Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uzdrowisko Latoszyn-Zdrój (na razie) nie zmartwychwstanie

Andrzej Plęs
W XIX i na początku XX wieku do latoszyńskiego uzdrowiska przyjeżdzali kuracjusze z kraju i zagranicy, stawiając go m.in. ponad Krynicę.
W XIX i na początku XX wieku do latoszyńskiego uzdrowiska przyjeżdzali kuracjusze z kraju i zagranicy, stawiając go m.in. ponad Krynicę. archiwum
W Małopolsce można, w Świętokrzyskiem też, a w Podkarpackiem nie wolno. Dlaczego Latoszyn znów nie może stać się perłą polskich uzdrowisk?

Czego nie będzie

Czego nie będzie

Udokumentowane zasoby wód leczniczych i ich wydajność wskazują na to, że w Latoszynie mógłby powstać obiekt uzdrowiskowy na 200 łóżek. Tej skali obiekt jest w stanie przyjąć rocznie ok. 3 tys. pacjentów. Symulacja finansowa mówi, że gdyby nawet w pierwszych latach działalności latoszyńskie uzdrowisko sprzedawało tylko 70 proc. swoich miejsc i po cenach niższych niż inne tego typu w kraju, to roczny dochód może wynieść w granicach 3,3 mln. zł. To wpływy bez zabiegów ambulatoryjnych, zakwaterowania i wyżywienia, które byłyby osobnym źródłem dochodu.

Stanisław Rokosz zazdrosnym okiem zerka na Solec-Zdrój. Wieś w zasadzie, ale słynną w całej Polsce. Jeszcze kilkanaście lat wstecz Solec był zapyziałym, peerelowskim uzdrowiskiem, dziś to perełka, bombonierka. Ktoś wpakował weń sporo kasy i Solec odżył.

Na Uniejów Rokosz też spogląda zazdrośnie. Miasteczko prawie tak stare jak państwo polskie, ale niewiele z tego wynikało. Dopóki regionalne władze nie wpakowały w Uniejów unijnych milionów, bo dostrzegły, że w głębi uniejowskiej ziemi kryją się setki milionów.

I nieważne ,czy euro czy złotówek, bo te miliony można pompować do końca świata i o jeden dzień dłużej. Toteż Stanisław Rokosz z fotela wójta gminy Dębica z zazdrością spogląda na Solec i Uniejów i myśli sobie, że jego Latoszyn przyćmiłby rozmachem jedno i drugie, bo Latoszyn ma w ziemi skarby: unikatowe w skali kraju i Europy złoża siarczkowe.

Tylko pieniędzy trzeba, żeby te skarby wydobyć i obrócić w eldorado Latoszyn-Zdrój. Kilkaset miejsc pacy w handlu, usługach, transporcie, produkcji żywności, nie do oszacowania wpływy do budżetu.

Według szacunków - 3500 kuracjuszy rocznie mogłyby leczyć tutejsze siarczki z reumatyzmów, schorzeń narządów ruchu i układu nerwowego, schorzeń dermatologicznych i kobiecych, rehabilitować po udarach.

Było blisko, bo była szansa na pozyskanie unijnych funduszy z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego, w projekcie RPO z kwietnia 2014 r. "projekt - Latoszyn" nawet został wymieniony. W ostatecznym projekcie RPO urząd marszałkowski już go nie wymienia. Rokosz mówi, że to decyzja polityczna, marszałek tłumaczy, że to wynik wytycznych Komisji Europejskiej.

Fatum nad Latoszynem

To nie jest terra incognita, przed I wojną światową Latoszyn swoją sławą przyćmiewał Krynicę Górską i Szczawnicę, z siarczanowych wód korzystano tu już w XVII wieku, w XIX funkcjonował Zakład Zdrojowo-Leczniczy hr. Mokrskiego, zniszczony przez huragan i pożar. I wojna zmiotła uzdrowisko w Latoszynie, ale II RP je reaktywowała: stanął tu obiekt uzdrowiskowy z pensjonatami dla kuracjuszy, łazienkami i karczmą.

Nawet kuracjusze zagraniczni tu bywali, a gazety (szczególnie krakowskie) pełne były reklam o tym, że "wikt pierwszorzędny, obsługa staranna, na miejscu słynne kąpielisko żelazisto - siarczane i słoneczne pod dozorem lekarza, a do spacerów jest kilkunastomorgowy las". Także w czasie II wojny bywali tu zagraniczni kuracjusze.

Niestety, bo latoszyńskie uzdrowisko zamknięto dla potrzebujących ozdrowienia żołnierzy Hitlera. Widać słynący z racjonalności naród niemiecki docenił walory lecznicze wód latoszyńskich. PRL nie docenił, bo nie zdobyto się na reaktywację kurortu, który II wojna zmiotła z powierzchni ziemi. Dopiero w III Rzeczpospolitej pomysł wrócił do łask.

Stanisław Rokosz włada gminą Dębica od 1996 roku i na wszelkie sposoby próbuje reanimować przedwojenną perłę uzdrowisk. Kilka razy było blisko.

Najbliżej było wtedy, kiedy w reaktywację uzdrowiska zaangażował się prof. Zbigniew Religa. Był ministrem w rządzie PiS, kiedy podczas spotkania wszystkich zainteresowanych odtworzeniem kurortu powiedział publicznie, że "wszędzie na całym świecie dla powodzenia takich inicjatyw konieczne jest wsparcie polityczne, bez wsparcia politycznego takie inicjatywy nie są realizowane".

Nawet powołał komisję międzyresortową, żeby zrealizować pomysł na poziomie rządu, planował sfinansowanie inwestycji w 80 proc. z budżetu państwa, pozostałe 20 proc. miały wyłożyć samorząd województwa i gmina.

A gmina Dębica miała już wtedy udokumentowane złoża, potwierdzenia laboratoryjne, że są lecznicze, własny i uzbrojony teren, projekt inwestycji, zainteresowanie inwestorów, których jednak kieszeń nie była w stanie sfinansować całości.

Brakowało tylko pieniędzy. Z budżetu państwa, urzędu marszałkowskiego, obojętne skąd, ale 30 - 50 mln na dom zdrojowy i wyposażenie uzdrowiska to za duża kasa dla prywatnego inwestora, więc musiały być publiczne.

Prof. Religa lobbował za reaktywacją Latoszyna jeszcze długo potem, jak przestał być ministrem. I pewnie by wylobbował, ale zmarł w 2009 roku. O Latoszyn zabiegał jeszcze senator PiS Stanisław Zając. To z jego inicjatywy do strategii województwa podkarpackiego wpisano reaktywację uzdrowiska. Pewnie by zabiegał do skutku, gdyby nie śmierć w katastrofie smoleńskiej.

Blisko szczęścia było i wtedy, kiedy gmina Dębica podpisała umowę z ówczesną krajową potęgą spedycyjną "Trans - Południe" z Podgrodzia. Gmina daje teren - firma daje pieniądze, stawiamy uzdrowisko. Trans - Południe został zmieciony przez kryzys w 2008 roku.

W Latoszyn chcieli zainwestować Belgowie. Od zera i za własne pieniądze mieli zbudować uzdrowisko w Latoszynie. Warunek? Tylko dla własnych kuracjuszy, czyli Belgów. Na takie dictum nie zgodziły się władze gminy.

Był jeszcze inwestor z dużą kasą, której dorobił się na wydobyciu żwiru i sprzedaży pod budowane autostrady.

- Zamierzał zbudować uzdrowisko dla córki, ściągnąć ją z USA, żeby poprowadziła uzdrowiskowe przedsiębiorstwo. Córka po namyśle zdecydowała się wracać do Polski i objąć firmę - opowiada Rokosz. - Niemal już podpisaliśmy dokumenty o współpracy, kiedy otrzymałem wiadomość, że człowiek doznał rozległego zawału podczas pływania w basenie.

Niektórzy sądzą, że nad Latoszynem ciąży jakieś przekleństwo. Złośliwi dodają, że właśnie dlatego urząd marszałkowski trzyma się od Latoszyna z daleka.

Komisja Europejska nie chce nowych uzdrowisk

Od kwietnia 2012 roku Latoszyn ma status obszaru uzdrowiskowego nadany mu rozporządzeniem Rady Ministrów. Status jest, ale pieniędzy nie ma. Całą nadzieję ulokowano w unijnych pieniądzach, jakimi dysponuje Podkarpacki Urząd Marszałkowski.

- Zaproponowałem marszałkowi, by zezwolił sfinansować 85 procent inwestycji z Regionalnego Programu Operacyjnego, a pozostałe 15 zebralibyśmy pomiędzy gminami i powiatem - tłumaczy Rokosz. - W ten sposób powstałaby spółka samorządów. Do tej pory na tę propozycję nie otrzymałem odpowiedzi.

Pojawiło się światełko w tunelu, bo w strategii województwa Latoszyn już figurował, reaktywację uzdrowiska wpisano także do projektu Regionalnego Programu Operacyjnego, który miał dzielić unijną kasę na lata 2014 - 2020. Ostatnią już unijną kasę, więc ostatnią szansę na dotacje z tego źródła.

Tym większe było zaskoczenie wójta Rokosza i wszystkich wypatrujących latoszyńskiego uzdrowiska, kiedy w projekcie RPO Latoszyn w ogóle się nie znalazł, za to znalazło się wsparcie dla pozostałych podkarpackich uzdrowisk i to wymienionych imiennie.

W dębickiej gminie się zagotowało, w całym dębickim powiecie się zagotowało, bo i sąsiednie gminy chciały partycypować w kosztach uruchomienia uzdrowiska, ale także w zyskach. Protesty na nic się zdały, urząd marszałkowski pozostał przy swoim stanowisku, powołując się na wytyczne Komisji Europejskiej, która daje pieniądze.

- Samorząd województwa w trakcie negocjacji z Komisją Europejską domagał się, aby uzdrowiska mogły również korzystać z możliwości inwestycji, jakie daje nowy RPO WP 2014-2020 - tłumaczy Tomasz Leyko, rzecznik urzędu marszałkowskiego. - Komisja początkowo odrzucała taką możliwość, ale w długim toku negocjacji udało się przekonać do tego pomysłu urzędników w Brukseli. Jednakże Komisja Europejska nie wyraziła zgody na wspieranie budowy nowej infrastruktury, a jedynie na dostosowanie już istniejącej infrastruktury uzdrowisk do potrzeb lokalnego rynku pracy.

Wójt Rokosz oburza się, że Latoszyn to nie jest nowe uzdrowisko, Latoszyn uzdrowiskiem jest, bo uzdrowisko to nie pijalnie wody i parę pensjonatów, ale obszar o specjalnych właściwościach przyrodoleczniczych. Interweniował w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, ministerstwo przyznało rację marszałkowi z Podkarpacia.

Czym wójt Rokosz jest kompletnie zaskoczony, bo - mówi - programy operacyjne innych województw nie mają takiego zapisu. Powołuje się na świętokrzyskie i małopolskie. Decyzję marszałka oprostestował Konwent Wójtów i Burmistrzów Powiatu Dębickiego. Stanowiskiem władz województwa zaskoczony jest też Jan Golba, burmistrz Muszyny i prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych.

- Będąc członkami władz Europejskiego Związku Uzdrowisk, uzyskaliśmy informację od swoich kolegów i koleżanek z innych krajów, że taka sytuacja nie zdarzyła się w żadnym innym kraju europejskim, korzystającym ze środków unijnych - napisał do ministra rozwoju regionalnego.

I nadmienia, że to, czym dysponuje Latoszyn, to "unikatowe w skali kraju i Europy wody lecznicze typu siarczki".

- Żyliśmy wielką nadzieją, bo dopełniliśmy wszystkich warunków formalnych - zapewnia Rokosz. - Teraz ta nadzieja jest w nas zabijana. Najważniejsze, że jest unikatowy dar natury i zbrodnią jest go nie wykorzystać.

Żeby Latoszyn odżył, zyskał kilkaset nowych miejsc pracy, rozhuśtał lokalną gospodarkę, przynosił zyski gminie, powiatowi i jego mieszkańcom, odzyskał sławę, jaką cieszył się przed I wojną i w II Rzeczpospolitej, potrzeba 30 - 50 mln zł. Ledwie tyle, ile kosztował kilometr autostrady. Też z publicznych pieniędzy. A wójt Rokosz dziwi się, że władze województwa nie widzą korzyści i interesu tam, gdzie zobaczył go Solec i Uniejów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24