W akcji wysadzenia mostu w Tryńczy wzięli udział minerzy ze słynnego batalionu "Zośka"

Jaromir Kwiatkowski
Most nieopodal stacji kolejowej Tryńcza – stan dzisiejszy
Most nieopodal stacji kolejowej Tryńcza – stan dzisiejszy FOT. JAROMIR KWIATKOWSKI
"Mrok nocy rozdziera oślepiająca jasność, której równocześnie towarzyszy piekielny huk i zaraz po nim świst odłamków żelaza przelatującego w powietrzu".

Tak moment wysadzenia przez żołnierzy AK mostu kolejowego w Tryńczy opisuje w swoich wspomnieniach Franciszek Domka. To była noc z 5 na 6 kwietnia 1944 r., godz. 0.50.

Akcja, nosząca kryptonim "Jula", była elementem Akcji "Burza", a jednocześnie fragmentem planowanej dużej operacji "Bariera". Ta operacja miała polegać na akcjach dywersyjno-sabotażowych, których celem miało być sparaliżowanie transportu kolejowego pomiędzy frontem wschodnim a Niemcami, uniemożliwiające przerzuty wojsk hitlerowskich z frontu wschodniego na zachód. "Bariera" miała być planem współdziałania Komendy Głównej AK z aliantami.
W dowództwie alianckim nie wszyscy wierzyli w powodzenie tego planu. Alianci zażądali więc od Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych, gen. Kazimierza Sosnkowskiego, sprawdzenia dyspozycyjności Komendy Głównej AK poprzez wykonanie jakiegoś fragmentu planu. 3 kwietnia 1944 r. Sosnkowski wydał rozkaz o rozpoczęciu akcji "Jula". W jej ramach - oprócz mostu kolejowego w Tryńczy - tej samej nocy został wysadzony przepust kolejowy w Rogóżnie pomiędzy Łańcutem a Przeworskiem, zaś w nocy 9 kwietnia przepust w Nowosielcach pod Sanokiem.

Pomiary pod okiem niemieckich patroli

Most tryniecki był to most kolejowy wieloprzęsłowy o długości 188 m, położony na Wisłoku na linii kolejowej Przeworsk-Rozwadów, ok. 1 km od stacji kolejowej Tryńcza w kierunku Grodziska Dolnego. Jedno z przęseł mostu miało długość podporową 47 m.

W ramach przygotowania do akcji przeprowadzono szczegółowe rozpoznanie liczebności załogi niemieckiej chroniącej most, a szczególnie sposobu patrolowania w dzień i w nocy. Najtrudniejsze było wykonanie szczegółowych pomiarów i szkiców potrzebnych do określenia ilości materiału wybuchowego, jak i sposobu założenia ładunków. Zwłaszcza, że robotę trzeba było wykonać w dzień pod okiem przechodzących patroli. Czynności te, jak wspomina Franciszek Domka, wykonali… kolejarze, którzy w wojsku mieli specjalność saperską, pod pozorem wykonywania drobnych napraw mostu.

Przygotowania do akcji były prowadzone w błyskawicznym tempie. Już 5 kwietnia zarządzono alarm oddziałów. Jako ubezpieczenie zewnętrzne oddziały bojowe AK po ok. 30 ludzi obsadziły drogi Jarosław - Gorzyce -Tryńcza - Leżajsk i Przeworsk - Gniewczyna - Leszczyny -Grodzisko Dolne, a na linii kolejowej Przeworsk-Rozwadów - odcinki kolejowe pomiędzy stacjami Przeworsk i Tryńcza oraz Grodzisko Dolne i Tryńcza. Oddziały zajęły stanowiska 5 kwietnia o godz. 23.30. Ich zadaniem miało być zablokowanie większych oddziałów niemieckich i ewentualne związanie ich walką w celu zyskania na czasie.

Boso zakładali ładunki na moście

Ubezpieczenie bezpośrednie, czyli osłonę dla minerów, stanowił pluton Jana Balawendra "Puchacza". Minowaniem, na podstawie dostarczonych wcześniej szczegółowych pomiarów, zajęła się sekcja minerska przysłana z Warszawy, ze słynnego później z powstania warszawskiego batalionu "Zośka", składającego się przede wszystkim z członków Szarych Szeregów. Towarzyszył im… fotoreporter, który miał wykonać nocne zdjęcia z akcji.

Wcześniejsze rozpoznanie pozwoliło ustalić, że mostu pilnuje 15 uzbrojonych żołnierzy niemieckich. Edward Perykasza, pełniący tej nocy służbę dyżurnego ruchu, dostarczył dane o aktualnym i przewidywanym ruchu pociągów na tej linii.
Padł rozkaz rozpoczęcia akcji. Ubezpieczenie bezpośrednie zajęło wyznaczone pozycje po obu stronach mostu. Na moście tymczasem zaczęła się intensywna praca. Minerzy, by nie robić hałasu, przebiegali bez butów, zakładając ładunki i rozciągając lonty szybkopalne. Wreszcie padła komenda szybkiego wycofania się wszystkich uczestników akcji z rejonu mostu. Po kilku chwilach nastąpił wybuch. Przęsło mostu runęło w nurt Wisłoka.

Słyszeli wybuch w Rogóżnie

Ciszę, jaka po tym zapanowała, przerwał jazgot karabinów maszynowych z wartowni od strony mostu. Okolicę rozjaśniły świetlne pociski. Dopiero wtedy zauważono brak minerów, którzy z opóźnieniem, skokami, biegli w kierunku oddziału ubezpieczającego. Ubezpieczenie bezpośrednie, dla ich osłony, przeszło do zaimprowizowanego natarcia. Ubezpieczenie dalsze od strony Grodziska Dolnego położyło zmasowany ogień na pozycje niemieckie. Niemcy dali za wygraną.

W czasie strzelaniny, jak podaje Andrzej Zagórski, został ranny "Branibór" z plutonu "Puchacza" oraz dwóch minerów z batalionu "Zośka".
Uczestnicy akcji, wycofując się, usłyszeli daleki wybuch. To wyleciał w powietrze przepust kolejowy o rozpiętości 8 metrów na wschód od stacji Rogóżno na magistrali kolejowej Kraków-Lwów.

Przerwa w ruchu pociągów w Tryńczy trwała 48 godzin, w Rogóżnie - 34, a w Nowosielcach - 33.

Jak pisze w swoich wspomnieniach Franciszek Domka, Niemcy prawdopodobnie doszli do przekonania, że tak poważną akcję mogła przeprowadzić jedynie partyzantka radziecka, dlatego "ograniczyli się do wywiadu i mało znacznych szykan" wobec okolicznej ludności. Eulalia Piotrowska podaje natomiast, że w odwecie za akcję "Jula" hitlerowcy rozstrzelali 50 zakładników.
Podziw Naczelnego Wodza

Naczelny Wódz na meldunek komendanta AK, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, o wykonaniu zadania, odpowiedział depeszą z 27 kwietnia 1944 r.: "Meldunek o >>Juli<< otrzymałem. Dzielnych żołnierzy Armii Krajowej podziwiam. Panu Generałowi dziękuję". 13 maja 1944 r. brytyjski minister wojny ekonomicznej, hrabia Selborne, w liście do gen. Sosnkowskiego wyraził podziw i uznanie za skuteczne i sprawne przeprowadzenie akcji. O "Juli" pisała cała prasa konspiracyjna, ukazały się też komunikaty w radiu i prasie alianckiej. Ostatecznie jednak plan "Bariera" nie został wprowadzony w życie.

Efekty akcji w postaci zniszczonych szyn z przytwierdzonymi podkładami - jak pisze Sławomir Kułacz w dwumiesięczniku "Skarby Podkarpackie" - można jeszcze dziś zobaczyć pod mostem przy niskim stanie wody.

Przy pisaniu artykułu korzystałem z następujących opracowań w maszynopisie: Franciszek Domka, Wspomnienia z Ruchu Oporu Oddziałów AK (ZWZ + BCh) z okresu II-giej Wojny Światowej 1939-1944 na Ziemi Przeworskiej Rzeszowszczyzny (spisane w latach 1970-72); Andrzej Zagórski, Zarys historii obwodu Armii Krajowej Przeworsk; Eulalia Piotrowicz, Obwód Przeworski Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej 1939-1944 (studium organizacji i działalności) - praca magisterska z 1970 r. na Wydziale Historycznym UW, jak również z artykułu Sławomira Kułacza w dwumiesięczniku "Skarby Podkarpackie". Serdeczne podziękowanie Muzeum w Przeworsku za ich udostępnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Adam
Badajałem historię mostu w Chodaczowie k/ Tryńczy. Most ukończono w 1905 r. - na konstrukcji umieszczone były tabliczki z napisem "TESHEN 1905". Wcześniej, bo w 1899 r. zbudowano filary (na przegubie łożyskowym podpory na pn.-zach. przyczółku mostu napis "TESHEN 1899"). Zbudowano wtedy zapewne prowizoryczne przęsła ponieważ linia uruchomiona została już w 1899 r.
Most został wysadzony dwukrotnie. Po raz pierwszy 17 września 1914 r. w czasie odwrotu wojsk austro-węgierskich. Został prowizorycznie naprawiony poprzez zbudowanie drewnianej konstrukcji przęsła nurtowego. Prawdopodobnie widoczne w nurcie Wisłoka pozostałości dolnej części konstrukcji przęsła pochodzą z tego czasu. Widoczne też są szczątki pali pdtrzymujących prowizoryczny most drewniany. Konstrukcja stalowa przęsła została odbudowana po zakończeniu walk na linii Sanu, w 1915 roku lub po odzyskaniu niepodległości. Obecna konstrukcja przęsła posiada zarówno elementy oryginalne jak i późniejsze. Po raz drugi most wysadzono w czasie akcji partyzantów AK. Być może w czasie tej akcji most został jedynie uszkodzony, skoro wznowienie ruchu pociągów nastąpiło już po 48 godzinach.
Ciekawostką jest, że w czasie obu wysadzeń nie użyto 4 komór minerskich wbudowanych w jeden z filarów mostu. Komory te są nienaruszone.

Adam Sapeta
[email protected]
b
burus
Jeszcze na dowód kłamliwości wypowiedzi Pana Bazylewicza:

Zdjęcie powalonego mostu

P.S. Zdaję sobie sprawę, że odgrzewam starego kotleta, ale nie mogłem pozostawić tego tematu bez komentarza.
b
burus
Czy mógłby Pan Bazylewicz wyjaśnić co widać na zdjęciu nr 19 umieszczonym przez Essox'a oraz co widać pod mostem przy niskim stanie wody w Wisłoku?
Co Pan powie na świadectwa okolicznej ludności, pamiętającej tamten okres?
To jest fragment zawalonego mostu i to co Pan mówi, że most się miał dobrze i trwa do tej pory jest kłamstwem.

Teraz małą dygresja:

Widzę, że Pan pretenduje do tytułu najwybitniejszego znawcy i jedynego wykładnika historii leżajszczyzny. Biorąc pod uwagę Pana komentarze na forum Gazeta.pl nt. Wołyniaka oraz w/w wypowiedz, zadaje sobie Pan wiele trudu, żeby przedstawić naszą historię w jak najgorszym świetle. Zresztą czego się spodziewać, w końcu przyznaje się Pan do przynależności do nacji Ukraińskiej, o której nienawiści do Polaków na tutejszych terenach obaj bardzo dobrze pamiętamy.
Jest jeszcze jedna możliwość. Jest Pan normalnym troll'em korzystającym z anonimowości internetu.
r
rom-baz
Bzdury wypisujecie.
Byla jedynie proba wyminowania mostu nad Wislokiem
w poblizu Trynczy. W budynku obok mostu tzw."bunkrze" w czasie
zakladania min nie bylo obsady strzegacej mostu,pojechali chyba na kolacje.
Przyjeczali pociagiem od Przeworska gdy miny byly juz zalozone i minerzy
opuszczali most.Ostrzelali uciekajacych,ranny w noge zastal miner o ps."Garda".
Leczyl sie we wsi Smolarzyny i po okolo 2-ch miesiacach wyjechal do W-wy.
Miny wybychly,nie bylo duzego huku,jedynie gluche tapniecie.
Most jak stal pozostal stac i stoji do dzisiaj.
Akcja JULA to bzdurna decyzja w rodzaju Powstania Warszawskiego.
Zamiast Akowcy bronic mostu przed jego zniszczeniem przez Niemcow
sami probowali go zniszczyc.Dzieki Bogu,ze im sie nie udalo.
moj adres: [email protected]
l
leonk
Myślę że zamieszczenie zdjęć zwalonego mostu byłoby bardziej ciekawe niż zdjęcia teraźniejsze. Tylko że autor do nich nie dotarł co znaczy że coś słabo szukał. Esox: dzięki za zdjęcia
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24
Dodaj ogłoszenie