W Czerminie zdrowie i życie ratują strażacy, zamiast pogotowia? Tak twierdzi wójt gminy

Wójt Sławomir Sidur doliczył się co najmniej trzech takich sytuacji w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Najtragiczniejszy zdarzył się minionego wtorku, kiedy w Trzcianie, kiedy mężczyzna zmarł w wyniku nagłego zatrzymania krążenia. Próbowali go ratować wezwani druhowie OSP Trzciana, potem strażacy z jednostki mieleckiej, bo okazało się, że na karetkę trzeba zbyt długo czekać.

- To nie był pierwszy u nas taki przypadek, że karetka nie przyjechała na czas – przekonuje wójt, który jest też strażakiem OSP. – Wzywamy strażaków, są przeszkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy, ale nie dysponują takimi środkami medycznymi, jak ratownicy pogotowia. Wprawdzie OSP, państwowa straż pożarna współdziałają, ale nienormalną jest sytuacja, kiedy do chorego najpierw przyjeżdżają strażacy, a dopiero potem ratownicy. Jako strażacy nie uchylamy się przed takim obowiązkiem, ale nie możemy wyręczać pogotowia.

Mówi, że nie ma pojęcia, dlaczego akurat do Czermina "karetki mają zawsze daleko", ale już przed tygodniami złożył w mieleckim starostwie propozycję, by w Czerminie powołać do życia podstację pogotowia. Zaproponował, że przekaże na ten cel działkę.

- Żadnego odzewu do dziś nie mam – mówi z żalem.

Do ratowników i dyrekcji mieleckiego pogotowia ratunkowego pretensje wójta już dotarły.

- Pan wójt może powinien wypić szklankę zimnej wody, ochłonąć i najpierw poznać sytuację

– protestuje wyraźnie wzburzony dr n. med. Grzegorz Gałuszka, dyrektor Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.

– Karetki wyjeżdżają do przypadków, do których nie powinny wyjeżdżać, wyręczając w tym lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, także w gminie Czermin. Jeździmy do bólu brzucha, do złego samopoczucia i do objawów „zespołu dnia poprzedniego”. I mówię to także na podstawie własnych doświadczeń z dyżuru karetkowego, który właśnie skończyłem. Nasz system podstawowej opieki medycznej jest niewydolny i obciąża ratownictwo medyczne. A moi pracownicy są już na tyle sfrustrowani, że zamierzają napisać oświadczenie, by ich nie oczerniano.

Mówi, że ma przed sobą kartkę z "instrukcję obsługi", jak skutecznie, choć bez potrzeby zmusić zespół ratowniczy pogotowia do przyjazdu. Na niej wyszczególnione są alarmujące parametry zdrowotne, które każdego medyka postawią na baczność. Autorem jest lekarz POZ.

- A na miejscu okazuje się, że to tylko złe samopoczucie, któremu może zaradzić lekarz rodzinny – tłumaczy. – Jeśli będzie mu się chciało, a w niedziele i święta zwykle mu się nie chce, więc instruuje pacjenta, jak skutecznie wezwać pogotowie. I z powodu takich wezwań może się zdarzyć, że nie zdążymy do zawału mięśnia sercowego czy udaru.

Przypomina sobie przypadek śmierci mężczyzny w Trzcianie, o którym mówił wójt. Wśród strażaków, którzy podjęli resuscytację, był jego podwładny – ratownik medyczny. Zespół karetki musiał pokonać 20 km, nim dotarł do pacjenta, ale jemu także nie udało się uratować życia mężczyzny.

Dyrektor Gałuszka dodaje, że pan wójt chciałby, żeby podstacja pogotowia powstała także w Czermienie, choć kilka kilometrów dalej, w Borowej, już taka istnieje. I zapewnia pomoc czermińskim pacjentom. Jednak wojewódzki plan zabezpieczenia ratownictwa medycznego nie przewiduje podstacji w Czerminie.