Trener Stali Stalowa Wola: Jest niedosyt, dlatego dobrze, że gramy już w środę

Stal przegrała pierwszy mecz pod pana wodzą. Musiało do tego dojść?
Cóż, mówi się, że można wygrać, przegrać, albo zremisować. Mieliśmy za sobą serię siedmiu meczów bez porażki, sześć zwycięstw, ale nie da się wszystkiego wygrywać.

To był jednak idealny moment, żeby sobie szerzej otworzyć drzwi do awansu.
To prawda. Kiedy Wisłoka wygrała w Krakowie zrobiła się fajna sytuacja, pojawiła się szansa na zwiększenie przewagi nad Wieczystą. Liczyliśmy na to, ale mecz w Ostrowcu niespecjalnie nam wyszedł.

Pokrzyczał pan po nim w szatni.
Bez przesady. Wszyscy liczyliśmy na więcej, byliśmy źli, ale mam w zespole poważnych ludzi i nie komunikuję się z nimi na poziomie krzyku.

Przy golach ktoś zawalił?
Za łatwo je straciliśmy. W poprzednich meczach nie ułatwialiśmy rywalom sprawy, nie dopuszczaliśmy ich do wielu sytuacji i nie traciliśmy takich bramek.

Nadal jesteście liderem.
Przed weekendem wziąłbym takie rozwiązanie w ciemno, ale teraz czujemy oczywisty niedosyt. Mogliśmy się bardziej zbliżyć do naszego celu.

Zrobi pan jakieś roszady w składzie przed meczem z Podlasiem?
To nie jest ten etap sezonu, żeby na tym polu wiele mieszać. Przydarzył się nam słabszy mecz, ale nie ma na świecie drużyny, która potrafi tego uniknąć. Zdobyliśmy wiosną dużo punktów i piłkarze zasługują na zaufanie.

Do Ostrowca pojechało trzystu waszych kibiców? Jak reagowali po meczu?
Spokojnie. Są z nami na dobre i na złe.

Po czerwonej kartce w Nowym targu musiał pan oglądać mecz zza tak zwanego płotu. Jak było?
Niezbyt fajnie. Lubię być blisko drużyny.

Jakie przeczucia przed meczem z Podlasiem?
Trzeba poprawić organizację gry w obronie i będzie dobrze. Cieszy nas, że mecz już w środę. Chcemy się jak najszybciej odkuć za porażkę z KSZO.