Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy z rzeszowskiego ratusza za kółkiem w dzień bez samochodu

Bartosz Gubernat
Wiceprezydent Wolicki zapewnia, że autem do ratusza podjechał z przystanku MPK na Placu Wolności.
Wiceprezydent Wolicki zapewnia, że autem do ratusza podjechał z przystanku MPK na Placu Wolności. Krzysztof Kapica
Mieszkańców miasta zachęcali, by w europejskim dniu bez samochodu, przesiąść się do miejskich autobusów. Sami jednak ani myśleli rezygnować z wygody.

Autem do ratusza przyjechał wczoraj nawet wiceprezydent Henryk Wolicki, który po ubiegłorocznej wpadce obiecał, że w tym roku przyjdzie na nogach.

Wiceprezydent Wolicki do pracy dotarł dwadzieścia po siódmej. Toyota, którą przyjechał, jako pasażer, ominęła strażnika miejskiego i wjechała pod ratusz od strony ul. Kościuszki, która dla zwykłych mieszańców była wczoraj zamknięta.

Mecenas, dyrektor, radny...

Kilka minut później pod ratuszem pojawił się drugi wóz. Czarny fiat objechał budynek i zatrzymał się na jego tyłach. Z auta wysiadła Janina Załuska, dyr. Biura Obsługi Prawnej Urzędu Miasta. Kilka minut później wyszła jednak z ratusza i przeparkowała wóz przed kościół farny.

Jak co dzień w Rynku chciał zaparkować także Andrzej Miąsik, szefujący wydziałowi organizacyjno administracyjnemu UM. Kiedy zorientował się, że obok ratusza stoi fotoreporter skręcił jednak w ul. Matejki, a następnie deptakiem wrócił na ul. Słowackiego, przed bank PEKAO, gdzie zostawił swojego golfa.

Bez oporów w Rynku auto zostawił jeszcze radny Zdzisław Daraż, który najpierw poszedł do urzędu, a potem do zakładu fotograficznego.

Obietnica trochę spełniona

Po południu zadzwoniliśmy do wiceprezydenta Wolickiego.

- Czy udało się panu dotrzymać słowa danego w ubiegłym roku i przyjść do pracy na nogach?

- Tak. Samochód zostawiłem obok domu. Ale ponieważ jestem przeziębiony i biorę antybiotyk, przyjechałem autobusem - zapewniał Wolicki.

- Autobusem? Przecież nasz fotoreporter zrobił panu zdjęcie, kiedy wysiadał pan z samochodu.

- Rzeczywiście, kawałek od Placu Wolności jechałem autem. Z przystanku zabrał mnie znajomy.

Niczego złego w swoim zachowaniu nie widzi także dyrektor Miąsik.

- Przecież nie zaparkowałem auta pod ratuszem - tłumaczy.

- Ale idea dnia bez samochodu nie polega na parkowaniu auta w innym miejscu niż zwykle. Dlaczego nie zostawił go pan przy domu?

- Do przystanku autobusowego mam dwa kilometry. A na rowerze lubię jeździć, ale nie w garniturze do pracy. Ludzie by się ze mnie śmiali - tłumaczy Miąsik.

Sekretarz nie ucieka

Nasze telefony do ratusza mocno poirytowały Marcina Stopę, sekretarza miasta. Zanim zdążyliśmy pogratulować mu rezygnacji z jazdy autem, sam do nas zatelefonował...

- Podrzuciła mnie żona, bo auto mam u blacharza. Gdyby było sprawne, na pewno przyjechałbym nim pod sam ratusz. Bo tu nie chodzi o to, aby wykazać się przed fotoreporterami, ale wpoić ludziom sportowego ducha. Ja jeżdżę na rowerze codziennie po pracy. Rano muszę odwieźć dzieci do przedszkola i auto jest mi do tego niezbędne. Nie mam zamiaru robić niczego na pokaz - twierdzi Stopa.

Jednym niewielu urzędników, którzy przyszli do pracy piechotą był rzecznik prezydenta Maciej Chłodnicki. To pokazuje, że jednak można.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24