MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek w Niechobrzu. Kamil, Paweł i Krzysiek nie żyją

Beata Terczyńska
Siła uderzenia roztrzaskała volkswagena golfa, którym podróżowała szóstka ludzi w wieku 17-23 lata
Siła uderzenia roztrzaskała volkswagena golfa, którym podróżowała szóstka ludzi w wieku 17-23 lata KRZYSZTOF ŁOKAJ
Widok, jaki wczoraj tuż po godz. 6 rano zastaliśmy przy głównej drodze w Niechobrzu, na wysokości Starego Młyna, był makabryczny. Golf, który leżał w rowie, niemal rozpadł się na kawałki.

Silnik, siedzenia i inne części volkswagena siła uderzenia rozrzuciła w promieniu kilku, kilkunastu metrów.

- Do tragedii doszło przed godz. 5. Golfem podróżowało pięciu chłopaków i dziewczyna. Jechali w kierunku Czudca - opowiada Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. - Kierujący samochodem na łuku drogi najprawdopodobniej stracił panowanie nad autem i uderzył w betonowy przepust. Golf wyrzucony w górę uderzył w przydrożne drzewo i wpadł do rowu.

Tragedia w Niechobrzu. Golf uderzył w drzewo i wpadł do rowu [ZDJĘCIA]

Najmłodszy miał 17 lat

Kierowca był zakleszczony w samochodzie. Potrzebna była pomoc strażaków. Piątka pasażerów wypadła z samochodu. Jednego znaleziono po drugiej stronie drogi, za iglakami.

Na miejscu zginęli 23-letni Kamil K i 21-letni Paweł K. Pochodzili ze Zgłobnia. W szpitalu zmarł najmłodszy uczestnik wypadku: 17-letni Krzysztof Ch., także ze Zgłobnia.

- Chłopak trafił do nas w bardzo ciężkim stanie - mówiła wczoraj popołudniu Anna Salwierz, lekarz dyżurny w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. - Reanimowaliśmy go prawie godzinę. Niestety, bezskutecznie.

Do szpitala "na górce" przewieziono również trójkę pozostałych uczestników wypadku: 19-letnią Katarzynę K. i jej rówieśnika Mateusza M. ze Zgłobnia oraz 22-letniego Karola B. z Nosówki.

- Jeden z chłopców od razu trafił na stół operacyjny i teraz jest na oddziale ortopedii, dwójka na chirurgii. Ich stan rano był ciężki, ale stabilny - mówiła Salwierz.

Mieszkańcy prosili o znak

Co było przyczyną wypadku? Prawdopodobnie nadmierna prędkość. - To auto musiało "pruć" pod górę grubo ponad 100 km na godzinę, skoro tak ścięło konar - mówią mieszkańcy Niechobrza.

Przyznają, że spodziewali się, iż kiedyś dojdzie do tragedii. - To bardzo niebezpieczne miejsce. Na tym zakręcie było już wiele wypadków, nie mówiąc o kolizjach. Czasami, jak śmignie mi pod domem auto, to nawet nie jestem pewna, jakiego było koloru - mówi mieszkanka Niechobrza. - Wielokrotnie prosiliśmy o ustawienie tu znaku z ograniczeniem prędkości. Nawet ostatnio rozmawialiśmy, że doczekamy się go pewnie dopiero, gdy ktoś tu zginie.
Droga pozwala na szaleńczą jazdę, bo przed rokiem została wyremontowana. Marian Kawa, sołtys Niechobrza, przyznaje, że wiele razy na zebraniach był poruszany ten problem.

- Gdyby to była droga gminna, znak na pewno by już stał - mówi sołtys wstrząśnięty wypadkiem. - Ale jest to droga powiatowa. Owszem, w terenie zabudowanym, ale znak aż się prosi ustawić. Po remoncie zrobiła się tak ruchliwa, bo ludzie skracają sobie nią trasę do Czudca. Nieraz o 6 rano nie mogę wyjechać z domu, taki sznur pędzi…

Wieś w żałobie

Gdy rozmawialiśmy z Łukaszem Hudzikiem, sołtysem Zgłobnia, mówił, że we wsi panuje przejmująca cisza: - Znam rodziców tych chłopaków. Porządne, dobre rodziny. Bardzo im współczujemy. To dla nich wielki szok. Wielka szkoda tak młodego życia, takich fajnych dzieci - ubolewał poruszony, bo zginął też syn jego dobrego kolegi. W dodatku wczoraj pracował jako dyspozytor na pogotowiu i wiedział, do jakiej masakry wysyła pomoc.

Na forum nowiny24 Czytelnicy całą niedzielę komentowali wypadek w Niechobrzu. "Boże, co za tragedia. Tacy młodzi ludzie. Myślę o rodzicach. Trudno sobie wyobrazić moment, kiedy ktoś w słuchawce mówi, że nasze dziecko nie żyje. Sama jestem matką i mojemu małolatowi (jest w wieku myślenia o kategorii A1) tłumaczę, że rozsądek to podstawa. Jednak jak moje dziecko będzie kierowcą, a koledzy z boku będą krzyczeć "co tak wolno, dlaczego nie wyprzedzasz, frajer jesteś?" to skąd mam wiedzieć, czy nie poda się tej presji?" - pisze @E. @Gość dodaje - "Mój ojciec, dając kasę na prawko, powiedział tak: synu jedź tak, abym nie płakał na twoim pogrzebie".

Czy uczestnicy wypadku byli trzeźwi, pokażą dopiero badania krwi. Na razie nie wiadomo też, skąd wracali o 5 nad ranem. Niewykluczone, że z jakiejś imprezy. Sprawą zajął się prokurator.

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24