W czwartek pracownicy sądów będą protestować

- Osoby z 15-letnim stażem i wykształceniem wyższym prawniczym mają 2400 zł brutto, czyli na rękę to niespełna 1500 zł. Tymczasem stale dokłada się nam obowiązki. W ciągu siedmiu lat mieliśmy siedmiu ministrów sprawiedliwości. Każdy z nich miał nowe pomysły, które to właśnie my musieliśmy realizować. W zamian, niestety, nie dostawaliśmy nic - zwraca uwagę Iwona Nałęcz - Idzikowska, przewodnicząca Krajowej Rady Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP w Warszawie.

Dodaje, że związki zawodowe od wielu lat prowadziły rozmowy z rządzącymi politykami i kierownictwem resortu sprawiedliwości. Bez efektu.

- Polityka rządu doprowadziła do sytuacji, w której my - pracownicy wymiaru sprawiedliwości- od 8 lat jesteśmy najbardziej dyskryminowaną grupą zawodową. W naszym przekonaniu na obecną bardzo złą sytuację pracowników ma wpływ nie brak pieniędzy, lecz brak woli ze strony rządu. Proszę zauważyć, że po przeprowadzeniu spektakularnych protestów innych grup zawodowych rząd potrafił przeznaczyć ogromne środki na podwyżki ich pensji - mówi przewodnicząca.

Pracownicy sądów są w gorszej sytuacji niż inne grupy zawodowe, bo pozbawieni są prawa do strajku.

- Możemy jedynie skorzystać z dopuszczalnych prawem form protestu, czyli oddawać krew, przyjść do pracy w czarnych ubraniach z umieszczoną na nich plakietką o proteście, wykonywać swoje obowiązki w sposób wyjątkowo skrupulatnie, wziąć urlop na żądanie czy umieścić informację o proteście na stronach internetowych i budynkach sądów - wyjaśnia Iwona Nałęcz - Idzikowska.

Pracownicy zapowiadają na razie jednodniowy protest, ale zapewniają, że nie poprzestaną na tym. Będą podejmować różne działania tak długo aż uda im się wywalczyć podwyżkę. Ich żądania popierają też sędziowie, którzy w tej sprawie podjęli stosowne uchwały.