Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uliczne wyścigi w Rzeszowie. Próba ich zalegalizowania zakończyła się fiaskiem

Edyta Baran
Pasjonat wyścigów: - To jest normalny sport. Jeśli ktoś robi to z głową.
Pasjonat wyścigów: - To jest normalny sport. Jeśli ktoś robi to z głową. Krzysztof Kapica
Rozmowa z pasjonatem samochodów i wyścigów na jedną czwartą mili z Rzeszowa.

- Kiedy zaczęła się twoja przygoda z ulicznymi wyścigami?

- Cztery-pięć lat temu.

- Co cię w nich fascynuje?

- Fascynacja samochodami zaczyna się zwykle w chłopięcym wieku. Żyjemy już w świecie cyfrowym, mamy telewizję, komputer i gry komputerowe. Na przykład grę Need for Speed, czyli wyścigi i ulepszanie swoich samochodów. Ta gra bardzo mnie wciągnęła. Do tego doszły filmy "Szybcy i wściekli". Zawsze chciałem coś takiego przeżyć. Móc się ścigać.

- Jakie miejsca wybieracie na wyścigi?

- Różne. Ale poza miastem. Ważne, by nawierzchnia była sucha, w dobrym stanie i nagrzane opony. Wtedy auto maksymalnie przenosi swą moc na asfalt. Do tego jak najmniej gapiów, jak najmniejszy ruch, aby było jak najbardziej bezpiecznie.

- Czyli nie od świateł do świateł?

- Nie, ale nie oszukujmy się. Wiadomo jak się jeździ na mieście. Czasem to się zdarza. Tak jednak postępują ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy, o co w tym tak naprawdę chodzi. To jest ryzyko. Jadąc sto na godzinę nie każdy ma refleks. Trzeba go ćwiczyć. My doskonalimy nasze umiejętności. Jeździmy na gokarty, organizujemy wyjazdy na tor wyścigowy. Poza tym gry komputerowe. One również wyostrzają zmysły. Jeśli ktoś nie trenuje, nie ćwiczy refleksu i jadąc setką na godzinę spogląda jedynie na licznik, nie będzie umiał się zachować, gdy nagle zobaczy przed sobą rowerzystę. Niestety, są tacy bezmyślni kierowcy. Nie mamy z nimi nic wspólnego, a jednak niepochlebna opinia spada niesłusznie na nas.

- Czy mierzycie czas?

- Owszem, ale głównie dla siebie, by sprawdzić, czy auto jeździ jak w katalogu. Posiadamy do tego specjalny przyrząd, tzw. akcelerometr G-tech. Wpina się go do zapalniczki, przykleja na szybę i mierzy on przeciążenia w samochodzie. Ruszasz, włącza się automatycznie. Pokazuje przyspieszenie do setki, czas na czterysta metrów i długość drogi hamowania. Na legalnych wyścigach zawsze robione są takie pomiary.

- Kto uczestniczy w wyścigach?

- Cóż, jest to drogi sport. Większość ludzi pracuje. Zajmują się głównie branżą związaną z motoryzacją, ale są też tacy, co studiują lub pracują w innych branżach. Też pieszczą swoje samochody w miarę swoich możliwości. Dla każdego jest to odskocznia od codzienności. Niektórzy są już żonaci, ale znajdują czas i pieniądze na ten sport.

- Czy to grupa zamknięta?

- Teoretycznie nie, jest to ekipa otwarta. Jeśli ktoś ma ochotę, może przyjechać. Liczymy jednak na osoby z pasją.
- Czy uczestniczą w waszych spotkaniach dziewczyny?

- Tak, niektóre jedynie przyglądają się. Większość z nich to dziewczyny chłopaków, którzy się ścigają. Natomiast w większych są dziewczyny, które mają po kilka samochodów i naprawdę świetnie jeżdżą.

- Pewnie niektórzy przyjeżdżają tylko dla szpanu...

- Owszem. Tacy myślą tylko o popisaniu się przed znajomymi. Przeważnie przyjeżdżają samochodami rodziców. Mamusia da synkowi samochód, tatuś da na paliwo, a synek... odłoży trochę z kieszonkowego. Kupi jakiś tłumik, kilka diod. Mruga mu, błyska, buczy i jeździ po rynku czy na dyskoteki. Gdy się robi ciepło, wielu zaczyna się popisywać. Przez nich mamy taką opinię, jaką mamy. Gdyby każdy myślał rozsądnie, nie byłoby problemów z policją, z mieszkańcami...

- Często zjawia się policja?

- Bardzo często. Liczymy się z ryzykiem, że może ktoś przyjeżdżający lub jakiś sąsiad zadzwonić po policję. Dlatego staramy się jak najszybciej przeprowadzić wyścigi. Wcześniej spotykamy się w innym miejscu, umawiamy się, kto najpierw pojedzie w jedną stronę, a w drugą wyznaczamy już kogoś innego. Organizujemy się tak, by jak najkrócej to trwało i odjeżdżamy. Jednak na spoty bardziej oficjalne, o których piszemy na forum, często przyjeżdża banda nieodpowiedzialnych ludzi. Oni nie potrafią się zachować. Robią szum, pisk i niestety policja przyjeżdża prawie za każdym razem. Ma to jednak dla nas dobrą stronę, bo szybko pozbywamy się takich osób. My nie chcemy się rzucać w oczy. Przez miasto jedziemy zgodnie z przepisami. Nie mamy zamiaru stwarzać niebezpieczeństwa.

- Myśleliście o zalegalizowaniu wyścigów?

- Tak, były nawet próby legalizacji. Rozmawialiśmy z policją, władzami miejskimi. Wszyscy uważali pomysł za świetny. Była jednak oficjalna umowa, że my robimy to pod ich okiem, a na co dzień ten problem znika. Nam to bardzo odpowiadało. Wszyscy mają na uwadze bezpieczeństwo. Jak zwykle jednak zgody nie wyraził któryś z mieszkańców. Próba zalegalizowania wyścigów zakończyła się fiaskiem. Mam jednak nadzieję, że zmieni się podejście ludzi do nas. Wyścigi to nasza pasja. Podchodzimy do tego z wielkim z zaangażowaniem. Lubimy udoskonalać nasze samochody i własne umiejętności. Sprawdzać się na jedną czwartą mili. Tak jak ktoś inny lubi wędkować lub grać w piłkę. Może kiedyś dojdzie do legalizacji. To jest normalny sport. Jeśli ktoś się tym pasjonuje i robi to z głową.

- A startujecie w legalnych wyścigach?

- Oczywiście. Wielu z nas jeździ na legalne wyścigi, imprezy samochodowe, tzw. KJS-y. Jest to Konkursowa Jazda Samochodowa. Typowe rajdy dla amatorów z pilotem. W Rzeszowie jest to bardzo popularne. Wielu chłopaków z naszego klubu uczestniczy w tym. Dzięki temu doszkalają swoje umiejętności za kierownicą.

- Jeździ ktoś z waszego klubu na bardziej prestiżowe wyścigi organizowane np. w Bemowie?

- Niestety, nie. To jest najwyższa liga polska reprezentująca nas w Europie. W Rzeszowie miały być zorganizowane legalne wyścigi podczas imprezy Extreme Day. Jednak mieszkańcy z ulicy Sikorskiego nie zgodzili się.

- Czy zdarzyły się niebezpieczne sytuacje? Były wypadki, stłuczki na organizowanych przez was wyścigach?

- Nigdy nikt w nikogo nie wjechał. Spotykamy się od około czterech, pięciu lat i nic takiego nie miało miejsca. To odpowiedzialni ludzie. Choć każdy liczy się z ryzykiem, przede wszystkim chodzi o to, żeby myśleć za kierownicą. To jest podstawa.

- Jak liczne jest wasze grono?

- Jakby wszyscy zjechali się z całego miasta, byłoby ze 200 osób i 80 samochodów. W piątki natomiast przy ładnej pogodzie przyjeżdża zazwyczaj 100 osób.

-Najpopularniejsze samochody?

- Każdy jeździ tym, na co go stać. W naszym klubie nie ma podziałów na marki. W Rzeszowie jednak istnieją kluby BMW, Opla, Hondy.

- Co uważasz za najważniejsze w samochodzie?

- Najważniejszy jest kierowca! Jeśli jest kiepski, to co z tego że ma dobry samochód, jak nie umie go wykorzystać. Ważne jest również zgranie z autem i dobry start.

- Co jeszcze się liczy?

- Sława, pieniądze i kobiety... (śmiech). Na pewno liczy się mile spędzony czas.

- Ile trzeba włożyć w samochód?

- To jest skarbonka bez dna. Nie da się tego określić, bo różni ludzie jeżdżą. Jedni mają trochę mniej w kieszeni, inni więcej.

- Sami przygotowujecie swoje samochody do sezonu, czy korzystacie z usług profesjonalistów?

- I tak, i tak. Każdy na swój sposób kombinuje. Jeśli na jakimś forum wyczytasz, że warto to zrobić przy samochodzie, by szybciej jeździć, jak się tylko da, ak się tylko da, robi to.

- Czy istnieją jakieś zakazy?

- Nie

- A używanie dopalacza nitro?

- W Rzeszowie jest tylko jedno albo dwa samochody, które mają podtlenek azotu. Teraz nie jeżdżą, bo są przygotowywane do profesjonalnych zawodów. To są samochody, które wyjeżdżają może raz na miesiąc.

- Organizujecie wyścigi z pasjonatami z innych miast?

- Czasem uda się coś zorganizować. Ktoś wyczyta na forum, że w mieście X organizowane będą wyścigi i wystarczy podłapać kontakt. Często łączy posiadanie podobnego samochodu. Opowiadamy, co kto ma, czym jeździ i swoje wrażenia z jazdy. Tak to wygląda. To jest nasza pasja! A później wyścigi.

- Zapraszają was do innych miast?

- Tak, kiedyś zostaliśmy zaproszeni przez klub z Krakowa. Oprócz nas byli również fascynaci szybkiej jazdy ze Stalowej Woli, Biłgoraja, Lublina, Krosna i Sanoka. Ale i my również zapraszamy do Rzeszowa. Przed zimą odwiedzili nas chłopaki z Poznania. Przyjechali pięcioma samochodami, naprawdę szybkimi. Auta tzw. wydmuszki, profesjonalnie przygotowane do wyścigów. Taki samochód jest totalnie odchudzony. Posiada kubełkowe fotele, specjalną kierownicę, opony i przerobiony silnik. To już byli profesjonaliści. Samochody przyjechały na lawetach. Sprzęt do pomiarów, dwie kamery w aucie. Spotkaliśmy się na małym parkingu w środku nocy. Było osiem samochodów. Pogadaliśmy i zorganizowaliśmy wyścigi trwające dosłownie 10-15 minut.

- Czy obstawiacie wyścigi?

- To bardzo rzadkie zjawisko. I jeśli się zdarza, to nieoficjalnie. Wynika to z jakichś nieporozumień między stronami. Wyścigi to jednak nasza pasja, więc po co się ścigać na pieniądze. Nie preferujemy tego.

- Czy twój samochód zwraca uwagę?

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nikt go nie zauważa. Nie chodzi mi o to, by rzucać się w oczy. Dla mnie najważniejsze jest doskonalenie siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24