Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba płacić na PSL, żeby dostać stołek i posadkę

Anna Janik
Jan Bury przed wyborami w 2011 r. miał wysyłać do wysoko postawionych podkarpackich urzędników listy z prośbą o wpłaty na fundusz wyborczy PSL i z przypomnieniem, komu zawdzięczają swoje obecne stanowisko.
Jan Bury przed wyborami w 2011 r. miał wysyłać do wysoko postawionych podkarpackich urzędników listy z prośbą o wpłaty na fundusz wyborczy PSL i z przypomnieniem, komu zawdzięczają swoje obecne stanowisko. Archiwum/Krzysztof Łokaj
Kto dostał pracę dzięki PSL musi "odpalić" na jej funkcjonowanie 3 procent ze swojej pensji. Do wyrażania wdzięczności za pomocą uchwały zmusiło swoich członków Polskie Stronnictwo Ludowe.

3 proc. od wynagrodzenia netto mają płacić członkowie oraz sympatycy PSL-u - taki mechanizm finansowania od ponad 10 lat jest stosowany w partii. Co ciekawe uchwała o wpłatach na fundusz PSL szczegółowo określa kto i od czego ma płacić owe 3 proc. Na liście są nie tylko posłowie, senatorowie i ministrowie, ale też radni szczebla wojewódzkiego i powiatowego, wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast oraz osoby na stanowiskach kierowniczych w jednostkach podległych np. Urzędowi Marszałkowskiemu i starostwu powiatowemu. W praktyce oznacza to, że płacić mają wszyscy zatrudnieni dzięki politycznym wpływom i w urzędach podlegających politycznej kurateli.

Wdzięczność dla partii bywa wstydliwa

Kontrowersyjna uchwała Rady Naczelnej PSL w kontekście opłat wymienia także osoby "rekomendowane" przez partię, czyli np. te, które nie są jej członkami. Określa też, w jaki sposób mają być rozdzielane pieniądze. "Urzędniczy haracz" w 60 proc. trafia do biur powiatowych PSL, a reszta do zarządów wojewódzkich. W skali kraju wpływy z tego tytułu to ok. 2 mln zł. Ile zebrano na Podkarpaciu? Tego nie wiemy, bo choć zgodnie z uchwałą regularność wpłat mają co kwartał sprawdzać zarządy wojewódzkie, obaj wiceprezesi unikają odpowiedzi na pytanie twierdząc, że tego nie sprawdzają.

- Wiem, że na pewno były jakieś opóźnienia, ale nikt nie zwraca uwagi kto i ile zalega. Ja sam nie wiem ile płacę, bo złożyłem w kancelarii sejmu stałe zlecenie na przelewy i nie wiem konkretnie, jakie to sumy - mówi poseł Mieczysław Kasprzak, wiceprezes zarządu wojewódzkiego PSL na Podkarpaciu. - Uważam, że w partii obowiązują pewne zasady. Jeśli ktoś ma stałą pracę powinien poczuwać się do wspierania swojego ugrupowania - dodaje.

I mimo, że uchwała wyraźnie mówi o tym, że niewnoszenie opłaty grozi utratą rekomendacji PSL, poseł Kasprzak zaznacza, że do tej pory jeszcze nikt nie poniósł żadnych konsekwencji.

Moralność? Dla każdego to co innego
Potwierdza to Marek Owsiany, wicedyrektor rzeszowskiego oddziału ARiMR i drugi wiceprezes zarządu województwa. Podobnie jak jego klubowy kolega jest niezorientowany w wysokości wpływów z opłaty.

- Jedni płacą więcej niż 3 proc. inni mniej. Nie prowadzimy rozliczeń. To czy i ile płacę to moja osobista sprawa - mówi Marek Owsiany, pracujący w ARiMR 12 lat. - Zresztą żadna uchwała i żaden przymus nie jest tak skuteczny jak lojalność i odpowiedzialność członka partii - dodaje.

Pytany wprost, czy to właśnie dzięki opłatom dostał od PSL-u stanowisko, które piastuje już 7. rok, zaprzecza. Nie potwierdza też doniesień, że przed wyborami w 2011 r. Jan Bury, podkarpacki baron PSL-u wysyłał do wysoko postawionych podkarpackich urzędników listy z prośbą o wpłaty na fundusz wyborczy i z przypomnieniem, komu zawdzięczają swoje obecne stanowisko.

- To, że zaproponowano mi objęcie tej funkcji oznaczało, że ktoś docenił to, jakie mam wykształcenie i doświadczenie zdobyte np. w Niemczech - mówi. - Nikt nie zwalnia mnie też z odpowiedzialności za to, co robię, a z tego co wiem na tle innych jednostek wypadamy dobrze. Zresztą na moim stanowisku była wcześniej znacznie większa rotacja - zaznacza.

- Czyli może Pan z czystym sumieniem powiedzieć, że zawdzięcza wszystko sobie? - dopytujemy. - Raczej temu, że ktoś mi kiedyś zaufał - odpowiada wicedyrektor Owsiany.

Wprost nie odnosi się też do tego, czy uchwała, która sprowadza się do zapłaty za otrzymane stanowisko jest moralnie w porządku. Jak tłumaczy, moralność dla każdego może oznaczać co innego.

W całej sprawie ciekawe jest dodatkowo to, że o takim mechanizmie finansowania partii nie miała pojęcia Państwowa Komisja Wyborcza. Jej prawnicy nie słyszeli też o tym, żeby podobne rozwiązania były stosowane w innych partiach. W przypadku PSL dyskusyjny jest również sposób zaksięgowania wpływów z opłaty, które zaliczono do darowizn.
- Jaka to darowizna, skoro członkowie PSL nie płacą dobrowolnie, ale zobowiązani są uchwałą, a w przypadku opóźnień wysyła się im listy monitujące a nawet listy z pogróżkami, przypominające, że ktoś ma stanowisko z rekomendacji PSL, które zaraz może stracić - denerwuje się europoseł Stanisław Ożóg z PiS, podkreślając, że w jego partii jedyną formą jej wspierania są składki członkowskie.

- To jest zwykłe draństwo, to skorumpowane janosikowe, mające znamiona politycznej korupcji i prostytucji. Co myślą sobie młodzi ludzie, z dyplomami, którzy chcą zmienić coś w kraju, a w PSL słyszą, że nie ma nic za darmo - grzmi.

Sprawę uchwały PSL pod kątem zgodności z ustawą o partiach politycznych ma wkrótce zbadać PKW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24