Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ukrainiec: policjanci nie dali mi jeść i pić. Bili, złamali szczękę. Policja: Ukrainiec był pobudzony i agresywny

Grzegorz Michalski
Archiwum
Złamana żuchwa i rozcięta głowa - w takim stanie obywatel Ukrainy opuścił policyjny areszt przy ulicy Kościuszki 26 w Jaśle. Zanim stanął przed sądem, m.in. za nieuzasadnioną interwencję pirotechników, trafił do jasielskiego szpitala. Prokuratura Rejonowa w Krośnie sprawdza, czy policjanci z Jasła działali zgodnie z prawem.

Do zdarzenia z udziałem obywatela Ukrainy i jasielskich policjantów doszło 29 stycznia. 26-latek, absolwent studiów pedagogicznych, przyjechał do Jasła, by odwiedzić mieszkającą tu rodzinę. Feralnego dnia, przed godz. 7, wszedł do sklepu spożywczego przy ul. Staszica. Mężczyzna nie zna języka polskiego, chciał skorzystać z toalety i próbował to wyjaśnić ekspedientce. Był trzeźwy. Kobieta nie wiedziała jednak o co chodzi, a gdy Ukrainiec nie wychodził z zaplecza, wezwała policję. Patrol przyjechał dość szybko, a funkcjonariusze rozpoczęli interwencję od wylegitymowania mężczyzny. Ponieważ nie miał przy sobie dokumentów, zabrali go na komendę przy ul. Kościuszki 26, by tam ustalić tożsamość i legalność pobytu w Polsce.

Policjanci: krzyczał „Allah Akbar”
Z akt sprawy, do których dotarliśmy wynika, że podczas przeszukania Ukraińca, które odbyło się już na komendzie, policjanci znaleźli przy nim pakunek rozmiarów ok. 5 na 10 cm. Pomimo utrudnionej komunikacji, funkcjonariusze zrozumieli, że mężczyzna ma przy sobie ładunek wybuchowy. Jak tłumaczyli, 26-latek mówił, że: „będzie bum”, krzyczał „Allah akbar”, zaczął nawet odliczanie.

Funkcjonariusze zdecydowali się wezwać na miejsce pirotechników z Rzeszowa. Jednocześnie zastępca komendanta młodszy inspektor Mirosław Kawa podjął decyzję o ewakuacji komendy - około godz. 10.30 wszyscy pracownicy (34 osoby) opuścili obiekt.

Gdy fachowcy sprawdzili pakunek, okazało się, że były w nim m.in. lekarstwa, tabletki przeciwbólowe i plastry opatrunkowe. Cudzoziemiec miał też 1400 złotych w banknotach stuzłotowych.

Po godzinnym zamieszaniu pracownicy komendy wrócili na miejsca pracy. Policjanci zakwalifikowali czyn Ukraińca jako wykroczenie. 26-latek otrzymał 500 zł mandatu, którego nie przyjął. Został więc zatrzymany w policyjnym areszcie do czasu przeprowadzenia przed sądem postępowania przyspieszonego.
Do tego momentu wersja zdarzeń jest zbieżna - potwierdzają ją zarówno policjanci, jak i obywatel Ukrainy.

Oczekiwał na posiedzenie sądu
Nieco inaczej relacjonowane są w aktach późniejsze wydarzenia. Mężczyzna trafił do aresztu 29 stycznia, a dzień później, 30 stycznia, po godzinie 15 został doprowadzony do sądu, na rozprawę. Co wydarzyło się w tym czasie na terenie komendy policji przy ul. Kościuszki? Jak opisują policjanci - podczas przebywania w areszcie młody mężczyzna z Ukrainy był niespokojny. Według relacji funkcjonariuszy, zniszczył siatkę zabezpieczającą kratę okienną, kopał w drzwi. Funkcjonariusze twierdzą, że osadzony sam zranił się w głowę, uderzając nią o kraty. Konieczne było wezwanie karetki. Obcokrajowiec trafił do szpitala. Lekarze zeszyli mu 4-centymetrową ranę na głowie oraz zdiagnozowali złamanie żuchwy po prawej stronie.

Przed policjantami 26-latek tłumaczył, że słowa o bombie, to był głupi, niestosowny żart. Na komendzie miał też obiecać, że zapłaci za wyrządzone w areszcie szkody. Tłumaczył, że nie ma przy sobie dokumentów, bo zostały mu skradzione podczas pobytu w Niemczech.
Funkcjonariusze postawili obywatelowi Ukrainy dwa zarzuty: wywołanie niepotrzebnej interwencji pirotechników i zniszczenia mienia.

Dodatkowo, jak wynika z akt sprawy, 30 stycznia policjanci skontaktowali się z lekarzami pracującymi na oddziale psychiatrycznym przy ul. Za Bursą. Chcieli ustalić, czy specjaliści mogą przeprowadzić zatrzymanemu Ukraińcowi badanie psychiatryczne. Lekarze odmówili. Obcokrajowiec trafił przed oblicze sądu w Jaśle.

Ukrainiec: nie dawali mi jedzenia ani picia
Przed sądem 26-latek ponownie przyznał, że słowa o bombie to był żart. - Wszyscy żartowali ze mnie przez 26 lat życia to i ja postanowiłem zażartować - mówił podczas posiedzenia przed jasielskim sądem.

Prawdziwe zdziwienie wywołały jego kolejne zeznania. Ukrainiec mówił, że podczas pobytu w policyjnym areszcie nie dawno mu jedzenia, ani picia. - Dlatego się rozzłościłem i biłem pięścią w kraty - tłumaczył swoje zachowanie. Oskarżał policjantów, że poszarpali mu spodnie. - W pięciu mnie trzymali. Otrzymałem uderzenie w głowę i straciłem świadomość. Jeśli chcecie państwo, aby kraj był normalny, to należy takich bandytów likwidować - mówił przed sądem Ukrainiec.

Po tych zeznaniach sędzia zarządziła przerwę. Według informacji, do których dotarliśmy, w trakcie około 30- minutowej przerwy, 26-latkowi dostarczono posiłek oraz odzież wierzchnią, bo przed sąd został doprowadzony... w piżamie.

Rozcięta głowa, złamana żuchwa, kolejne badania
Po wznowieniu rozprawy sędzia zapoznała się wynikami badań, które przeprowadzono Ukraińcowi w jasielskim szpitalu, gdzie trafił prosto z komendy. Wynikało z nich, że mężczyzna miał złamaną żuchwę i rozciętą głowę. Rana wymagała szycia. Tomograf komputerowy wykluczył jednak uraz czaszki.

Z akt sprawy wynika, że jeszcze przed ogłoszeniem wyroku 26-latek tłumaczył sędzi, że wymierzoną karę zapłaci, ale też będzie składał skargę na działania policjantów z jasielskiej komendy. Sędzia, wymierzając obywatelowi Ukrainy karę 400 zł grzywny, zdecydowała, że dwudniowy pobyt Ukraińca w areszcie zaliczy na poczet grzywny.

Mężczyzna, po zakończonym posiedzeniu, został zwolniony z aresztu i po raz kolejny, przewieziony do szpitala.
W związku z tym, że 26-letni obywatel Ukrainy przebywał na terenie Polski bez dokumentów, ze szpitala został zabrany przez funkcjonariuszy Straży Granicznej i umieszczony w przemyskim ośrodku dla cudzoziemców. Po kilku dniach trafił na Ukrainę.

Zdaniem policji, wszystkie czynności dotyczące umieszczenia obywatela Ukrainy w policyjnym areszcie, odbywały się zgodnie z obowiązującymi procedurami.
- Mężczyźnie dostarczano posiłki. Należy zaznaczyć, że jego zachowanie znacznie odbiegało od przyjętych norm. Mężczyzna umieszczony w areszcie zachowywał się agresywnie. Był pobudzony i nie reagował na upomnienia policjanta pełniącego służbę w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych. W przypływie agresji niszczył wyposażenie pomieszczenia, kopał i uderzał rękoma w drzwi wejściowe oraz siatkę zabezpieczającą otwór okienny. Mężczyzna niszczył swoją odzież, uszkodził drzwi wejściowe oraz metalową siatkę zabezpieczającą okno, stwarzając przede wszystkim zagrożenie dla własnego zdrowia - wyjaśnia podkomisarz Piotr Wojtunik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.

Zapobiec autoagresji
Jak tłumaczy podkom. Wojtunik, aby zapobiec dalszej autoagresji, koniecznym było obezwładnienie mężczyzny i umieszczenie go w innym pomieszczeniu. Rzecznik KPP Jasło dodaje, że zatrzymany nie wykonywał poleceń policjantów.
- Wręcz przeciwnie, przyjmował pozycję walki, stawiał opór, a po unieruchomieniu go, uderzał głową o posadzkę. Mężczyzna wskutek swojego zachowania doznał obrażeń głowy. Zapewniono mu pomoc medyczną. W szpitalu mężczyźnie opatrzono ranę głowy. Lekarz stwierdził także uraz żuchwy, ale bez wskazania czasu oraz mechanizmu jego powstania - opisuje podkom.Wojtunik.

Po udzieleniu pomocy medycznej lekarz nie stwierdził przeciwwskazań do ponownego umieszczenia mężczyzny w policyjnym areszcie. - W celu niedopuszczenia do dalszej autoagresji, wobec 26-latka zastosowano środek przymusu bezpośredniego w postaci kasku zabezpieczającego - informuje nas oficer prasowy jasielskiej policji.

Sprawą zajęła się prokuratura
Komenda Powiatowa Policji w Jaśle nie prowadzi w tej sprawie postępowania. W związku z tym, że obwiniony podczas przewodu sądowego kierował pod adresem policjantów zarzuty co do nieprawidłowego wykonywania czynności, sąd polecił wyłączyć materiały postępowania i przekazać je do prokuratury.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Krośnie.
- Prokuratura jasielska złożyła wniosek o wyłączenie, bo sprawa dotyczy między innymi funkcjonariuszy policji - przekazała nam prokurator Beata Piotrowicz. Sprawa jest na początkowym etapie. Niczego nie można przesądzać.

- Najpierw trzeba ustalić, co się stało, a dopiero potem można ewentualnie oceniać, czy jakieś zachowanie było nieprawidłowe czy też nie. W tym momencie jakiekolwiek dywagacje są nieuzasadnione - podsumowała prokurator Beata Piotrowicz.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto