Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej trafić nie mogliśmy

(ren)
Z jaskiń Alp Julijskich wrócili członkowie klubu Bobry. W tak ekstremalnych warunkach pogodowych jeszcze nigdy nie zdobywali podziemi.

- Ale niektóre jaskinie dostępne są tylko zimą. Jedynie o tej porze roku jest w nich na tyle sucho, że można prowadzić eksplorację. Latem, kiedy śniegi topnieją, groty zalewa woda - tłumaczą Marcin Furtak, Tomasz Kuźnicki i Daniel Oleksy z Żagania, którzy właśnie wrócili ze Słowenii.
Baza wyprawy mieściła się na wysokości 2.200 m n.p.m. Przez 10 dni grotołazi pili roztopiony śnieg, przed mrozem chroniły ich puchowe ubrania i specjalistyczny sprzęt.

Lepiej trafić nie mogliśmy

To był polsko-czesko-słowacki wyjazd. Cel główny - pogłębienie jaskini Brezno pod Velbon z 850 m do ponad 1.000.
Po przyjeździe okazało się, że w rejonach tych działają także Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Grecy, Słowacy i Włosi. Atakowali inną jaskinię - Skalarievo Brezno (911 m głębokości). Kiedy Marcin zobaczył wśród nich grono cenionych w środowisku taterników jaskiniowych osób, oznajmił radośnie:
- Lepiej trafić nie mogliśmy!
- Chyba trafić... gorzej - prostuje Daniel. - W tak fatalnych warunkach nie działaliśmy nigdy - wiatr o prędkości 160 km na godzinę powalał na ziemię, a mróz sięgał -25 stopni. Dlatego tekst Marcina stał się hasłem wyprawy.
Polacy do jaskini zeszli pierwsi, w ubiegły wtorek. Wtedy jeszcze warunki pogodowe były dobre. Założyli liny w niebezpiecznych miejscach. Wzięli ich jednak za mało, by zjechać na dno studni, na której najbardziej im zależało. Polacy bowiem prócz głównego celu wyprawy mieli jeszcze jeden - zdobycie w jaskini Brezno studni wynoszącej - 501 m. Jest trzecią pod względem głębokości na świecie, a Bobry mają już na koncie pięć z siedmiu największych.
- Wierzyliśmy, że nam się uda, że wrócimy do studni za dwa, trzy dni - mówią grotołazi. Dlatego nie przejmowali się tym, że podczas pierwszej akcji nie udało się zjechać na jej dno.

Zniweczone plany

Na zewnątrz wyszli nocą, po 12 godzinach akcji. Spali w namiocie, przy otworze jaskini. Nad ranem pogoda zaczęła się pogarszać - śnieg padał coraz bardziej, wiatr był mocniejszy. Rano wrócili do bazy głównej. Kolejnego dnia na eksplorację poszli Czesi. Wrócili wycieńczeni, z odmrożeniami. Wiatr wiał już z siłą 150 km na godzinę, śnieg wciąż padał, mróz był dokuczliwy.
Na następny dzień rano do wyjścia znów przygotowywali się Polacy. To miała być długa akcja, co najmniej dwudniowa. Chcieli założyć biwak w jaskini. Nie mogli jednak wyruszyć w drogę. Wiatr nie ustawał i dochodził nawet do 160 km na godzinę. Czekali na poprawę pogody. Po południu jednak warunki wciąż były takie same, podobnie wieczorem i nie zmieniły się przez najbliższe trzy dni, aż do wyjazdu Polaków. To była już trzecia nieudana próba zdobycia studni, która podczas wyprawy w 1999 r. była zatkana lodowym korkiem.
Wyprawie udało się jednak pogłębić inną jaskinię. Miała 130 m głębokości, teraz ma 700 m. Być może działalność słowiańskiego zespołu wpisze się w historię speleologii, bo Czesi i Słowacy nadal eksplorują obie groty. O efektach będzie można dopiero mówić z końcem stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska