Tylko politycy skorzystali na wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele

Dwa lata z coraz bardziej restrykcyjnym zakazem handlu w niedzielę niewiele zmieniły w życiu Polaków oraz przedsiębiorstw handlowych, tych największych, średnich i małych.

Tylko naiwni mogli sądzić, że zamknięcie na jeden dzień sklepów nagle poprawi sytuację polskich rodzin. Np. sprawi, że znacząco spadnie liczba rozwodów lub zaniedbanych dzieci.

Łatwowierni mogli się łudzić, że duże sieci handlowe padną, a kokosy będą zbijać malutkie sklepiki, w których oferta jest mniejsza niż jednej alejki w hipermarkecie. Nic z tych rzeczy.

Nie było również skokowego wzrostu handlu w Internecie. On rośnie od lat, ale nie z powodu niedzielnego zakazu. Jakość życia kulturalnego? W kinach widzów tyle samo, inne instytucje kultury jakoś też nie zgłaszają oblężenia, a raczej tradycyjnie narzekają, że jakby nie klasowe wycieczki szkolne, to w ogóle nie byłoby frekwencji.

Życie religijne? Kościoły nagle nie zaczęły pękać w szwach.

Czy poprawił się los szeregowych pracowników handlu? Tak, ale z innych powodów niż „niedzielne restrykcje”. Niedobór rąk do pracy w handlu poskutkował wzrostem wynagrodzeń w części firm.

Mam wrażenie, że na temacie niedzielnego zakazu handlu najbardziej skorzystali politycy, przeciwnicy i zwolennicy niedzielnego embarga, którzy przez pewien czas mieli wdzięczny temat do sporów.