiuszem Myrchą. Z czasów rządowych a obecnych dziś w klubie czuje się związany z Czesławem Mroczkiem, Krystyną Szumilas i Bartłomiejem Sienkiewiczem. Cenię opinie Urszuli Augustyn i Roberta Tyszkiewicza. Bliskie są mi parlamentarzystki z Wałbrzycha Katarzyna Mrzygłocka i Agnieszka Kołacz-Leszczyńska. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać różne osoby, z którymi dobrze się czuję i dobrze się rozumiem.

Od dłuższego czasu mówi się o nowym otwarciu w Platformie. Na czym ono właściwie miałoby polegać, bo nie do końca wiadomo?
Dużo wiadomo po kilku wypowiedziach Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego. To nowe otwarcie jest dość dosłowne, to otwarcie na nowych ludzi. Chcemy zmienić statut, żeby łatwiej było przystępować do Platformy Obywatelskiej. To bardziej sprawa techniczna, ale ona ma dać szanse tym wszystkim, którzy czują się zobowiązani, zwłaszcza ostatnią kampanią Rafała Trzaskowskiego, do działania, do aktywności. A dla tych, którzy chcą działać i chcą być z nami, a nie chcą formuły partyjnej – zresztą, ta formuła partyjna w polskich warunkach, gdy jest się w opozycji nie pomaga w życiu, więc trzeba to zrozumieć - mamy propozycję nowego ruchu osób z nami współpracujących, czy akcji obywatelskich. To szeroki zakres działań partii opozycyjnej, która musi cały czas myśleć o pozyskiwaniu nowych środowisk, bo tylko wtedy, gdy ma się ich więcej niż konkurenci wygrywa się wybory.

I na czym miałaby polegać współpraca Platformy Obywatelskiej z ruchem Rafała Trzaskowskiego?
Najpierw musimy wiedzieć, jak ten ruch będzie wyglądać, to decyzja samego Rafała Trzaskowskiego. Jeżeli mówi, a mówi tak publicznie, że kręgosłupem tego ruchu będą samorządowcy, on sam czuje się samorządowcem, i organizacje pozarządowe, to wiadomo jak to będzie wyglądało. Każdy z polityków Platformy ma gdzieś w polu widzenia samorządowców, niektórzy są zresztą często członkami Platformy, z którymi chętnie będzie współpracował. Ja mogę powiedzieć o Dolnym Śląsku – jeżeli elementami kręgosłupa będą, a tego należy się spodziewać, prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej, to mój okręg wyborczy, a na Dolnym Śląsku prezydent Jacek Stryk, to doskonale się z nimi znam, współpracujemy, wspieramy się nawzajem w kampaniach wyborczych. To nie ma żadnej kolizji interesów. Tacy samorządowcy jak Szełemej, mają patent na to, jak uzyskiwać w wyborcach 84 procentowe poparcie w I turze, a to oznacza, że ich oddziaływanie jest znacznie szersze niż Koalicji Obywatelskiej. Pozyskują więcej wyborców, stąd zapowiedź współpracy. Ale Rafał Trzaskowski musi sam zdradzić wszystkie szczegóły – już wiemy, że inauguracja ruchu będzie nie 5 września, ale później. Rafał Trzaskowski jest wiceszefem Platformy….

No właśnie, Rafał Trzaskowski jest wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej i zakłada ruch obywatelski – nie czuje pan tu pewnego zgrzytu?
Wszystko zależy od niego, bo na pytania, które zadają ludzie, muszą znaleźć się odpowiedzi. Staram się odpowiadać czytelnikom bardzo praktycznie, na przykładzie mojego okręgu wyborczego, gdzie blisko współpracuję z lokalnymi samorządowcam, część z nich jest członkami Platformy Obywatelskiej, część nie. Jak mówiłem, wspieramy się w kampaniach, współpracujemy – dla mnie samorządowcy, jako główna siła w ruchu Trzaskowskiego to atut, a nie zagrożenie, czy konkurencja. Oczywiście, jest dylemat, o którym Trzaskowski otwarcie mówi: jak być wiceprzewodniczącym partii i tworzyć ruch obywatelski? Ale Platforma nawet w nazwie ma słowo „Obywatelska”, zawsze chciała być takim ruchem – przecież powstawała w 2001 roku w atmosferze entuzjazmu obywatelskości i wbrew ówczesnym partiom. Trudno ten entuzjazm utrzymać przez 20 lat, zwłaszcza, gdy sprawuje się władzę, gdy jest się partią parlamentarną, czy rządzi się w samorządzie, ale Trzaskowski nie może zapomnieć o tym, że otrzymał 10 milionów głosów. Oczywiście wyborcami kierowały różne motywacje, to była II tura, Trzaskowskiego wsparli inni kandydaci, ale on musi znaleźć formułę odwołania się do wyniku wyborczego z 12 lipca. Te 10 milionów ludzi podjęło bardzo poważną decyzję o zagłosowaniu właśnie na niego. Nie można ich zostawić. Stąd rzeczywisty dylemat, ale jestem pewny, że i Trzaskowski i Platforma poradzimy z nim sobie. Zwłaszcza, że do wyborów zostały trzy lata, a w naszej polityce, to wieczność.

Myśli pan, że awaria oczyszczalni „Czajka”, która stała się sprawą także polityczną zaszkodzi Rafałowi Trzaskowskiemu? Na razie z jej powodu przełożył inauguracje swojego ruchu.
Rafał Trzaskowski pokazuje, że potrafi zarządzać tym kryzysem, a to niesłychanie ważna kwalifikacja dla polityka. Jasne, że dla niego skuteczność w roli prezydenta miasta jest ważniejsza niż inne plany, stąd odłożenie startu nowego ruchu.

Mówi się, że być może w ramach nowego otwarcia Platforma Obywatelska zmieni swoją nazwę. To dobry pomysł, pana zdaniem?
Różne są opinie na ten temat. Zwrócę uwagę, że do ostatnich wyborów, właściwie począwszy od samorządowych nie szliśmy pod szyldem Platformy Obywatelskiej, zawsze budowaliśmy szerszą koalicję. Jestem bardzo przywiązany do nazwy „Platforma” i szanuje te głosy, które mówią, że liczy się pewna ciągłość, pewna instytucja, ale też nie ma nic złego przy poszerzaniu partii, czy koalicji, w zmianie nazwy. Wypróbowaliśmy Koalicję Europejską, Koalicję Obywatelską – tak, czy inaczej najważniejsi są ludzie i oferta programowa, którą się na co dzień przedstawia. Różne są zdania w PO, co do zmiany nazwy partii, czuję, że w samej Platformie przeważa opinia, żeby jej jednak nie zmieniać, a do wyborów budować wielkie koalicje, które powinny mieć jakieś adekwatne nazwy.

Kiedy zapadną jakieś kluczowe decyzje w tej sprawie? Macie jakiś deadline? Datę, do której to wszystko ustalicie, zakończycie?
Nie znam takiej daty. W miarę szybko chcemy dokonać zmian statutowych upraszczających przyjmowanie do Platformy Obywatelskiej nowych członków. Natomiast kwestie dotyczące wizerunku, nazwy, programu – one wymagają czasu, tutaj nie ma deadlinu. To jest także kwestia komunikacji z własnymi wyborcami, ogólnej sytuacji w kraju. Tak jak mówiłem, do wyborów jest względnie dużo czasu: trzeba wyciągnąć wnioski z ubiegłej kadencji, z tego, co udawało się w niej zrobić, a czego się nie udało – będą ostatnim, który będzie wyznaczał jakieś daty końcowe. Liczy się jakość, a nie szybkość.

Ostatnio opozycja zaliczyła chyba największą wizerunkową wpadkę od pięciu lat, myślę o słynnej ustawie podnoszącej pensje najważniejszym osobom w państwie, w tym także posłom. Średnio to wyszło, nie uważa pan?
Tak, ale uważam, że w polityce liczy się ostateczny efekt, a w tym przypadku ostateczny efekt jest taki, że tych podwyżek nie ma. Senat, w którym większość ma Koalicja Obywatelska wraz z partnerami zamknął sprawę. Z konferencją zamykającą temat wystąpił przewodniczący Platformy Borys Buda i marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Oczywiście, to był nasz błąd, należy za takie błędy brać odpowiedzialność. Natomiast nie uważam, żeby to był największy błąd od pięciu lat. To jest błąd, któremu towarzyszył duży gniew naszych wyborców, ale w kategoriach politycznych, sprawa została zamknięta szybko. Wyciągnęliśmy wnioski z reakcji naszych wyborców na tę ustawę. Nie robi błędów ten, kto nic nie robi.

Po tym błędzie, jak pan to określa, pojawiły się głosy, że Borys Budka powinien ustąpić z funkcji przewodniczącego Platformy. Pan się z tymi głosami zgadza?
Nie zgadzam. Jego reakcja była właściwa. Wspominałem o konferencji z marszałkiem Grodzkim. Należy doceniać, że ktoś potrafi wyciągać wnioski z błędów. Jeżeli brnie, czy tkwi w błędzie, wtedy jest problem. Borys Budka został wybrany na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej w styczniu. Ten rok jest trudnym rokiem dla wszystkich: przesuwane wybory prezydenckie, pandemia, zbliżający się nieuchronnie kryzys gospodarczy. Zaczęliśmy od wątku klubu, uważam, że mówienie teraz, iż ktoś ma odejść jest zupełnie niepotrzebne, żeby nie powiedzieć - fatalne. To działanie, które rozprasza, dzieli opozycję, przybliża nas do scenariusza węgierskiego, gdzie coraz bardziej autorytarne rządu Victora Orbana opierają się na tym, że opozycja jest słaba i podzielona. Marzeniem demokratycznych Węgrów jest to, żeby jakaś opozycyjna partia cieszyła się 28 procentowym poparciem. My to mamy i absolutnie zepsuć nie możemy, bo może być gorzej. Nie będzie lepiej, jak PiS rządzi, ale może być gorzej, jeśli opozycja będzie słaba.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że najważniejsze osoby w państwie powinny zarabiać więcej, ale, moim zdaniem, głosowanie nad taką ustawą i przegłosowanie jej w czasie pandemii, kiedy tysiące Polaków traci prace, albo część swoich pensji, świadczy o tym, że politycy są kompletnie oderwani od rzeczywistości. A to może wyłącznie smucić.
Wstrzymałem się od głosu, będąc głęboko przeświadczonym, że ostatecznie ta ustawa nie przejdzie. Głosowałem zdalnie, nie byłem akurat w Sejmie, bo to było przesunięte posiedzenie, nie chcę oceniać tych, którzy głosowali inaczej. Natomiast, oczywiście, moment głosowania nad tą ustawa był zły, z rozmaitych powodów. Także z tego, że próbowano, aby ta ustawa przeszła przez Sejm błyskawicznie, a to nie są sprawy, które w ten sposób powinno się załatwiać. Myślę, że teraz szybko ten temat nie wróci, ale jeśli kiedyś wróci, to trzeba rzetelnie, długo nad nim dyskutować. Może wprowadzając zmiany od następnej kadencji – kilka ciekawych pomysłów pojawiło się przecież przy okazji tego sierpnia, prawda? Z pewnością jednak te kwestie muszą być wcześniej czy później uregulowane. Sam będąc w rządzie, to było ładnych parę lat temu, pamiętam, jak wielkie były kłopoty, żeby pozyskać kogoś na stanowisko podsekretarza stanu w sytuacji, kiedy taki człowiek zarabia połowę, albo jedną trzecią tego, co dyrektor generalny w ministerstwie, czy dyrektor departamentu, czyli faktycznie jego podwładni. To już nie jest kwestia samopoczucia tych wiceministrów, tylko jakości działania państwa. Tyle tylko, że nie można załatwiać tych spraw w taki sposób, tu potrzebna jest rozmowa, dyskusja – i zapewne nie posłowie, czy senatorowie powinni być w tych dyskusjach na pierwszym planie. Państwo ich wynagradza, oni sami decydują o wysokości tego wynagrodzenia, więc potrzebna jest maksymalna powściągliwość.

Jakie najważniejsze zadania stoją przed Platformą Obywatelską? Trzy lata do wyborów, to sporo, ale one szybko miną.
Nasze działania widzę w trzech obszarach. Po pierwsze – ważna jest nasza, własna wiarygodność. To bardzo gorący temat w takiej dyskusji wewnętrznej. Proszę zwrócić uwagę na wywiad Donalda Tuska, który podnosi temat dumy z osiągnięć naszych rządów – widzi tu pewne deficyty, za mało o tym mówimy. Druga sprawa, to oferta programowa, to, co ludziom proponujemy – kluczowa, absolutnie sprawa. Ludzie opozycyjność uważają za jazdę obowiązkową, to znaczy to coś, co musimy robić. Ich poparcie zależy od wartości dodanej, to znaczy od tego, co jesteśmy w stanie im zaproponować. I trzecia kwestia, wspominałem o tym przy okazji dyskusji o zadaniach przyszłego szefa klubu, to współpraca w opozycji. Ona wygląda gorzej niż kilka miesięcy temu, niewątpliwie kampanie wyborcze takiej współpracy nie pomagają, konkurencja wyborcza też nie. Natomiast pilnie musimy mieć lepsze relacje z PSL-Koalicją Polską i lewicą, oraz opozycją pozaparlamentarną, to oczywiste.

To zostanie pan szefem klubu parlamentarnego, czy nie?
To decyzja leży w rękach koleżanki i kolegów. Jeśli będziemy ją budować w zgodzie, to tak, jeśli będzie wokół tej decyzji konflikt, to, jak powiedziałem, ja się na to nie będę pisał.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24