Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Unia każe wyrzucać resztki wędlin

Małgorzata Froń
Takie ścinki wędlin kupują raczej ludzie mniej zamożni. Wiele osób nabywa je dla zwierząt. Teraz ich sprzedaż będzie zakazana
Takie ścinki wędlin kupują raczej ludzie mniej zamożni. Wiele osób nabywa je dla zwierząt. Teraz ich sprzedaż będzie zakazana K.Kapica
W mięsnym nie kupimy już tanich skrawków kiełbas czy szynek. Trafią do kosza. To efekt jednej z unijnych dyrektyw.

W sprzedaży były od lat, ścinki od wędlin można było dostać w większości sklepów spożywczych, na stoiskach mięsno-wędliniarskich. Teraz to się zmieni, za sprawą unijnych dyrektyw. W rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego jest bowiem zapisane, że trzeba na sprzedawanym produkcie podać dane szczegółowe, czyli nazwę żywności, wykaz składników, termin przydatności do spożycia i wiele innych informacji. Oznakowanie zgodnie z tymi przepisami ścinków pochodzących z wielu partii różnych wędlin jest praktycznie niemożliwe. Dlatego przedsiębiorcy na ogół rezygnują z wprowadzania ich do obrotu.

- My, jako sanepid, od dawna nie tolerujemy takiego stanu rzeczy - mówi Artur Zamorski z rzeszowskiego sanepidu.- Po pierwsze, nie jesteśmy za tym, żeby choć kilogram jedzenia się zmarnował, ale z drugiej strony musi to być jedzenie bezpieczne dla konsumenta. W przypadku ścinków, które pochodzą z różnego rodzaju wędlin, nie wiemy, czy ich okres przydatności do spożycia minął, czy nie. To jest odpad, nie ma więc powodu, żeby go sprzedawać. Poza tym taki produkt nie jest znowu taki tani, bo kilogram ścinków kosztuje 6 - 8 zł. Za taką cenę można kupić choćby kiełbasę czy kaszankę. My z tym handlem walczymy od lat, ale był ogromny opór społeczny. Może to się teraz zmieni.

Innego zdania jest pani Alicja z Rzeszowa.

- Mam głodową emeryturę i często zwyczajnie brakuje mi na jedzenie. Kupowałam te ścinki, miła pani ekspedientka, która zna mnie od lat, wybierała dla mnie takie lepsze - opowiada kobieta. - Robiłam sobie z tych końcówek bigosik albo fasolę po bretońsku, a teraz pewnie już mi nie sprzeda. Nie wiem, co przeszkadza tej unii, że sobie tańsze jedzenie kupimy. Ja tego nie rozumiem. Nie słyszałam też, żeby ktoś się tymi ścinkami zatruł.

Pan Wiesław, emeryt, także kupował ścinki.

- Mam dwa psy, kundle, znajdy. To dla nich kupowałem ścinki, bo na karmę nie bardzo byłoby mnie stać - tłumaczy mężczyzna. - Jak tego zakażą, to będę musiał znaleźć inny sposób na wykarmienie moich psiaków i jeszcze kilku kotów, które tu przychodzą pod blok, bo wiedzą, że coś im zawsze podrzucę. Nie wiem, czym się ta unia kieruje zakazując sprzedaży ścinków. I jeszcze słyszałem, że teraz będzie się je wyrzucać do kosza. Dla mnie to czyste marnotrawstwo.

Jak sprawdziliśmy, w Rzeszowie coraz mniej sklepów ma w swojej ofercie ścinki wędlin. W sklepie przy ulicy Hetmańskiej jeszcze można je kupić. - Raczej nie ma ogromnego zainteresowania tym towarem, ale dwie - trzy osoby w ciągu tygodnia kupują - mówi ekspedientka. - Jeżeli dostaniemy takie wytyczne, żeby nie wolno, to nie będziemy sprzedawać. Na razie nie wiemy też, co mamy robić z tymi końcówkami. Wyrzucać czy gdzieś odstawiać? Mam nadzieję, że jednak nie trzeba będzie tego wyrzucać do kosza, bo tyle żywności nie można jednak marnować.

Urzędnicy zapewniają, że niczego do śmietnika wyrzucać się nie będzie. - Ta żywność będzie utylizowana - twierdzi Artur Zamorski z rzeszowskiego Sanepidu.

Stałym klientom będę ścinki zostawiać

W sklepie na rzeszowskim osiedlu Baranówka ekspedientka tłumaczy, że ma stałych klientów, którzy po ścinki przychodzą regularnie. - Jak wyjdzie taki zakaz, to ja i tak będę zostawiała te końcówki moim klientom - zapewnia kobieta. - Są ludzie, którzy nie mają pieniędzy na lepsze jedzenie, a to nie jest produkt szkodliwy. My do tych worków nie wkładamy wędlin przeterminowanych czy spleśniałych. Mamy świadomość, że ludzie kupują je dla siebie, chociaż często tłumaczą, że dla psa czy kota. Dla mnie ten zakaz to zwykłe marnowanie jedzenia.

Pani Małgorzata, mieszkanka bloku przy ulicy Miłocińskiej też nie jest zachwycona unijnym zakazem. - Mam tutaj całe stado bezpańskich kotów, które dokarmiam. Kupowałam dla nich te końcówki, mieliłam, dodawałam jakąś kaszę i miały pyszne jedzenie - opowiada kobieta. - Teraz będę musiała kupować gotową karmę, która wychodzi drożej. Ale kotów przecież bez jedzenia nie zostawię - zapewnia.

Marnujemy jedzenie na potęgę

Niestety, tego jedzenia my Polacy marnujemy bardzo dużo. I tu warto odwołać się do raportu Komisji Europejskiej, z którego wynika, że w Polsce na śmietnik trafia blisko 9 mln ton żywności. Producenci odpowiedzialni są za marnowanie blisko 6,6 mln ton odpadów żywnościowych, gospodarstwa domowe - ponad 2 mln ton, natomiast inne źródła to 0,35 mln ton.

Te dane sytuują Polskę na piątej pozycji wśród państw marnujących jedzenie w UE. Czołówka to Wielka Brytania, Niemcy, Francja i Holandia. Szkoda, że unijne przepisy przyczyniają się do tego niechlubnego marnotrawstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24