Powybijane okna, na bocznej ścianie czarne smugi od ognia buchającego z parteru budynku po drewniany strop. Zniszczony fragment dachu. Przed pawilonem porozrzucane jeszcze koce i folie, które służyły do ratowania pensjonariuszy. Strażacy, którzy kończyli akcję na pogorzelisku, zwijający węże. Wstrząśnięci, zaniepokojeni pracownicy ośrodka. Taki obraz zastaliśmy o świcie w Górnie.
- O godzinie 2.43 dostaliśmy telefon o pożarze jednego z dziewięciu pawilonów domu pomocy społecznej - mówi nadbryg. Bogdan Kuliga, podkarpacki komendant wojewódzki PSP w Rzeszowie.
Jako pierwsza, w ciągu kwadransa, na miejsce dotarła jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej z Górna. Pożar wybuchł na parterze, w niewielkim pomieszczeniu, tzw. izolatce. Od niego zajął się drewniany strop i nieużywane poddasze.
Budynek, który z uwagi na stan zdrowia podopiecznych DPS był zamykany na noc, szybko wypełnił gęsty, gryzący i toksyczny dym. Kierujący działaniami ratowniczymi st. bryg. Jan Ziobro, zastępca komendanta wojewódzkiego PSP w Rzeszowie, opisuje, że konstrukcja budynku to tzw. mur pruski, czyli drewniane stropy warstwowo izolowane wełną. Wszystko bardzo szybko się paliło, a od dymu było czarno. Budynek 3, 4 lata temu był remontowany. Z zewnątrz został otynkowany i pomalowany.
Śmierć od toksycznego dymu
- Wewnątrz było 20 osób, w tym 18 pensjonariuszy i 2 osoby z opieki medycznej - mówi mł. bryg. Marcin Betleja, rzecznik KW PSP w Rzeszowie. - Wszyscy zostali ewakuowani, choć było to niezwykle trudne zadanie - dodaje.
Józef Kiełb, dyrektor ośrodka, który zaalarmowany przez pracownicę, natychmiast zjawił się na miejscu, wstrząśnięty, opowiada, jak wyglądała akcja.
- Wewnątrz płonącego pawilonu przebywały osoby starsze, schorowane, niedołężne, z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Niektóre nie mogły same, a inne nie chciały opuścić budynku. Na siłę musieliśmy je wyłapywać i wynosić. Pracownicy DPS robili wszystko, by ratować podopiecznych. Dlatego sami też ucierpieli i trafili do szpitali, ale też zapobiegli większej liczbie ofiar - mówi.
Pożar nie miał wielkich rozmiarów, ale największym zagrożeniem okazało się potężne zadymienie. Mimo natychmiastowej reanimacji prowadzonej przez strażaków i ratowników medycznych 4 zaczadzone osoby zmarły, natomiast 16, z objawami zatrucia toksycznym dymem, trafiło do szpitali, m.in. w Rzeszowie, Stalowej Woli i Leżajsku. Ofiary to 3 kobiety i 1 mężczyzna. Najmłodsza z nich miała 44 lata, najstarsza - 64.
Niektórzy pozostali w szpitalach
W szpitalach uspokajają, że zatrucia nie zagrażają życiu pacjentów.
- Do nas trafiło 6 osób podtrutych tlenkiem węgla, z podrażnionymi górnymi drogami oddechowymi - mówi lek. med. Małgorzata Przysada, z-ca dyr. ds. lecznictwa w SW nr 2 w Rzeszowie. - Z tego dwie zostały przyjęte na oddziały szpitalne - jedna na oddział wewnętrzny, a druga, lekko poparzona, na oddział chirurgii ogólnej. Pozostałe dziś jeszcze opuszczą szpital - dodaje.
Do Powiatowego Szpitala Specjalistycznego w Stalowej Woli przewieziono 3 osoby.
- Nie było to duże podtrucie tlenkiem węgla, jednak te osoby, w podeszłym wieku, to pacjenci wymagający całodobowej opieki lekarskiej. Dlatego zostawiamy ich w szpitalu do czasu, gdy nie znajdzie się dla nich miejsce w nowym pawilonie DPS w Górnie lub w innej miejscowości - mówi Filip Zalewski, rzecznik szpitala.
Lek. med. Zbigniew Goch, z-ca dyrektora do spraw lecznictwa w SPZOZ w Leżajsku, mówi, że przyjęli 2 pacjentów z Górna.
- Byli lekko zatruci tlenkiem węgla. Zostaną na razie u nas. Także z przyczyn socjalnych. To osoby ubezwłasnowolnione, którym trzeba znaleźć miejsce zastępcze.
Przyczyny pożaru jeszcze nie są znane
W akcji w Górnie brało udział w sumie 17 zastępów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Przyjechał też specjalistyczny sprzęt, m.in. samochód na miejscu ładujący aparaty oddechowe, w których musieli pracować strażacy (inaczej nie daliby rady wejść do środka obiektu).
Na razie nieznane są przyczyny pożaru.
- Ustala to grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora - mówi Witold Szczekala, komendant KMP w Rzeszowie. - Rodziny poszkodowanych mogą się z nami kontaktować pod nr 510 997 154 lub 997.
Wśród pracowników i pensjonariuszy ośrodka powstałego na bazie państwowego sanatorium przeciwgruźliczego - szok i niedowierzanie.
- Jak dom istnieje prawie 40 lat, takiego przypadku jeszcze nie było - ubolewa dyrektor.
Na miejscu byli psycholog i kapelan, gotowi udzielać pomocy. Gdy odjeżdżaliśmy, 2 rodziny wiedziały już o śmierci bliskich. Do DPS, a także sanatorium, wciąż dzwonili zaniepokojeni ludzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Koroniewska po śmierci matki została zupełnie sama. Smutne, co mówi o relacji z ojcem
- Paulla prała brudy z ojcem swojego dziecka. Teraz on ma raka. Padły słowa o żerowaniu
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?