Ratownik z Rzeszowa wyciągnął 25-latka ze studni i reanimował go.
Mariusz Jodłowski co roku długi majowy weekend spędza z przyjaciółmi z 41. Rzeszowskiej Drużyny Harcerskiej w okolicy Zamku Kamieniec.
- Zaplanowaliśmy szkolenie ratownicze i wspinaczkę po skałkach. Z żoną i córką przyjechałem dzień wcześniej, żeby przygotować obóz - opowiada rzeszowianin.
Ratujcie człowieka!
W poniedziałek po południu Mariusz siedział w karczmie na Podzamczu, ulubionym miejscu turystów odwiedzających Kamieniec, gdy nagle nadbiegła przerażona właścicielka pobliskiego domu.
- Ratunku, człowiek w studni! - krzyczała.
Gospodarstwo pani Bronisławy sąsiaduje z zamkiem.
- Siedziałam na podwórku, drogą szło trzech mężczyzn - opowiada kobieta. - Dwaj zostawili swojego kompana, chyba pijanego, przy studni koło drogi i odeszli. A on usiadł na cembrowinie przykrytej deskami. Oparł się o wałek do wyciągania wiadra. Deski nie wytrzymały, fiknął kozła i spadł do studni.
Skoczył bez wahania
Zaalarmowani przez panią Bronisławę goście baru pobiegli w kierunku studni. Wśród nich - Mariusz Jodłowski. Bez zastanowienia wspiął się na cembrowinę i skoczył w 10-metrową głębię.
- Temu człowiekowi spod wody wystawały tylko buty. Głowa była pod wodą. Zaklinował się tak, że nie miał szans się uwolnić - opowiada Mariusz.
Ratownikowi udało się odwrócić ciało nieprzytomnego już 25-latka i wydobyć jego głowę na powierzchnię.
- Pan Jan, właściciel karczmy, rzucił mi jakieś linki i kawałek kabla - relacjonuje.
Kiedy już wyciągali poszkodowanego sznur się zerwał. Mariusz musiał skakać do wody jeszcze raz.
- To był potężnie zbudowany mężczyzna. Ważył chyba ze sto kilo. Kilkanaście minut zajęło mi uwalnianie go - przyznaje rzeszowianin.
Przywrócił mu oddech
Mężczyzna po wyciągnięciu ze studni nie dawał oznak życia. Mariusz natychmiast zaczął fachową reanimację. Zanim na miejsce przyjechali strażacy i karetka, udało się przywrócić mu oddech. Lekarze w krośnieńskim szpitalu mówią, ze fachowa pomoc uratowala 25-latkowi życie.
- Ten człowiek miał ogromne szczęście, że Mariusz był w pobliżu. Niewiele osób, nawet po szkoleniu, potrafi skutecznie zareagować w ekstremalnych sytuacjach - mówi Wojciech Drozdowski, przyjaciel Mariusza z RWDH.
- Nie myślałem o sobie. Gdy czyjeś życie jest zagrożone, moim obowiązkiem jest je ratować - mówi skromnie Jodłowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?