Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uderzył bratową maczetą w kark, zaatakował też brata. 63-latek oskarżony o usiłowanie zabójstwa odpowiada przed Sądem Okręgowym w Krośnie

Ewa Gorczyca
Ewa Gorczyca
W Sądzie Okręgowym w Krośnie rozpoczął się proces 63-latka z Trepczy k. Sanoka. Mężczyzna jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Maczetą zaatakował żonę swojego brata, ranił też drugiego z braci.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 27 lipca ub. roku na posesji rodziny S. W jednym domu mieszkają wspólnie trzej bracia (dwaj są żonaci) i ich matka. Relacje między nimi nie są jednak zbyt dobre.

Feralnego dnia najstarszy z nich – Marian S. miał przyjść do garażu z maczetą i zaatakować członków rodziny. Był pod wpływem alkoholu. Wcześniej doszło do rodzinnej scysji.

Według ustaleń prokuratury Marian S. maczetą o 30-metrowym ostrzu uderzył bratową w szyję, powodując ranę rąbaną karku. Prokuratura zakwalifikowała ten czyn jako usiłowanie zabójstwa. Kobieta uciekła, a Mariana S. obezwładnili bracia, Andrzej i Jan.

W trakcie szarpaniny Marian S. - zanim bracia odebrali mu groźne narzędzie - pociął maczetą także młodszego z nich, Andrzeja. Mężczyzna doznał obrażeń głowy, ręki i biodra. Ten czyn prokuratura zakwalifikowała jako narażenie na niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Marianowi S. grozi od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.

Na pierwszej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Krośnie 63-latek nie przyznał się do zarzutów. Zdecydował, że chce składać wyjaśnienia. W pierwszych słowach przeprosił wszystkich, którzy ucierpieli, bądź byli świadkami zdarzenia, które rozegrało się w garażu – bratową, braci, mamę i sąsiada.

Opisał wydarzenia tak jak je zapamiętał. Tego dnia był pod wpływem alkoholu. Po powrocie z Sanoka chciał porozmawiać z bratem Andrzejem na temat pomocy przy pracach, które chciał wykonać przy domu. Poszedł do garażu bo stamtąd dobiegały głosy braci. W pomieszczeniu byli też matka i sąsiad. Nie udało mu się dogadać z Andrzejem, bo drugi z braci – Jan – kazał mu się wynosić.

Marian S. wrócił do swojego mieszkania na piętrze domu. Wieczorem jednak postanowił wyjść się przewietrzyć. Na podwórku, w pobliżu małej stajni, leżała maczeta. Marian S. wykorzystywał ją do obcinania pędów winogrona. – Postanowiłem jeszcze raz podejść do garażu, porozmawiać z Andrzejem. Na swoje nieszczęście wziąłem tą maczetę – opowiadał oskarżony. – Jednak nie myślałem, że będę chciał coś takiego zrobić, kogoś zabić, czy okaleczyć. To mi nawet nie przeszło przez myśl.

Oskarżony nie potrafił wyjaśnić dlaczego zadał cios. Tłumaczył, że ktoś stał przed uchylonymi drzwiami garażu, oślepiło go światło, miał wrażenie, że ktoś się na niego zaczaił. – To był moment, nie wiem jak to było, czy się zamachnąłem, wtedy nie wiedziałem, że ta osoba to była moja bratowa – wyjaśniał Marian S.

Pamięta, że podniósł maczetę a potem jakby dostał czymś w głowę, zaiskrzyło mu przed oczami. – Pamiętam jeszcze ruch Andrzeja i więcej nic. Jak się ocknąłem leżałem na plecach, ręce miałem wykręcone do tyłu, bracia trzymali mnie mocno, Andrzej bił mnie pięścią, bolała mnie głowa i brzuch. Potem zobaczyłem policjantów, podnieśli mnie, skuli i zabrali do radiowozu – opowiadał oskarżony.

Zabrano go do szpitala. Tam udzielono mu pomocy.

Na koniec swoich wyjaśnień Marian S. jeszcze raz przepraszał, zapewniał, że nie chciał nikogo pozbawić życia. – Ja jestem człowiekiem wierzącym, nie wiem czy to sprawa szatana co się stało – mówił. Dodał, że bracia, sporo od niego młodsi, byli mu bliscy. Czuł się wobec nich jak ojciec. Przyznał, że dochodziło do konfliktów i pyskówek. – Ale przecież musimy razem żyć obok siebie, musimy to wszystko ponaprawiać – powiedział.

Sąd przesłuchał bratową i braci oskarżonego. Dwoje pokrzywdzonych występuje w procesie jako oskarżyciele posiłkowi.

44-latka mówiła, że Marian S. gdy był pijany, wywoływał konflikty. Co do samego wydarzenia niewiele mogła powiedzieć. Stała w drzwiach garażu i nagle poczuła ogromny ból w karku. Nie wiedziała, co się stało, Po chwili zobaczyła, że krwawi. Wezwała pomoc. Karetka zabrała ją do szpitala.

Andrzej S. zeznał, ze widział jak brat uderza maczetą. Słyszał, jak bratowa krzyczy "O Jezu". Razem z drugim bratem – Janem – rzucili się żeby odebrać Marianowi nóż. Ten jeszcze zamachnął się na niego, zranił go w głowę, groził, że ich zabije. – Powtarzał to jeszcze nawet gdy już obezwładniliśmy go i leżał na ziemi. Na przemian groził i prosił żebyśmy go puścili, ale ja powiedziałem, że tym razem to już przesadził i go nie puścimy – mówił Andrzej S.

41-latek przyznał, że tego dnia wypił kilka piw i wódkę. - Ale nie czułem się pijany i wszystko pamiętam – dodał.

Andrzej S. przyznał, że między braćmi dochodziło do konfliktów, m.in. na tle wykonywania różnych prac przy domu. Antagonizm panował przede wszystkim między Marianem i Janem. - Ja byłem między młotem a kowadłem. Próbowałem rozwiązywać problemy między nimi – stwierdził.


Zobacz także: Zginął od strzałów w głowę, jego ciało spalono. Trzy osoby zatrzymane

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24